czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 4


*Harry*
Nasz menadżer uważa, że powinniśmy zagrać koncert charytatywny. To pewnie przez te zdjęcia w gazecie. Jak na złość wybrał szkołę do której uczęszcza moja siostra. Kiedy przekroczyłem próg tego budynku od razu zaatakował mnie tłum fanek. Zauważyłem Lus ale nie miałem zamiaru się do niej odzywać. Nie po tym co powiedziała. Postanowiłem ją unikać i nawet nie spostrzegłem się kiedy zniknęła mi z pola widzenia. Po dzwonku na lekcje udało mi się wyrwać od tych dziewczyn. Za urodziwe to one nie były. Pewnym krokiem ruszyłem do gabinetu dyrektora gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
- Uważaj jak łazisz ! - usłyszałem ten melodyjny głos, który poznałem kilka dni wcześniej. Spojrzałem na nią i ujrzałem tą dziewczynę.
- To ty ! - wrzasnąłem
- Nie , kurwa ! Smerfy ! - odkrzyknęła mi. Ja jak głupi gapiłem się na nią i nie mogłem wydusić ani słowa. Ja ! Harry Styles ! Nie potrafię zagadać do dziewczyny ! - Albo to nie spotykany zbieg okoliczności, że widzimy się drugi raz albo ty po prostu mnie śledzisz. - jej głos wyrwał mnie z przemyśleń. Uśmiechnąłem się tak jak to mam w zwyczaju.
- To przeznaczenie. - powiedziałem
- Nie powiedziała bym tak. Raczej pech. - odparła i  uśmiechnęła się zadziornie.
- Przestań udawać, że cię nie pociągam.
- Pff... To, że jesteś " wielką gwiazdą "-pokazała w powietrzu cudzysłów- nie znaczy, że każda na ciebie poleci. A teraz suń się, ponieważ chcę przejść. - Stałem jak wryty. Ona pierwsza powiedziała mi coś takiego. No może jeszcze Luisa ale jej nie zaliczam do osób, które mnie obchodzą.
*Rose*
Znów ten sam pedał. Chodź może jestem mu trochę wdzięczna, bo dzięki nie mu mój tatuś się wściekł lecz to jest przesada. Stoi mi na drodze i nie chce ruszyć dupy. No błagam. I teraz jeszcze się tak na mnie gapi.
- Coś ci jest ? - zapytałam machając mu ręką przed twarzą. Chwycił ją i dalej się mi przyglądał. - Mam coś na twarzy ?
- Jak masz na imię ? Bo ostatnio mi się nie przedstawiłaś. - zapytał
- Piep... - już chciałam do kończyć lecz zauważyłam zbliżającego się w naszym kierunku dyrektora.
- Panno Violin nie powinnaś być przypadkiem na lekcjach ? - patrzył na mnie
- Ja ... Znaczy.... Zgubiłam się... - zaczęłam kłamać. Szczerze to chciałam się urwać ale jakoś mi to nie wyszło. - To przez niego ! - wrzasnęłam wskazując na Lokersa.
- Przeze mnie ?! To ty na mnie wpadłaś ! - odkrzyknął
- Nie tak nerwowo bo ci się zmarszczki porobią. - od prychnęłam
- Rosalie na lekcje. Pana proszę do siebie. - chcąc czy nie chcąc musiałam wrócić. Obiecuję, że się zemszczę. Posłałam piorunujące spojrzenie Styles'owi i ruszyłam w stronę sali lekcyjnej. Reszta zajęć upłynęła spokojnie. Po usłyszeniu dzwonka nie spiesząc się opuściłam salę i pognałam do szafki po mój płaszcz. Wychodząc z budynku poczułam orzeźwiający podmuch wiatru. Ruszyłam w stronę mojego domu. Kiedy byłam już w parku ktoś na mnie wpadł. Upadłam tak nie fortunnie, że wbiłam sobie kawałek rozbitej butelki w nogę.
- Aaa ! KURWA ! - wrzasnęłam z bólu, lecz powstrzymałam łzy - Człowieku co ty odpierdalasz ?! - krzyknęłam oburzona
- Ja.. ja...ja.. - usłyszałam głos, który miałam już nieprzyjemność usłyszeć dzisiaj.
- To znowu ty ! - moim oczom ukazał się wizerunek zielonookiego pedałka.
*Harry*
- Przepraszam ! Nic ci nie jest ?! - zdenerwowałem się
- Nie. - odparła zakrywając rękami kawałek nogi. Złapałem ją za dłoń odsłaniając ranę.
- Ty krwawisz ! - wrzasnąłem
- Mówisz ? Nie zauważyłam ! - powiedziała sarkastycznie. Próbowała się podnieść lecz nie dała rady. - Kurwa. - warknęła pod nosem
- Nie lubię jak dziewczyny przeklinają. - odparłem już się uspakajając
- Po pierwsze gówno mnie obchodzi co ty lubisz, a po drugie MAM W NODZE KAWAŁEK SZKŁA!!! Jak ty byś się zachowywał ?! - wrzasnęła. Bez zastanowienia wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę samochodu. - Zostaw mnie !
- Spoko ! A dasz radę iść sama ?! - postawiłem ją na ziemi i gdybym jej nie złapał to by upadła - Tak myślałem. - powiedziałem zwycięsko i znów chwyciłem ją na ręce.
- Dobra. - odparła nie chętnie a ja uśmiechnąłem się zwycięsko - Nie ciesz się ! To wszystko jest przez ciebie !
- Dlatego zabieram cię do szpitala. - włożyłem ją do samochodu i zamknąłem za nią drzwi. Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem z piskiem opon. - Niestety najbliższy jest godzinę drogi stąd, więc mamy czas się zapoznać. - popatrzyłem na nią kątem oka i zauważyłem jej grymas na twarzy.
- Super ! - odparła z udawanym entuzjazmem - Jestem uradowana jak nigdy.
*Rose*
- Więc masz na imię Rosali ? - zaczął rozmowę
- Ta. - odparłam wpatrując się w widoki za szybą
- Będę na ciebie mówić Ro ? Nie masz nic przeciwko ? - zapytał
- Mam. - odpowiedziałam
- I tak cię tak będę nazywał. To opowiedz mi coś o sobie. - ciągnął
- Po co ci to ? - odwróciłam się do niego i nasze spojrzenia się spotkały - Patrz na drogę ! - krzyknęłam z przerażeniem kiedy prawie spowodował wypadek
- Sorry ale to twoja wina. - odpowiedział patrząc już przez przednią szybę
- Moja ?! To ty kierujesz ! - wrzasnęłam
- Ale ty mnie rozpraszasz. - uśmiechnął się łobuzersko
- Błagam...
- No to opowiedz mi coś o sobie.
- Mam zjebane życie.
- Rozwiń temat.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Na pewno nie jest aż tak źle.
- Uwierz. Jest gorzej. Zostaw ten temat. - chciałam zakończyć rozmowę ale Harry miał inne plany.
- No.. to.... Masz kogoś ? - zapytał
- A co cię to interesuje ?
- Ja... No nic... Znaczy... - nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam - Co ?
- Sorry, ale podobno jesteś typem flirciarza i łamacza serc, a ty się ciągle jąkasz...
- W ogóle mnie nie znasz. - odwarknął. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Co jakiś czas na niego spoglądałam. Widać było, że nad czymś rozmyślał. Kiedy dotarliśmy do szpitala od razu się mną zajęli. Pozbyli się szkła, zatamowali krew i zawinęli nogę bandażem. Lekarz coś tam jeszcze wypisywał. Przy pomocy ramienia Harry'ego wyszłam z gabinetu.
- Gdzie mieszkasz ? - zadał pytanie , na które ja nie chciałam odpowiedzieć - No ?
- Nie odpowiem bo później będziesz mnie nękał. - odparłam.
- Okey ? W takim razie jedziesz do mnie. - stwierdził
- Nie !!!
- No to podaj swój adres. - uśmiechnął się łobuzersko. Spiorunowałam go wzrokiem i wsiadłam do jego pojazdu.
- Nienawidzę cie. - wysyczałam przez zęby
- Kierunek. Dom pedofila. - odparł ze śmiechem i ruszył z pod szpitala. Droga strasznie mi się dłużyła. Harry nie miał zamiaru się odezwać. Chyba wiedział, że to i tak źle by się skończyło. Znaleźliśmy się na ulicy nie daleko mojego domu. Zaparkowaliśmy pod jedną z tych willi. No super. Czyli mieszkam blisko NIEGO ! Rutynowo Styles wziął mnie na ręce i wyciągnął z samochodu. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Otworzył nam jakiś mulat. Popatrzył na nas miną typu WTF?! Ale nic nie powiedział. Harry posadził mnie na kanapie a sam ruszył na górę po schodach. Nagle usłyszałam huk otwierających się drzwi.
- Co tu się kurwa dzieje ?!?!? - usłyszałam krzyk Lokersa. Popatrzyłam na mulata i zerwałam się na równe nogi. Przysporzyło mi to bólu ale teraz on się nie liczył. Weszłam po schodach najszybciej jak mogłam i pokierowałam się w stronę krzyku. Wparowałam do pokoju w którym unosił się mocny zapach skrętów. Zobaczyłam tą dziewczynę z lekcji, Harry'ego, i chłopaka w bluzce w paski. Na ostatnim utkwiłam swój wzrok, ponieważ kogoś strasznie mi przypominał. Nie miałam jednak dużo czasu na rozmyślanie, ponieważ Lokers zaczął wrzeszczeć. - LUS ?! Co ty odpierdalasz ?!
- To nie twoja sprawa ! - odkrzyknęła mu.
- Nie moja sprawa ?! Obściskiwałaś się z moim przyjacielem ! I na dodatek na jarana jesteś ! Louis jak mogłeś jej na to pozwolić ?! - zwrócił się do chłopka. Louis ?! Omg ?! Czy to możliwe... ?! On jednak chyba mnie nie poznał, ponieważ nawet nie zwrócił na mnie uwagę.
- Hazza to nie tak jak myślisz ?! - próbował się bronić. Styles jednak wpadł w  szał  i rzucił na niego. Nie zastanawiając się długo złapałam go za rękę i próbowałam odciągnąć.
- Zostaw go ! - krzyknęła Luisa. Lecz on nie zareagował
- Harry... - powiedziałam stanowczym lecz spokojnym głosem. On spojrzał mi w oczy i przez chwile tak stał - Zostaw go. - odwróciłam wzrok na Louis, który z zaciekawieniem mi się przyglądał. Zauważyłam, że on był trzeźwy. Lokers wyszarpnął swoją rękę z mojego objęcia i odwrócił się do pasiastego.
- Masz 3 sekundy na opuszczenie tego pomieszczenia. - warknął do niego. Widziałam, że Lou chce coś powiedzieć ale pokiwałam głową przecząco żeby zamilkł. On to dostrzegł i wyszedł z pokoju. Potem usłyszałam odgłos zamykających się frontowych drzwi. Hazza przez chwile patrzył na swoją siostrę z pogardą, lecz po chwili chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z pomieszczenia.
- Ał... Ał... Ał... - mówiłam za każdym krokiem - Ał ! To boli ! - wrzasnęłam na niego kiedy doszliśmy już do salonu.
- Poczekaj tu. Idę po świeży opatrunek. - powiedział i zniknął w kuchni.
- Tak w ogóle to ja jestem Zayn. - nagle odezwał się mulat i przysiadł obok mnie.
- Rose. - odparłam kierując na niego swój wzrok. Moja mina była typu o_o
- Oni tak zawsze. - powiedział przewidując moje następne pytanie. Styles wszedł do pokoju i przez chwile tak się na nas gapił. - To ja lepiej pójdę. - wstał z kanapy i wyszedł z salonu. Hazza bez słowa usiadła na fotelu na przeciwko mnie i zaczął zmieniać mi opatrunek. Kiedy dotknął mojej nagiej nogi przeleciał mnie miły dreszcz ? Kiedy opatrywał mi ranę ciągle się mu przypatrywałam. Na końcu strasznie mocno zacisnął supeł.
- Ał ! - syknęłam z bólu
- Przepraszam. - otrząsnął się i rozluźnił uścisk.
- Spoko. - ja wciąż się w niego gapiłam.
- No co ?! - spojrzał na mnie
- To twoja siostra ? - zapytałam
- Tak. - odparł zakrywając bandaż nogawką od moich spodni, po czym usiadł obok.
-Więc jeśli jesteście rodzeństwem to dlaczego tak się kłócicie ? -zapytałam niemrawo
-Taaaaa mam siostrę która nie chce nią być. - odparł jakby go to nic a nic nie obchodziło.
- Na pewno się ułoży. Uwierz rodzina jest bardzo ważna. Zostanie z tobą do końca. - popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam pocieszająco. - To ja już idę. - byłam już przy drzwiach ale o czymś sobie przypomniałam. - Harry... ? - zaczęłam niepewnie. Odwrócił się do mnie i popatrzył wyczekująco. - Ja... chcę... powiedzieć... znacz. - zaczęłam się jąkać na co on się lekko uśmiechnął - Dziękuję. - w końcu wydusiłam i wyszłam z ich posiadłości.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 3


*Luisa*
Dzisiaj ledwo co poszłam do szkoły , zaszyłam się w moim pokoju i nie wychodziłam z niego , nic od wczoraj nie jadłam , ale jakoś pokarm nie jest mi zbytnio do szczęścia potrzebny , nie widziałam Harry'ego , ale może to dobrze , nie byłabym wstanie spojrzeć mu w oczy po tym co ode mnie usłyszał. Wszyscy mnie wspierali , mówili żebym się nie martwiła , nie potrafiłam ich obrażać , nie po tym jak mnie traktują.Jeszcze na domiar złego dowiedziałam się że dzisiaj dochodzi do naszej klasy pinda z zamożnej rodziny , słyszałam że córka prezydenta , pewnie nadętą zapatrzona w siebie dziewczyna. Siedziałam sobie na historii i nagle wparowała 10 minut po dzwonku. Nie brzydka , pani coś pieprzy ale jednak zbytnio mnie to nie obchodziło do czasu aż kazała jej usiąść obok mnie. Co to to nie ! Zawsze siedziałam , siedzę i będę siedzieć sama. Wkurwiało mnie to już trochę , bo wszystkie dziewczyny chciały ze mną siedzieć , ze względu na Harry'ego a jak już się zgodziłam to nawijały o nim całą lekcję jaki on wspaniały i piękny ,  aż rzygać mi się chciało. Żyć mi nie dawały , więc postanowiłam z tego zrezygnować. Postanowiłam jednak się nie odzywać , nie chciałam kolejny raz trafić do dyrektora za złe zachowanie i pyskowanie do nauczyciela. Ona uśmiechnięta zajęła miejsce obok mnie. Rozpakowała się i smętnie zaczęła  coś rysować w zeszycie.Nie powiem nie był to najbrzydszy rysunek jaki widziałam. Ale jak to przystało na panią Clinton uczepi się  wszystkiego , zauważyła że maluje w zeszycie podeszła do niej i wyrwała jej notes , ta gwałtownie się podniosła.
-Pojebało panią !? Niech pani to odda , to że panią nie stać nie znaczy że musi pani kraść ! -wrzasnęła , cała klasa włącznie ze mną w śmiech , a pani Clinton nabrała na policzkach ładnego purpurowego koloru. Wnioskując z jej zachowania ma cięty język.
-Marsz do dyrektora. -krzyknęła cała zła.
-Może kiedy indziej. -odrzekła obojętnie i opadła na krzesło. Jeszcze chwile się z nią kłóciła , lecz w końcu Mrs. Clinton zrezygnowała. W pewnym sensie byłam wdzięczna tej nowej za taką szopkę bo szybko upłynęła cała lekcja  nie zrealizowaliśmy materiału , zadzwonił dzwonek , wszyscy wybiegli z klasy w tym ja. Szłam powolnym krokiem rozmyślając czy uciec z pozostałych lekcji czy też nie....w końcu postanowiłam że zostanę , nie mogę zawieść mamy i opuszczać lekcji. Nagle w końcu korytarza dostrzegłam Harr'ego , co on tu robi ? Nie miałam bladego pojęcia. Nasze spojrzenia się spotkały , lecz on odwrócił wzrok , jak zwykle był otoczony sporą grupką dziewczyn. Chciałam z nim pogadać  , przeprosić , przytulić  wiem że to by nic nie zmieniło ale nie mogłam już znieść dni bez docinek z jego strony wzajemnego obrażania , denerwująca była ta cisza między nami. Ruszyłam w jego stronę. Przechodząc delikatnie otarłam dłonią o jego ramię. On nawet na mnie nie spojrzał , płakać mi się chciało.
Może go nie lubię , ale tym razem przesadziłam. Ale dlaczego cierpię jeśli powiedziałam prawdę ?! To co leżało mi na sumieniu już bardzo długo ? Może powinnam ugryźć się w język i udawać że wszystko jest ok ? Przepraszam , ale nie potrafiłam za bardzo męczyła mnie sława mojego brata. Dobijało to że wszyscy mnie z nim porównywali  nawet osoby które mnie nie znają , oceniały mnie. Zawsze to Harry był ten lepszy.....ale może ja po prostu jestem inna ? Te myśli cały czas krążyły mi po głowie. Do końca lekcji nie mogłam się na niczym skupić , byłam rozkojarzona. Po skończonych zajęciach udałam się do domu , powolnym spacerkiem.Otworzyłam dębowe drzwi i po cichu weszłam do przed pokoju. Miałam nadzieje że nikogo nie zastane , będę mogła w spokoju pomyśleć co dalej robić.Myliłam się , w kuchni zastałam Louisa i Niall'a z dwojga złego dobrze że oni , a nie Harry.... Gdy mnie zobaczyli , Louis uśmiechnął się ciepło , Niall zaś zacisnął pięści. Nie wyglądali na szczęśliwych , blondyn w ręce trzymał gazetę. Podeszłam do niego i nie pytając o pozwolenie wzięłam mu ją. Nie protestował. Spojrzałam na nią i zamarłam. Na pierwszej stronie pisma znajdowały się dwa nagłówki jeden brzmiał : "Siostra Harry'ego Styles'a anorektyczką ?!" - i parę zdjęć z dzisiaj czy tam z wczoraj , to nie zszokowało  mnie tak bardzo jak ten drugi artykuł , który brzmiał : "Harry Styles i tajemnicza dziewczyna razem ? Czy gwiazdor ukrywa coś przed nami ? Dzisiaj w parku im. Woodfreda bożyszcza nastolatek był widziany w towarzystwie pięknej brunetki , rozmawiali , śmiali się. Mamy nieoficjalne informacje że to córka prezydenta Francji. Lecz nie zostało to jeszcze potwierdzone." Pod artykułem parę zdjęć a jedno w dość dwuznacznej sytuacji. Przyjrzałam się uważnie każdemu zdjęciu po kolei i nagle mnie olśniło.Skoro prezydent Francji ma tylko jedną córkę , to znaczy że ta dziewczyna na zdjęciu to ta nowa ze szkoły. W jednej chwili nie mogłam w to uwierzyć lecz potem pomyślałam że to na pewno jakiś fotoshop , próba wytworzenia zbędnej sensacji przez media.Otrzeźwiałam i postanowiłam się w to nie wtrącać i na razie nie zawracać sobie tym głowy , a najwyżej jutro sobie z nią pogadam. Rzuciłam u kratkowe spojrzenie w kierunku chłopaków i pognałam na górę jednak gazetę wzięłam ze sobą. Wyciągnęłam laptopa i zalogowałam się na twitter'a ,oczywiście masa wiadomości od kompletnie nieznanych mi dziewczyn czy mogłabym je zapoznać z moim bratem. Żenada. Znalazło się też parę postów z zapytaniem czy mam anoreksje , dobra przyznaje może wyglądam jak cień ale to jeszcze nie oznacza że jestem anorektyczką ! A tak poza tym to moja sprawa i nikogo to nie powinno obchodzić ! Opublikowałam taki post. " Wszystkie plotki o anoreksji są nie prawdziwe , nie mam żadnych problemów z odżywianiem. Po prostu ostatnimi czasy dużo się w moim życiu wydarzyło.....pewnie o nie których informacjach wiecie , na przykład takich że mieszkam teraz z bratem i jego kolegami. :) Nie martwcie się jakoś sobie poradzę......
A wszystkich hejterów witam środkowym palcem. xx" Wyłączyłam urządzenie. Zeszłam na dół. Usiadłam w kuchni przy tak zwanej "wyspie" i patrzyłam jak Louis wpierdala płatki. Gapiłam się na niego jakbym chciała pożreć go wzrokiem.
-Wiesz , jak jesteś głodna to sobie zrób. -odezwał się nagle przybliżając miskę do siebie.
-Nie jestem głodna. -odparłam.
-Kiedy ty w ogóle coś jadłaś ? -spytał podejrzliwie.
-Louis nic mi nie jest okey ?! A to nie twoja sprawa , tak ?! -wrzasnęłam , wstając.
-Co tu się dzieje ? -dobiegł mnie głos Liam'a
-Nic. -wyszeptałam i opuściłam kuchnie , udałam się do holu , ubrałam się i wyszłam.
Było już ciemno , światła lamp rozjaśniały ulice. Zastanawiałam się dlaczego ostatnimi czasy jestem taka nerwowa ? Wszystko mnie denerwuje , czuje że nikt mnie nie rozumie , z mamą szczerze nie gadałam chyba od wieków....Nagle podeszła do mnie grupka ludzi , proszących o autograf z pokorą im je dałam. Właśnie dlatego nienawidziłam Harry'ego. Za to ze stałam się sławna bez tak naprawdę konkretnego powodu. Ludzie powinni uważać cię za autorytet , bo czegoś dokonałeś , a nie jak to czasami czytam na twitterze , bo jestem "ładna". Ja naprawdę nie zasługuje na żadne uznanie , jestem wredna , nie szanuje ludzi. Nie wiem po co ludziom mój autograf ? Chyba tylko po to żeby poszpanować...

~*~
Wróciłam około 23. Wstąpiłam jeszcze do Milk Shake City na shake'a czekoladowego , mojego ulubionego. Moja komórka ciągle wibrowała , ale nie zważałam na to jak też na to że jutro idę do szkoły. Mam wyjebane. Po cichu ściągnęłam płaszcz i buty i weszłam do kuchni. Tam zastałam Tomlinson'a.
-Jeszcze nie śpisz ? -spytałam lekko.
-No wiesz jakoś nie mogę. -odrzekł.
-A jest jakiś powód ? -zapytałam , nalewając sobie wody i siadając na przeciwko niego. Nie mogę tego powiedzieć zżyłam się z nimi , już ich nie obrażam chociaż czasami mam wielką ochotę, powstrzymuję się bo są mi potrzebni , jeszcze po tej kłótni z Harry'm...tylko oni mnie wspierają nie mam nikogo. Widzę jak Louis się stara , czasami wydaje mi się to dziwne....dlaczego go obchodzę ? Przecież jestem tylko gówniarą która jeszcze nic nie wie o życiu....
-Nie wiem , od nie dawna dręczą mnie jakieś koszmary , po których no po prostu nie zasnę...
-Hahahahahahahahahahahahahaha. -wybuchłam gromkim śmiechem
-No i czego tak rżysz , no z czego ?! -westchnął
-Ile ty masz lat Tomlinson ? Hę ?-zapytałam z ironią w głosie.
-Dzie...dziew....dziewiętnaście ? -zapytał bardziej niż stwierdził.
- A zachowujesz się gorzej niż 10 latek.  Boi się zasnąć po koszmarze. - zaśmiałam się.
-To nie jest śmieszne. -przewrócił oczami.
-Uwierz jest. Jak chcesz to pomogę ci zasnąć. -uśmiechnęłam się uroczo.
-Co mam przez to rozumieć ? -zmrużył oczy.
-Chodź. -wyciągnęłam w jego kierunku rękę.  Nie pewnie ją chwycił. Powędrowaliśmy na górę do mojego pokoju , usadowiłam go na podłodze , a sama wyciągnęłam z przedniej przegrody walizki parę skrętów. Pomachałam mu przed oczami.
-Lula , ty chyba sobie żartujesz ! Nie ma mowy żebym to spalił , albo co gorsza ty ! -podniósł głos , wyraźnie zszokowany.
-Jezu nie przesadzaj ! To tylko skręty. Lepsze od alkoholu. -próbowałam go uspokoić.
-Wiesz , co mi potem zrobi Harry ?! Nie chcę myśleć.....-gadał jak najęty
-Harry i tak mnie zlewa. Nie jestem już jego siostrą. -odwróciłam głowę , by nie widział jak trudno mi to przechodzi przez gardło. Jak ranie sama siebie.
-Nie mów tak rozumiesz ? Jedna kłótnia nie przekreśla więzów rodzinnych.-uniósł mój podbródek , tak że nasze oczy były parę centymetrów od siebie. Muszę przyznać oczy miał nieziemskie.
-Może więzów rodzinnych nie , ale takie uczucia jak miłość czy zaufanie znikają. -odrzekłam smutno , nie ruszając się.-ale dosyć tego mazgajenia , palę albo sama albo z tobą , wybieraj. -rzuciłam z chytrym uśmieszkiem.
-Jezu dziewczyno ja cię kiedyś powieszę. -odrzekł z rezygnacją w głosie. -dawaj to. Ucieszona , rzuciłam mu jednego on wyciągnął zapalniczkę i podpalił. Wziął bucha , następnie podał mi , ja zaciągnęłam się rozkoszując dymem wypełniający moje wnętrze.

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 2


* Rosalie *
Wysiadłam z zatłoczonego samolotu i uderzyła mnie fala chłodnego powietrza. Chwyciłam swoje walizki i ruszyłam w poszukiwaniu jakieś taksówki. Było ich mnóstwo więc nie zastanawiając się wsiadłam do pierwszej lepszej. Kierowca był na tyle miły , że wpakował mój bagaż. Podałam mu mój nowy adres zamieszkania i ruszyliśmy. Jechaliśmy dosyć długo , ale się nie dziwię. W końcu to Londyn , środek tygodnia , wszyscy zabiegani , śpieszą się do pracy , rodziny , na samolot... Ja jest sama. Nie mam nikogo do kogo mogłabym jechać , za kim mogłabym tęsknić... Ale nie będę tu się nad sobą rozczulać. Zaczynam nowe życie. Moje własne życie. Z moich rozmyśleń wyrwał mi głos taksówkarza z wiadomość , że jesteśmy i liczbą należnych mu pieniędzy. Zapłaciłam mu i wysiadłam. Przed moimi oczami ukazała się piękna willa. Nie zdziwiłam się. Ojczulek jak zwykle myśli , że przekona mnie do siebie kupując drogie prezenty... Żałosny... Popchnęłam ciężką metalową bram , która otworzyła się z cichym skrzypnięciem. Powolnym krokiem ruszyłam brukowym chodnikiem do drzwi. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam powoli. Drzwi ustąpiły i się otworzyły. Weszłam i zatrzasnęłam je za sobą z wielkim hukiem. Szybko podreptałam po schodach na górę i weszłam w pierwsze lepsze drzwi. Znalazłam się w łazience :
 
Może gdybym nie była rozpieszczoną córeczką prezydenta zrobiło by to na mnie wrażenie ale szczerze to gówno obchodził mnie jej wystrój. Zamknęłam łazienkę i ruszyłam w stronę kolejnych drzwi. Moim oczum ukazała się garderoba :

W mgnieniu oka została ona zapełniona moimi ubraniami. Dobra potrwało to 2 godziny ale w końcu mi się to udało. Ruszyłam dalej. Przede mną stały duże kremowe drzwi. Chwyciłam za złotawą klamkę i otworzyłam pokój. :

Był całkiem w moim typie. Rzucił swoją podręczną torbę na łóżku i sama usiadłam na nim z laptopem. Weszłam na tt i napisałam :
" Witam pochmurny Londyn ! Party Hard! ;) "
Po wchodziłam jeszcze na różne portale i wkońcu to także mnie znudziło. Zebrałam się i ruszyłam w kierunku garderoby. Ubrałam zwykłe czarne rurki , granatową bluzę i czarne vansy. Założyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. Postanowiłam pobiegać jak zwykle. Pierwszy kilometr się rozgrzewałam lecz po tem zaczęłam biec sprintem. Byłam właśnie w jakimś parku gdy nagle na kogoś wpadłam.
- Pacz jak łazisz fagasie ! - wrzasnęłam chodź wiedziałam , że tak naprawdę wina leży po mojej stronie.
- To ty na mnie wpadłaś ! - odkrzyknął mi chłopak.
- Chyba cię główka boli pedałku ! - dopiero teraz postanowiłam się mu przyjrzeć. Miał na sobie ciemne rurki ,fioletową bluzę i białe conversy. Był posiadaczem ciemnych brązowych lokowatych włosów i hipnotyzujących zielonych oczu ( teraz pewnie miała być love story , że się w nim zakochałam lecz nic takiego nie nastąpiło ) Nagle zaczął się łobuzersko uśmiechać a moją mina było coś typu " WTF ?! "
- Z czego rżysz ? - zapytałam zaczepliwie. Po chwili dopiero zorientowałam się, że skądś go kojarzę. To był jeden z tej piątki... Jak oni mają ... One... Jakoś tam.
- Nie wiesz kim jestem... - nie pozwoliłam mu dokończyć
- Tak wiem wiem. Jednym z tej piątki pedałków. Zwiesz się... - mówiłam
- Co ja pies ?! - nagle krzyknął
- Nie bardziej to ty mi małpę przypominasz. - uśmiechnełam się złośliwie
- Najpierw Lus teraz jeszcze ona... - mamrotał coś do siebie
- Okeeey. - zaczęłam niepewnie i ruszyłam dalej. Ominęłam go lecz ten ktoś miał inne plany gdyż złapał mnie za nadgarstek.
- Jestem Harry Styles. A ty ? - zapytał wciąż się uśmiechając. Ten jego wyszczerz doprowadzał mnie do szału.
- Nie twój pierdolony interes. - odparłam uśmiechając się przy tym uroczo
- Ostra. Lubię takie ! - puścił mi oczko
- Chyba się przeliczyłeś. Nie jesteś w moim typie skarbie. - puściłam mu oczko i usiłowałam wyrwać moją dłoń z jego uścisku lecz na marne. - Puść mnie. - wysyczałam - Albo cię pozwę o molestowanie. - dodałam
- Może powtórzyć mi swoje imię ? - spytał lekceważąc moją wcześniejszą wypowiedź. Oczywiście.
- Pieprz się ! - wrzasnęłam
- Tylko z tobą. - mruknął mi do ucha.
- Zboczeńcu weź się odpierdol ! Nie obchodzą mnie twoje problemy ale jeśli chcesz się wyżywać to sobie jakąś dziwkę zatrudnij a nie... ! - zaczęłam i w końcu wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Mieszkasz w pobliżu ? - czy on ma coś z głową ?! No ja się pytam ?! Wyzywam go a ten jakby nigdy nic. Pedofil !
- Oczywiście ! Drugi śmietnik z lewej jakby co. - prychnęłam i odeszłam kawałek ale niestety ten natarczywy fagas ciągle za mną szedł. W końcu się odwróciłam i nie wytrzymałam - Czy ty masz jakiś problem ?! - wydarłam się na niego
- Właściwie to tak. Dasz mi swój numer telefonu ? - zapytał
- Ożesztykurwajapierdole ! - powiedziałam na jednym wdechu - Harry Styles poprosił mnie o numer !!! Chyba mam orgazm ! - zaczęłam wrzeszczeć - Wyczułeś sarkazm ? - zapytałam już normalnie
- Nie. Więc...
- Odpierdol się pedofilu. Nie gustuję w takich lalusiach jak ty. - powiedziałam i zaczęłam biec w stronę mojego nowego domu. Słyszałam za sobą jego krzyki lecz ja tylko przyśpieszyłam i udało mi się go zgubić. Wparowałam do miejsca mojego zamieszkania i szybko zamknęłam drzwi na klucz ( na wszelki wypadek ). Ściągnęłam buty i popełzałam do łazienki. Wzięłam długą relaksującą kąpiel po czym owinęłam się w ręcznik. Rozczesałam moje ciemne włosy , umyłam zęby i weszłam do garderoby ( P.S była ona zaraz za drzwiami ) Ubrałam piżamę ( czyt. krótkie spodenki i luźny T-shirt ). Po czym ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z pełnej lodówki jajka i postanowiłam zrobić sobie na kolacje omlet. Po zjedzeniu kolacjo-obiadu weszłam do salonu. Pooglądałam chwilę jakiś film i w końcu usnęłam...
* Rano *
Wstałam o 6 rano. Właściwie to zostałam obudzona przez budzik w moim telefonie. Zorientowałam się , że przebywam w salonie. Niechętnie podreptałam po schodach. Ubrałam luźne dresowe spodnie i czarną bejsbolówkę. Weszłam do pokoju ćwiczeń. Rozumiecie to ?! Mój ojcec zainwestował w pokój muzyczny i artystyczny , siłownie. Phh.. i tak go nienawidzę. Powiesiłam sobie worek na haku i zaczęłam go okładać z całej siły. Potrwało to tak chyba z 3 godziny. Kiedy ujrzałam , że na moim BlackBerry wybiła godzina 9 ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic. Ubrałam krótkie czarne spodenki , bordowy sweter z ćwiekami i tego samego koloru conversy. Włosy uczesałam w luźnego koka. Chwyciłam moją torbę z ćwiekami i ruszyłam do gimbazy potocznie zwaną szkołą. W końcu dotarłam do dużego białego budynku. Pierwszy dzień a ja się spóźnię. Świetny początek Rose nie powiem. Wolnym krokiem weszłam do klasy w której obecnie odbywała się lekcja historii.
- O Panna Rosalinda Violin. - zaczęła nauczycielka
- Rosalie. - wtrąciłam
- Miło nam , że w końcu zechciałaś się pojawić. - gadała ta baba. Już jej nie lubię.
- Może się pani czuć zaszczycona. - odparłam z przekąsem
- Nikt cię nie nauczył dobrego wychowania ?! - podniosła głos nauczycielka
- Niestety nie. Przykro ... Albo nie. - uśmiechnęłam się łobuzersko
- Siadaj obok Panny Styles ! Powinnaś lepiej zacząć naukę w tej szkole. - mówił ten babsztyl
- Nic nie poradzę. Taka jest moja natura i się nie zmienię. - dodałam jeszcze i usiadłam na wyznaczonym miejscu.

Statystyka

Obserwatorzy