niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 19

*Louis*
Boże one są nie możliwe. Co one wyprawiają?! Nie dość ze nie mają ukończonych 18 lat to na dodatek naćpały się ! Skręty to pół biedy, ale psychodeliki?! One ryją mózg ! Nie czekając długo wziąłem blondynkę przez ramię. Ona wierzgała i kopała, ale byłem silniejszy.
*Luisa*
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam że halucynacje zaczynają znikać, ale dalej byłam na fazie. Nie miałam ochoty iść do pokoju, czy tym bardziej pójść spać. Impreza trwała, a ja chciałam się jeszcze pobawić. Czułam jak ktoś kładzie mnie na łóżko. Oczywiście był to Louis.
Westchnął.
-Zostaw mnie frajerze. - rzuciłam wstając z kanapy. Ogarniająca mnie wesołość zamieniła się w złość i agresję. Nie wiedziałam że takie są skutki uboczne psychotropów.
-Uspokój się. - brunet podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona.
-Nie to ty się uspokój! Nie kontroluj mnie! Nie masz prawa! - wrzasnęłam i uwolniłam się z jego uścisku. Nienawidziłam gdy ktoś mnie kontrolował, sprawdzał. Powoli udałam się w kierunku drzwi. Lecz ktoś mnie zatrzymał.
-Nigdzie nie idziesz. -wypowiedział te słowa jakże opanowanym głosem.
-Właśnie że idę, rozumiesz? - walnęłam go.
-Nie nie idziesz. - podniósł głos.
-W dupie mam twoje zdanie! Wypuść mnie, albo zacznę krzyczeć. - ostrzegłam.
-Nie wyjdziesz. Krzycz. - zakpił sobie ze mnie.
-Nie możesz mi zakazać! Nie możesz ty.....ty popierdolona gwiazdko! - Poczęłam uderzać moimi kruchymi pięściami o jego tors, łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu. Nie ze złość czy smutku,a z bezsilności. Nie mogłam nic zrobić.
-Luisa, proszę uspokój się ! -krzyknął Tomlinson przytrzymując mnie za nadgarstki. Nie powiem zabolało mnie to. Przycisnął mnie do ściany ciągle szepcząc "uspokój się"
-Puść to boli. -wyłam. On zluźnił uścisk. Musnął delikatnie moje wargi.
-Położysz się? -zapytał błagalnie. Zastanawiałam się dłuższą chwile, jednak w końcu doszłam do wniosku że nikt nie będzie mnie kontrolował, nikt nie będzie mi mówił co mam robić nawet jeśli radzi mi dobrze.
-Przepraszam..- spuściłam głowę i wyszłam. Chyba doszedł do wniosku że dalsze naciskanie nie ma sensu. Jeszcze trochę kręciło mi się w głowie, ale nie czułam się już na haju. Czułam się całkiem......dobrze. Zeszłam po schodach gdzie leciała głośna muzyka. Było duszno. Nie obchodziło mnie co robi Louis, niech zajmie się własnym życiem, a moje zostawi w spokoju. Smutne, ale prawdziwe. Wzięłam pierwszego lepszego drinka i poniosłam się muzyce. Gdy już byłam lekko wstawiona zauważyłam rozglądającego się Harry'ego. Wyszukiwał kogoś w tłumie. O dziwo zatrzymał wzrok na mnie. Zignorowałam to. Nawet wtedy kiedy już do mnie podszedł i coś ględził. Otrzeźwiałam dopiero kiedy złapał mnie za ramiona i potrząsnął nimi z całej siły. Rozwścieczyło mnie to.
-O-D-P-I-E-R-D-O-L   S-I-Ę ! - przeliterowałam mu to, zostawiając go w osłupieniu.
Potem już go nie widziałam. W ruch poszły kolejne drinki. Następnie film mi się urwał.
~*~
Otworzyłam niemrawo powieki, jasność która ogarniała dom sprawiło że musiałam przymrużyć oczy. Podniosłam się na rękach, zauważyłam że leże na kanapie. Dookoła jacyś ludzie. Burdel że ja pierdole. Wszędzie walały się puste puszki, kubki, butelki, jakieś niedopałki, ogryzki, resztki jedzenia. Śpiący ludzie byli dosłownie wszędzie. Założę się, że znalazłby się ktoś nawet pod stołem. Strasznie bolała mnie głowa. Takie uroki kaca. Miałam złe przeczucie, przeczuwałam że zrobiłam coś czego będę żałować. Powoli wstałam z sofy. W żółwiowym tempie udałam się do góry, pomijając to że jakaś dziewczyna właśnie narzygała im...nam na dywan. Jeśli mieszkam tu już miesiąc to mogę nazwać się częścią tego domu, nie ? Mimowolnie zatkałam sobie nos i uśmiechnęłam ciepło w jej stronę. Chciałam dodać jej otuchy ? Tak chyba tak. Nie wiem dlaczego, ale denerwowałam się jak już mówiłam miałam złe przeczucie. Na drugim piętrze spotkałam Rose.
-Hej. -uśmiechnęła się lekko.
-Cześć. -westchnęłam.
-Jak się czujesz? -zapytała
-Bywało lepiej. -mruknęłam.
-To ja zmykam do łazienki bo muszę. -zaczęła podskakiwać z nogi na nogę i wyminęła mnie.
-Rose? -zaczęłam nagle. Odwróciła się.
-Hym? -uniosła brwi.
-Chciałam cię przeprosić.
-Mnie? Za co? - przymrużyła oczy.
-No wiesz...wszystko to moja wina. Ja ci dałam psychotropy, to przeze mnie całowałaś Zayn'a... - spuściłam głowę.
-Że ja co? -zrobiła wielkie oczy.
-No ty...całowałaś Malika....nigdy go nie lubiłam, ale wtedy to przesadził...-zaczęłam gadać jak najęta.
-Stop. -uciszyła mnie gestem ręki. Z jej oczu mogłam jedynie wyczytać niedowierzanie. Tępo gapiła się przed siebie. -Przepraszam, ja...-zaczęła i wyminęła mnie szybko. Nie zamierzałam za nią iść, wiedziałam że tylko pogorszyłabym sytuacje. Poczułam złość, złość na samą siebie. To dało mi kolejny powód by sądzić że wszystko niszczę. Jestem beznadziejna. Przygnębiona poczłapałam do pokoju. Odświeżyłam się i wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne, chroniące mnie przed promieniami słońca. Musiałam przyznać że jak na listopad pogoda była bardzo słoneczna. Na tarasie zastałam Malika. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo ale było to jedyne miejsce gdzie nie śmierdziało wymiocinami i nie walali się jeszcze wpółprzytomni ludzie. Usiadałam najdalej od niego jak to było możliwe. Założyłam okulary i wystawiłam głowę do słońca. Kątem oka jednak zauważyłam że Zayn cały czas lustruję mnie wzrokiem, nie powiem irytowało mnie to i to bardzo.
-No i co się tak gapisz? -odparłam oschle.
-Po to mam oczy skarbie. -wyszczerzył się chytrze.
-Zaraz ci je mogę wydłubać. -wycedziłam przez zęby.
-Oj nie tak nerwowo,bo złość piękności szkodzi. -dalej się ze mną droczył.
-Jezu, nie dość że jesteś totalnym dupkiem to jeszcze wkurwiasz niesamowicie. - podniosłam głos podnosząc się z krzesła. Stanęłam centralnie przed nim podpierając ręce na bokach.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć. -wyczułam w jego głosie nutkę złości. On nie wstał, natomiast wyprostował się na fotelu i patrzył mi prosto w oczy. Jego wzrok przenikał przez nawet najdrobniejszy odcinek mojego ciała. Przeszły mnie ciarki.
-Myślisz że całowanie dziewczyny na której zależy mojemu bratu świadczy o tobie dobrze?! -uniosłam się, patrzyłam na niego z pogardą.
-Ty nie jesteś lepsza. -wstał tak gwłatownie że krzesło spadło i zaczął kierować się w kierunku salonu. W pierwszej chwili nie zrozumiałam znaczenia jego słów. Podbiegłam do niego i mocno chwyciłam za przedramię, tak iż się obrócił.
-Co to ma znaczyć?! -krzyknęłam aż dysząc ze złości. Jak on śmie mówić do mnie w taki sposób. Czy on właśnie nazwał mnie dziwką?! Chyba że wie o czymś o czym ja nie wiem...
-Ty nic nie pamiętasz? -zaśmiał mi się prosto w twarz, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Postanowiłam jednak się opamiętać.
-O czym ty bredzisz? -gadałam dalej nie rozumiejąc nic z tej sytuacji.
-Hah..ty na serio nic nie pamiętasz. -rzekł bardziej do siebie niż do mnie.
-Kurwa czego?! -powoli wychodziłam z siebie.
-Pozwól iż doznam tego zaszczytu i cię o wszystkim poinformuje. -uśmiechnął się. - Louis wczoraj przyłapał cię jak całowałaś się z jakimś chłopakiem. -zakończył swój monolog dalej się szczerząc. Ja poczułam jak nogi się pode mną uginają i tracę panowanie nad własnym ciałem. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Czułam jak do moich oczu w błyskawicznym tempie zbierają się łzy. Ręce drżą a oddech przyspiesza. Mulat dalej się we mnie wpatrywał, jakby oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi z mojej strony. Nie musiał długo czekać.
-Kłamiesz! -wrzasnęłam i walnęłam go w tors. Miałam ochotę się rozryczeć, ale nie mogłam. Nie przy nim.....
-Zapytaj się Louis'a, o ile będzie chciał jeszcze z tobą rozmawiać. -zakpił sobie ze mnie i zostawił mnie na tarasie. W tym momencie wybuchłam histerycznym płaczem. To co czułam w tamtej chwili jest nie do opisania. Uklękłam i wyłam. Czułam jak powoli tracę wszystko, jak grunt pod nogami mi się osuwa. W dupie miałam Zayn'a i to jakim jest człowiekiem, gówno mnie obchodziło to że w Etiopii dzieci nie mają co jeść. W tej chwili ważny był dla mnie Louis i to bym przez moją głupotę go nie straciła.

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 18

*Rose*
Dobrze jest mieć kogoś takiego jak Luisa. Nie wiem czy już mogę nazwać ją przyjaciółką ale na pewno jest kimś godnym zaufania. Mogę z nią normalnie porozmawiać i to chyba jej największa zaleta. Przez całą drogę do domu czułam na sobie czyiś natarczywy wzrok. Dopiero pod drzwiami zdałam sobie sprawę, że śledził mnie jakiś koleś w czarnym garniaku. Zrobiłam wielkie oczy. Mój ojciec posunął się tak daleko, że kazał mnie obserwować. No tego to jeszcze chyba nie było. Szybko wbiegłam do domu zatrzaskując i zamykając drzwi.
- Do reszty go pojebało. - szepnęłam sama do siebie. Ściągnęłam z siebie płaszczyk i botki po czym biegiem ruszyłam do sypialni. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że na podjeździe stoi czarne BMW. No czyli na imprezę to się chyba nie wybieram. Chociaż. Zbiegłam po schodach i wyszłam tylnymi drzwiami na taras. Zauważyłam bramkę w głębi ogrodu. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do środka. Czyli drogę ucieczki mam ustaloną. Chodź patrząc na tak na to, to jest bardzo dziwne, że jestem zmuszona z własnego domu się wymykać. Wolę jednak nie denerwować bardziej ojczulka więc oszczędzę mu nerwów. Zerknęłam na zegar w komórce. Wskazywał godzinę 16. O ile mi wiadomo impreza w domu 1D zaczyna się o 20 czy coś. Więc mam jeszcze jakby nie patrzeć 4 godziny. Postanowiłam, że coś zjem. Podeszłam do lodówki a tam. Pustka. Jedyne co to jajka. No żesz... Zapamiętać : Trzeba zrobić zakupy. Wyciągnęłam jedyną rzecz znajdującą "chłodnej szafce", znaczy nie licząc jakiegoś sera, który nie pachniał zbyt zachęcająco. Postanowiłam zrobić omlety. Nie wiele zajmuje to czasu a można się na jeść. Już po pół godziny delektowałam się smakiem potrawy. Po zjedzeniu dania talerz włożyłam do zmywarki, a kuchnie posprzątałam. Rozglądając się po otoczeniu uznałam, że jest tu za cicho. Potrzebuję jakiejś współlokatorki albo... psa ! To jest dobre... Tylko jaka rasa... Może haski. Takie rozbrykane, niewyżyte stworzonko. Zastanowię się nad tym później teraz idę się zacząć szykować na imprezę. Mam na szczęście dużo czasu. Weszłam do łazienki i już po chwili odprężałam się w ciepłej wodzie. Tego mi było trzeba. Nie wiem ile leżałam w wannie. Z pół godziny może godzinę. Wysuszyłam włosy i zakręciłam je na lokówce. Normalnie się nie maluje ale skoro wychodzę postanowiłam na delikatny makijaż. Oczy pomalowałam bronzerem, rzęsy przejechałam tuszem, a usta pomalowałam jasno różowym błyszczykiem o smaku poziomki. Pamiętam jak byłam mała i lizałam sobie usta pomalowane taką właśnie pomadką, a mama zawsze mi mówiła, że się rozchoruję albo zamienię w poziomkę. Mimowolnie się uśmiechnęłam na to wspomnienie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do garderoby. Stanęłam przed szafą z sukienkami. Wybrałam kilka i wzięłam ze sobą do pokoju. Rozłożyłam na łóżku i zaczęłam się im przyglądać. Jak zwykle nie wiedziałam na co się zdecydować. W końcu wybrałam sukienkę w kwiatki, a od pasa w górę całą czarną. Na to założyłam jeszcze jeansową koszulę i złożyłam czarne szpilki.
Poprzyglądałam się sobie w lustrze i stwierdziłam, że czegoś brakuje. Rozglądnęłam się po pokoju w poszukiwaniu jakiejś biżuterii. Podeszłam do małej skrzyneczki i ją otworzyłam, Uśmiechnęłam się pod nosem i wyciągnęłam z niej nieduży naszyjnik z zawieszką w kształcie klucza.
Zapięłam go na szyi i uznałam, że teraz jestem gotowa. Nigdy nie lubiłam kiedy dziewczyny nakładały na siebie byle więcej błyskotek. Tak tylko żeby się pochwalić. Według mnie wystarczy taki mały dodatek aby uzupełnić całość. Zostałam mi jeszcze godzina więc usiadłam w salonie i wzięłam się za pomalowanie paznokci. Wybrałam czarny lakier. Po pół godziny moje paznokcie wyschły i byłam gotowa do wyjścia. Otworzyłam drzwi na taras i przez nie wyszłam. Przy tylnej furtce rozglądnęłam się czy przypadkiem nikt mnie nie widzi. Nie zauważając żadnego obserwatora ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu chłopaków. Z oddali usłyszałam muzykę. Zadzwoniłam dzwonkiem i w drzwiach ujrzałam znanego mi mulata.
- Hej Zayn! - próbowałam przekrzyczeć muzykę i uśmiechnęłam się promiennie
- Zapraszam! - wskazał gestem ręki abym weszła i uśmiechnął się łobuzersko - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał mi na ucho
- A ty śmierdzisz alkoholem. - zaśmiałam się - Myślałam, że impreza się dopiero zaczyna. - dodałam i zmarszczyłam brwi
- Tak ale kto powiedział, że upiłem się na tej imprezie. - puścił mi oczko i zniknął w tłumie. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Czułam wszech ogarniający mnie zapach papierosów, alkoholu i potu. Nie ma to jak impreza. Ruszyłam do kuchni gdzie zastałam całującego się Louis'a z Luisą. Chwilę tak stałam i patrzyłam się na zegarek. W końcu się odkleili.
- Wow. 3 minuty i 5 sekund i to dopiero kiedy weszłam. - uśmiechnęłam się łobuzersko, a oni na mnie popatrzyli zmieszani. - Jeśli chcecie to ukrywać to bądźcie lepiej ostrożniejsi. - puściłam im oczko. Oboje zachichotali,a Luisa chciała podać mi drinka ale Lou go wyrwał.
- A panienka ma ukończone 18 lat? - zapytał z cwanym uśmieszkiem. Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. Szybko wyrwałam mu kieliszek i jednym łykiem wypiłam jego zawartość - Ej! - wystawiłam mu język.
- Mam w pokoju psychodeliki. - szepnęła mi na ucho Lus i uśmiechnęła się łobuzersko. Odwzajemniłam ten gest i zaczęłyśmy się kierować do jej pokoju. Kiedy przechodziliśmy przez salon zobaczyłam Harry'ego. Siedział na kanapie z drinkiem w ręku, a na jego kolanach siedziała jakaś blondynka. Wciągnęłam głęboko powietrze i na chwilę przystanęłam. Nasze spojrzenia się spotkały ale tylko na chwile. Szybko odwróciłam głowę i zrównałam się z Isą. Kiedy zobaczyłam Styles'a z tą... no nazwijmy to dziewczyną poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca. Do moich oczu cisnęły się łzy ale postanowiłam, że nie będę płakać. Nie ma o co. Właśnie to sobie wmawiałam. Pomrugałam szybko kilka razy i oczy wróciły do normy. Zamknęłyśmy za sobą drzwi od pokoju siostry Hazzy, a ona wyciągnęła to co miała wyciągnąć. Usiadłyśmy na podłodze na przeciwko siebie i już po chwili zaczęło kręcić mi się trochę w głowie. Zobaczyłam... chyba elfa.
- Ej Lus... Co to za halucynogeny ? - zapytałam powoli
- Chyba... Atropina. - odrzekła
- Przejebane. - podsumowałam ale nie miałam zamiaru się tym teraz przejmować - Zawsze chciałam zobaczyć jednorożca a teraz kiedy go widzę po prostu nie wierzę. - po chwili rzekłam widząc przed sobą konia z rogiem na głowie
- A ja Św. Mikołaja. Musię cię jozczjajować... Nie jest zjobionjiy z cukiejkjów. - mówiła jak dziecko
- A to chuj mu w dupę. - po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać z nie wiadomo czego. Z trudnością wstałam i skierowałam się do drzwi.
- Gdzie leziesz ? - zapytała Luisa, albo może Zajączek Wielkanocny. Nie jestem pewna.
- Po kręconego. - odparłam
- Przynieś mi Marchewkę ! - krzyknęła jeszcze kiedy zamykały się drzwi. Schodząc schodami musiałam podtrzymywać się ściany. Wszystko słyszałam jakbym była pod wodą. Ktoś przedemną stanął i mówił coś od rzeczy. Po chwili poczułam czyjeś ciepłe wargi na moich. Nie wiem czemu odwzajemniłam pocałunek ponieważ mógł to być dziadek mróz, który chciał mnie porwać ale postanowiłam zaryzykować. Nagle ktoś nas od siebie oderwał i zobaczyłam Zajączka.
- Zayn odjebało ci?! Ona nie ma pojęcia co się z nią dzieje. - dopiero teraz lekko oprzytomniałam. Całowałam się z Malikiem! Szybko pomrugałam oczami i zobaczyłam rozczarowane zielone tęczówki. Jego oczy. No to przejebane.
- Ale całuje świetnie - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem mulat.
- Nigdy cię nie lubiłam i teraz przynajmniej mam powód !... - coś tam jeszcze pierdolili ale ja za bardzo nie słuchałam. Chciało mi się płakać ale zamiast tego wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Nie mam pojęcia czemu.
- Marchewka! Weź tego Zająca ode mnie! - krzyknęłam. Nie mam pojęcia jak ale Lou się zjawił obok mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Co wyście brały?! - wrzasnął poddenerwowany
- O Marchewa! - krzyknęła niespodziewanie Luisa i rzuciła się na niego - Weź coś mu powiedz - wskazała na dziadka mroza - On nie może jej całować. - dodała pokazując w moją stronę.
- Harold? - zapytałam chyba kręconego - Wiesz co?
- No? - zapytał
- Chcę... Poskakać. - odparłam uradowana i zaczęłam podskakiwać jak głupia
- Dobra. Biorę Rose na górę. Louis zajmij się moją siostrą. A ty... - zmierzył nienawistnym spojrzeniem Malika - Nie zbliżaj się do niej - syknęła przez zęby biorąc mnie na ręce.
- To może niech ona sama zdecyduje - odparł
- Kto widział moje jajko? - zadałam to pytanie ponieważ nurtowało moją głowę.
- Taaaa na pewno - odparł Harry i zaczął wchodzić na górę po schodach. Otworzył kopniakiem drzwi od pokoju i położył mnie na łóżku. Wrócił je zamknąć, a po chwili usiadł obok mnie.
- Wiesz... - zaczęłam - Przepraszam. - przytuliłam się do jego pleców
- Za co? - udawał tępaka
- Że pocałowałam dziadka mroza. Nie wiedziałam... - dodałam i zaczęłam zalewać się łzami. - Ja naprawdę nie chciałam... - łkałam
- Hej... - przytulił mnie - Przecież nic się nie stało... - pocieszał mnie
- A ty sobie znalazłeś jakąś wiedźmę... - jeszcze bardziej się rozryczałam
- Ja z nią nic nie robiłem.
- Przysięgasz?
- Tak. - uśmiechnął się i dotknął mojego policzka. - Nie płacz. - otarł kciukiem spływające cały czas łzy. Zbliżyłam swoją twarz do jego tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Czułam jego szybki oddech na mojej twarzy.
*Harry*
Nagle wszystko przestało istnieć, gdy poczułem na ustach smak jej warg. Były chłodne, ale słodkie, chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, chciałem więcej, żeby trwał dłużej... Ale, niestety... był to jedynie ułamek sekundy. Kiedy oddaliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie, wyszeptałem jej do ucha: "Kocham cię", Ro jakby chciała odpowiedzieć to samo, jednak milczała, a jej usta ponownie znalazły się na moich w bardziej gorącym, dłuższym pocałunku. Nie chciałem od życie nic więcej, tylko jej i niczego więcej. Naszymi ciałami zawładnęło pożądanie. Włożyła ręce pod moją koszulkę. Chciałem tego ale nie mogłem na to pozwolić. Odkleiłem się od niej i szybko odsunąłem - Szkoda, że najpewniej jutro o tym zapomnisz. Albo uznasz za halucynacje. - uśmiechnąłem się smutno, pogłaskałem ją po ciepłym policzku i ucałowałem czoło. Położył się, a ja chciałem wstać ale złapała mnie za nadgarstek.
- Zostań. - popatrzyła na mnie błagalnie. Westchnąłem i położyłem się obok niej. Uśmiechnęła się zwycięsko i wtuliła we mnie. Klatka unosiła mi się miarowo co chwila w górę i w dół. Z nudów kręciła na moim torsie kołeczka opuszkami palców. - Wiesz...
- Słucham.
- Harold... Ja cię... naprawdę... bardzo... bardz... - ziewnęła - bardziej... a tam ten nic dla mnie nie znaczy... - szepnęła jeszcze na końcu i po chwili pogrążyła się w krainie Morfeusza.
Czułem jej ciepły oddech na swoim torsie. Ciekawe co chciała powiedzieć... Chodź nie sądzę, że by było to coś odkrywczego. Spojrzałam na nią jak tak spała. Uśmiechała się. Ciekawe co jej się śniło. Dotknąłem opuszkami palców usta. Czułem na niech poziomkowy błyszczyk. Nieświadomie zacząłem głaskać ją po włosach. Tego dnia, a raczej nocy nie zapomnę raczej do końca życia. Tylko jeszcze pozostaje Zayn... Czy to możliwe żeby coś czuł do Ro? Widziałem, że nie był na tyle pijany by nie być świadomym swych czynów. Więc dlaczego to zrobił... Gdyby nie Lus to mógł by zrobić coś jeszcze gorszego... Ciekawe co ona teraz wyprawia... Oby Louis sobie z nią poradził...

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 17

*Luisa*
-Tak to Tylor. - mruknęłam cicho przewracając oczami. On patrzył przez chwile to raz na mnie to raz na Nialla. Z jego oczu mogłam wyczytać że nie był zbytnio zadowolony. Od czasu ich zerwania utrzymywał z nią bardzo oschłe kontakty. Chociaż ona prosiła, błagała, groziła on pozostawał nie ugięty. To było jego pierwsze poważne uczucie, a ona od tak go skrzywdziła.
-Harry my ci to wytłumaczymy. -uśmiechnął się zadziornie Niall.
-No dobra, salon? - wskazał ręką pokój próbując opanować emocje. Oboje z blondynem przytaknęliśmy. On ruszył w kierunku dziennego pokoju przechodząc bardzo blisko mnie. Za pewne po to by upewnić się że nie piłam alkoholu razem z Taylor.  Nie wytrzymałam.
-Wiesz co Harry? Tak to ja tu ją zaprosiłam upiłam, a sama ledwo co trzymam się na nogach. - wysyczałam. -Przestań mnie na każdym kroku sprawdzać! Chyba mnie nie posrało do reszty żeby opijać się z twoją byłą, której tak samo jak ty nie toleruje! - krzyknęłam wściekle. On zdziwił się. Udając głupka. Swift chyba poszła spać, bo od dobrych paru chwil jej nie słyszałam.
- Ale o co ci chodzi? Przecież nic nie zrobiłem. - zmarszczył czoło.
- Nie? A wąchanie mnie czy przypadkiem nie jedzie ode mnie jakimś trunkiem to sama sobie wymyśliłam co? Powąchaj też Horana. - parsknęłam. On się zmieszał. Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, bo tylko prychnął i usiadł na kanapie. Boże co za kretyn. - pomyślałam ciągnąc Nialla za sobą. W głowie próbowałam sklecić jakieś zdania żeby nie wyszło dziwnie. Przysiadłam na fotelu na przeciwko Stylesa tak samo jak blondyn. Nastała niezręczna cisza.
-Więc....możecie mi do cholery powiedzieć co robi tu ta...- odwrócił głowę w jej kierunku usiłując znaleźć odpowiednie słowo. Z salonu mieliśmy na nią dobre oko. -.....dziw....dziewczyna? - westchnął.
My z Niallem na raz zaczęliśmy tłumaczyć się z zaistniałej sytuacji , nawzajem  przekrzykując. Przez co powstało wielkie zamieszanie. Harry początkowo walczył by zrozumieć chociaż cząstkę. Jednak z każdą minutą zaczęliśmy z Horankiem krzyczeć głośniej. A co najzabawniejsze tematem nie była Taylor.
-Cisza kurwa! - ryknął. Jednak było widać że to całe nasze tłumaczenie go bawi. - Niall. -wskazał palcem na chłopaka po mojej prawicy. - Daje ci prawo głosu. -zaśmiał się.
-Daje ci prawo głosu. - przedrzeźniał go śmieszną mową. Mój brat puścił mimo uszu jego wybryk. Nialler wytłumaczył już na spokojnie wszystko po kolei. Harry słuchał w skupieniu. Co rusz śmiejąc się z dziwnych min blondyna. Ja też wybuchałam śmiechem gdy ten próbował mnie naśladować. Nie szło mu to najlepiej, wyglądało to komicznie.
- I teraz nie wiemy co z nią zrobić. - wtrąciłam gdy jasnowłosy już skończył.
- Trzeba ją zanieś do twojego pokoju. - rzekł Hazza.
- Ej hola , hola dlaczego do mojego? - powiedziałam z wyrzutem. Nie chciałam żeby jakaś obca dziewczyna zarzygała mi pościel, albo co gorsza się z sikała. Nawet jeśli to wielka Taylor Swift.
-Bo jesteś dziewczyną. - pokazał mi język. Odchyliłam ramiona do tyłu krzyżując ręce.
-Co proszę? A ty jesteś jej byłym chłopakiem. Weź se ją. - rzuciłam z drwiną.
-No mówiłem wywalmy ją. - westchnął blondyn.
-Nie! - krzyknęliśmy równo z bratem spoglądając z pogardą na niego.
-Luisa. No weź się zgódź. - prosił.
-Dobra.....ale jak obrzyga mi łóżko ty sprzątasz, a na dodatek kupujesz nowe. - poklepałam go po ramieniu.
-Jezu...kto cię wychował. - jęknął podchodząc do leżącej blondynki. Zawołał Niall i oboje wtaszczyli ją do mojego pokoju. Tam położyli, przykryli kocem i zostawili. Sami zeszliśmy do kuchni. Wtedy drzwi się otworzyły i wszedł Louis. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się uroczo. Podeszłam do niego i lekko go pocałowałam.
-Cześć. -szepnęłam przygryzając dolną wargę.
-Ej moglibyście nam oszczędzić tych czułości. - zaśmiał się Niall.
-Wie ? -brunet uniósł pytająco jedną brew. Pokiwałam niepewnie głową.
-No właśnie moglibyście ograniczyć. -chrząknął mój braciszek smażąc coś na patelni.
-Oj przepraszamy Hazziątko ty moje. -Louis momentalnie znalazł się przy loczku obejmując go od tyłu i głośno się przy tym śmiejąc. Ja z bananem na twarzy udałam się w stronę Nialla.
-Cicho bądź bo jeszcze ją obudzisz. A mi się nie chce jej niańczyć. -warknął blondyn uciszając Tomlinsona. Usiadłam koło niego wgryzając się w batona. Louis przybrał dziwny wyraz twarzy.
-Kto? -zapytał zdziwiony. Odklejając się od Stylesa. Dziwnie spoglądając na wszystkich zebranych.
-Zgaduj, zgadula. - musnęłam koniuszkiem palca jego nos.
-Rose? -zapytał
-Nie...-westchnął Niall podbierając pojedyncze warzywa z tacy Harry'ego. Louis przez chwile myślał lecz nagle go olśniło.
-O nie....-walnął się otwartą pięścią w czoło.
-O tak.....-rzucił z udawanym entuzjazmem Harry.
-Co ona tu robi ? -odparł jakże opanowany Tomlinson ściskając moją rękę. Coraz mocniej i mocniej i mocniej.
-Przyszła nawalona a teraz sobie śpi......w moim łóżku. -rzekłam z wyrzutem. Poczułam jak paznokcie Tomlinsona wbijają się coraz bardziej w moją delikatną skórę. - Ała ! - wrzasnęłam strzepując jego rękę z mojej. Niall się zaśmiał.
-Nie śmiej się patafianie. - walnęłam go. Na co on wydobył z siebie jeszcze głośniejszą lawinę śmiechu.
-Oj przepraszam kochanie. - powiedział czule całując mnie w czoło. Cała złość momentalnie mi przeszła. Przeszły ciarki. Serce zabiło mocniej.
-Poćałuj. - powiedziałam słodkim dziecięcym głosem podnosząc lewą rękę. On zrobił co kazałam.
-No to w takim razie jeśli ty masz zajęte łóżko chętnie przenocuje cię u mnie. - wyszeptał mi do ucha. Ja zamruczałam.
-Wole spać na kanapie skarbie. - droczyłam się. On zrobił smutną minkę - Żartowałam. - zaśmiałam się.
-Przeginacie.  -zmierzył nas Harry groźnym wzrokiem. My szybko lecz nie chętnie odsunęliśmy się od siebie. Co rusz jednak lustrowaliśmy się wzrokiem. Ale co ja poradzę, że nie mogę się oprzeć?
-Ile ona już tu jest? - spytał Louis by podtrzymać rozmowę. Niall zrobił minę myśliciela.
-Z jakieś 2 godziny? godzinę? - wyszczerzył się. Nagle usłyszeliśmy wielki huk ja natychmiast się poderwałam patrząc znacząco na resztę. Oni nie czekając dłużej pognali za mną sprawdzić co się dzieje. Z impetem wpadłam do mojego pokoju przerażona że coś mogło stać się Taylor a co gorsza mojemu pokojowi. Nie mogłabym zdzierżyć tego że coś by potłukła lub w jakikolwiek sposób uszkodziła. Co jak co, ale jestem bardzo wrażliwa na punkcie moich rzeczy. Rozejrzałam się dookoła, Taylor najprawdopodobniej spadła z łóżka.  Z wielkim trzaskiem. Ona chyba jutro obudzi się cała poobijana. Ale co najbardziej mnie zszokowało to to że nawet nie drgnęła, nie obudziła, nic. Ma strasznie mocny sen.  Od razu wszyscy odetchnęli z ulgą.
-Boże jak dobrze że nic sobie nie zrobiła. -blondyn wypuścił powietrze z płuc. -Nie chciałbym mieć jej na sumieniu.
- A mnie tam jakoś to zbytnio nie ucieszyło. - syknął Styles i wyszedł.
- Harry! -skarciłam go próbując za nim podążyć. Jednak czyjaś ręką na moim nadgarstku zatrzymała mnie.
- Luisa, spróbuj go zrozumieć. - rzekł ciepło Tomo.
- Zostaw mnie. - podniosłam głos. On ściągnął rękę. Wzięłam trzy głębokie wdechy. - Louis przepraszam. -powiedziałam skruszona poprawiając jego włosy. On nic nie powiedział tylko przytulił mnie z całej siły. -Wiem że chcesz dobrze. - rzekłam przez jego włosy. On delikatnie wodził opuszkami palców po moich plecach. Sprawiało mi to cholerną przyjemność! Niall stał już przy Taylor próbując ją z powrotem położyć na łóżko. Szło mu to marnie. Co rusz ją upuszczał. Ona tylko cicho stękała za` każdym upadkiem, jednak dalej leżała jak kłoda.
- No helloł! Może mi pomożecie! - jęknął Nialler.
- No już idziemy. -zaśmiałam się odklejając się od chłopaka. Jakoś wgramoliliśmy ją do wyra i przykryliśmy. Wyglądała niewinnie ale dalej czuć było mocną woń alkoholu. Zeszliśmy na dół. Harry siedział przed telewizorem oglądając jakiś nudnawy film. Rozsiedliśmy się wygodnie. Wtuliłam się w Tomlinsona co chwile zamykałam oczy ciesząc się błogim spokojem ogarniającym dom.
- Kiedy przyjeżdża reszta ? -wypalił Niall z pełną garścią chipsów w buzi.
- Ej z pełną gębą się nie  mówi. -wystawiłam mu język.
- Jutro już będą. -rzekł loczek dalej wgapiając się w ekran telewizora.
- A teraz kiedy już nie jestem na ciebie zła i mi przeszło , opowiadaj. -uśmiechnęłam się zwracając się do Hazzy.
- Ale o czym ? -zdziwił się.
- No o Rose!
-Wiesz co zmęczony się zrobiłem pójdę się położyć. - ziewnął wstając z kanapy.
-Styles! -wrzasnęłam rzucając w niego poduszką. Zrobił unik śmiejąc się. Dalej podążył w kierunku swojego pokoju. Gdy film którego nazwy nie za bardzo pamiętam się skończył włączyliśmy Zieloną Mile. Uwielbiam ten film! Jeszcze mocniej wtuliłam się w Tomlinsona. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, były idealne. Niall już drzemał. Jak też czułam że moje powieki robią się coraz cięższe.Po pewnym czasie zasnęłam.
~*~
Obudziłam się. Rozejrzałam dookoła. Ale nie wyglądało to jak miejsce w którym zasnęłam. To był czyjś pokój. Za oknem było już jasno. Promyki słońca wpadały do pomieszczenia przez szparki między roletami. Przymrużyłam oczy. Obróciłam głowę i ujrzałam Louisa który się na mnie gapił.
-Louis? Co ja tu robię? -zadałam pytanie podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Usnęłaś na kanapie. Nie chciałem żeby cię rano wszystko bolało więc zaniosłem tutaj. -uśmiechnął się.
-Spałeś razem ze mną? -spytałam.
-Nie, poszedłem do pokoju Zayn'a. - rzekł przybliżając się do mnie. Teraz oboje byliśmy na przeciwko siebie. Siedzieliśmy po turecku. Patrzyłam się na jego usta. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. On chyba to zauważył. Jednak nic sobie z tego nie robił.
-Masz może na coś ochotę? -zapytał bawiąc się moimi palcami.
-Tak....mam wielką ochotę na twoje usta. -odparłam łobuzersko rzucając się na niego. On zaśmiał się i lekko od siebie odsunął.
-Kochanie chodziło mi o śniadanie. - rzekł zakładając jeden wolny kosmyk moich włosów za ucho.
-Luisie będzie przykro.....-wykrzywiłam usta w podkówkę. -.......ale trudno przeżyje. A co do śniadania sama sobie zrobię, bo jakbyś nie wiedział dzisiaj mam szkołę. - powiedziałam wstając i cmokając go w polik. Wyślizgnęłam się z jego pokoju udając się do własnego po moje rzeczy. Weszłam po cichutku nie chcąc obudzić Taylor. Ta jeszcze smacznie spała. Wzięłam to czego potrzebowałam i udałam się do łazienki. Ogarnęłam się trochę i ubrałam w czarne rurki sweterek ombre niebiesko biały i krótkie conversy. Spojrzałam jeszcze na zegar w korytarzu. 5 po 8 ja miałam na 8:50 więc powędrowałam na dół by coś wszamać. Może nie jadłam zbyt dużo, ale jednak musiałam dostarczać organizmowi chociaż trochę składników odżywczych. Zrobiłam sobie tosta i go zjadłam. Wzięłam z lodówki niegazowaną wodę i upiłam łyk. Nagle usłyszałam krzyki. Czy mi się zdawało czy to były głosy Taylor i Harry'ego? To było najbardziej prawdopodobne. Po chwili po schodach zeszła nieźle wkurzona Swift. Można było wywnioskować bo tym jak ciężkie i masywne kroki stawiała. Rzuciła mi tylko ukradkowe spojrzenie wzięła kurtkę i wyszła. Następnie zszedł Harry cały nabuzowany. Dobra nie chciałam wnikać. To co się dzieje między nimi to ich sprawa. Nie powinnam się w nie wtrącać. Najbardziej co mnie teraz ucieszyło to to że jej nie ma. Jednak nie wytrzymałam. Ciekawość wygrała.
-Co się stało? -zapytałam gdy loczek przechodził koło mnie.
-Jak ja jej nie cierpię. -wysyczał nerwowo gestykulując rękami. To u nas rodzinne.
-Wiesz co? Zauważyłam. -parsknęłam.
-Wszedłem do twojego pokoju sprawdzić czy jeszcze jest. Ona siedziała na łóżku więc grzecznie podchodzę i pytam co to wczoraj miało być, a ona znowu że tęskni że bla bla coś tam zaczęła mi kadzić. Wkurwiło mnie to mocno więc kazałem jej wyjść. No a ona od razu na mnie z ryjem. - fuknął napierając obiema otwartymi dłońmi na blat.
-Dobra nie unoś się tak. Ważne że już jej nie ma. - wyszczerzyłam się. Nie miałam już czasu na dłuższe pogawędki bo musiałam się zbierać do szkoły. Rzuciłam zwykłe cześć i wyszłam. Szłam energicznie. Po drodze spotkałam znajomych i z nimi podążyłam dalej. Weszłam do klasy. Na szczęście pierwszy raz od nie pamiętnych czasów nie spóźniłam się. Od razu w oczy rzuciła mi się Rose. Nie wyglądała na szczęśliwą. Jak zwykle usiadłam koło niej. Ona unikała mojego spojrzenia. Kiedy rozbrzmiał dzwonek Rose nie postrzeżenie wymknęła się z klasy. Zauważyłam to i szybko do niej podbiegłam.
-Rose możemy pogadać. -powiedziałam pół szeptem zatrzymując ją.
-Wybrałaś sobie odpowiedni moment naprawdę. - rzuciła do siebie.
-Naprawdę mi na tym zależy. -spojrzałam na nią błagalnie ściskając mocniej jej rękę.
-Dobra. - wyjąkała biorąc mnie na bok. Widziałam jak dziewczyny się na nas patrzą. Zgadywałam że to z powodu Rose i Harry'ego, bo o mnie i o Louise jeszcze nikt nie wiedział. Jeszcze. Byłam przygotowana że kiedyś to będzie musiało wyjść na jaw prędzej czy później. Wolałam jednak później.
-Czemu nie odbierałaś telefonów? - zadałam pytanie marszcząc brwi.
-Powiedzmy że sprawy się trochę skomplikowały. - mruknęła.
-Co to znaczy skomplikowały? - spytałam nic nie rozumiejąc z tego co powiedziała.
-Ojciec nie pozwolił mi się z wami zadawać...- zaczęła. -...znaczy. -dodała. -....nie tyle co zadawać co pokazywać się z wami publicznie. - sprostowała. -....a wiesz jak to z mediami jest. Są wszędzie. -zakończyła swój monolog.
-Nie dobrze. Ale damy radę. - podniosłam ją na duchu. Nie ma to jak przez całe życie mieć córkę w dupie, ale jak chcę sobie ułożyć w końcu życie i być szczęśliwa to naglą ją kontrolować.
-Wiem. Cóż z niego za wspaniały ojciec. - dodała z ironią. Zaśmiałam się.
-A jak tam z moim bratem? Bo wczoraj nie był za bardzo gadatliwy. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Na razie przyjaźń. - odwzajemniła uśmiech. -To jest za bardzo zagmatwane. Póki co muszę wyjaśnić i zakończyć parę spraw. Powinnam wszystko sobie w głowie poukładać. - rzekła.
-Rozumiem. - wyszczerzyłam się.
-A jak tam ci się układa z Louisem? - zabawnie poruszyła jedną brwią.
-Wiesz że nawet dobrze. - uniosłam się uroczym śmiechem.
-Pasujecie do siebie. - wypaliła. Na co ja tylko żąchnęłam. Przypomniałam sobie o imprezie. Postanowiłam chociaż spróbować przekonać brunetkę by na nią przyszła.
-Ej Rose, bo dzisiaj jest impreza wiesz z racji tego że jest piątek, może byś wpadła. -zaczęłam.
-To będzie trudne, ale....-zawahała się. -Postaram się przyjść.
-To wspaniale. Harry się ucieszy. -puściłam jej oczko.
-A ile jest zaproszonych osób? - spytała.
-Ja zaprosiłam prawie wszystkie moje kontakty więc z jakieś 70 osób, plus tam jacyś znajomi chłopców. Uwierz będą się pchali drzwiami i oknami. Każdy chcę poznać One Direction. -zaśmiałam się. -......To nawet trochę dziwne...-zamyśliłam się. Cieszyłam się że przyjdzie. Bądź co bądź zbliżyłyśmy się do siebie. Już nie byłyśmy sobie takie obojętne.
 Całą przerwę spędziłyśmy razem. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Zdaje sobie sprawę że jesteśmy w tej chwili najbardziej rozpoznawalnymi dziewczynami w tej szkole. Podchodzili do nas jacyś chłopcy, dziewczyny.  To było trochę krępujące. Starałyśmy się być miłe, ale po którejś takiej sytuacji po prostu ich  spławiałyśmy. Niektórzy też podchodzi i dopytywali się o informacje względem imprezy. Inni zaś podchodzili i jarali się że siostra Stylesa zaprosiła ich na posiadówkę. My wtedy razem z Rose wybuchałyśmy dzikim rechotem. Ludzie naprawdę nie rozumieją, że my jesteśmy zwykłymi nastolatkami. To media robią z nas gwiazdy, czasami wbrew naszej woli.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ponieważ was trochę zaniedbałyśmy wstawiłam dzisiaj dwa rozdziały. Są jakie są niestety lepsze nie będą hehe. Chciałabym jednak uprzedzić, że teraz rozdziały będą pojawiać się nieregularnie. Może co trzy, pięć dni, a może co tydzień lub dwa. Sama nie wiem ponieważ zaczynają się wakacje i obie mamy je zaplanowane. Ale sądzę, że jednak nie zaniedbam tego bloga więc to jest tylko taka informacja. :)))

Rozdział 16

*Harry... W tym samym czasie...*
Luisa miała racje. Muszę zawalczyć. Nie jestem jakimś mazgajem, który będzie płakał. Nie poddam się póki nie dostanę tego czego chcę. A pragnę Rose. Szybkim krokiem prawie truchtem wysiadłem z mojego czarnego Range Rover'a i skierowałem się pod drzwi jej domu. Chwile się zawahałem ale to nie trwało długo. Zebrałem w sobie wszystkie siły i zapukałem trzy razy. Usłyszałem ciche " Już idę " i charakterystyczny dźwięk otwierania zamków. Po chwili ujrzałem Rosalie. Miała czerwone oczy i lekko spuchniętą twarz. Czyżby płakała ? Tak czy inaczej dla mnie wciąż jest piękna. Kiedy mnie zobaczyła na jej twarzy zagościł strach. Próbowała zamknąć drzwi ale ja zatrzymałem je nogą.
- Czego chcesz ? - próbowała mówić normalnym głosem lecz ja za dobrze ją znałem.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałem spokojnie
- Nie mamy o czym. - widziałem, że udawała
- Rosalie myślę, że jednak mamy. - odparłem. Chwile się zawahała. Rozglądnęła się dookoła jakby obawiała się, że ktoś na nas patrzy. Westchnęła ciężko po czym otworzyła szerzej drzwi. Uśmiechnąłem się w duchu. Wpuściła mnie. To dobry początek. Wszedłem za nią do salonu i usiadłem na wskazanym przez nią miejscu. Wyglądała na bardzo poddenerwowaną. Stukała nerwowo palcami o oparcie kanapy unikając mojego wzroku. Chwilę trwaliśmy tak w ciszy.
- Napijesz się czegoś ? - zapytała
- Rose... Co się dzieje ? - westchnęła przeciągle i splotła swoje palce
- Nie powinieneś przychodzić. Najlepiej zrobisz zapominając o mnie. - pierwszy raz odważyła się popatrzeć mi w oczy. Przybliżyłem się do niej i objąłem jej zimne dłonie swoimi.
- Niestety to nie możliwe. - uśmiechnąłem się najlepiej jak umiałem i kontynuowałem - Jak pewnie wiesz ja się nie poddaje.
- Zauważyłam... - prychnęła lekko rozbawiona
- Posłuchaj. Znasz moje uczucia. Zależy mi na tobie jak na jeszcze żadnej innej. - już chciała coś powiedzieć lecz jej nie pozwoliłem - Nie mów, że mi się wydaje. Odkąd cię zobaczyłem nie potrafię przestać o tobie myśleć. Budzę się i zasypiam widząc twoją twarz. Nawet w snach mnie prześladujesz. Chcę się dowiedzieć od ciebie co ty czujesz do mnie. Jeśli powiesz mi, że jestem ci obojętny, zrozumiem. Zostawię cię i już nigdy mnie nie zobaczysz. Wystarczy słowo, a zrobię wszystko o co poprosisz. - ostatnią część już wyszeptałem
- Harry... - chwilę się zatrzymała i już przewidywałem najgorsze - Mogę powiedzieć ci teraz, że jesteś mi obojętny... że nie zależy mi na tobie i nic mnie nie obchodzi... Ale tego nie zrobię. Ponieważ mam dość okłamywania osób, które są dla mnie ważne. Tak zależy mi na tobie. I to cholernie. To jednak niczego nie zmienia. - posmutniała i z jej pięknych błękitnych oczu popłynęła samotna łza.
- Dlaczego ? - zadałem pytanie, na które najwyraźniej nie chciała odpowiedzieć - Ro proszę jeżeli faktycznie ci na mnie zależy odpowiedz.
- Jeśli pojawię się na jakiejś okładce z tobą, Louis'em czy kimkolwiek z waszego otoczenia mój ojciec mnie stąd zabierze. Najpewniej jeszcze nie dawno bym się z tego powodu ucieszyła... Jednak to się zmieniło kiedy poznałam ciebie... i kiedy dowiedziałam się o Lou. - chwyciłem za jej podbródek zmuszając ją tym samym do popatrzenia mi w oczy.
- Mam jeszcze jedno ostatnie pytanie. Kochasz mnie? - zrobiłem to. Zadałem to pytanie. Teraz jednak mam straszne przeczucie, że odpowiedź mnie rozczaruje.
- Harry... - zaczęła
- Tak czy nie. - odparłem
- Ja... - splotła moje palce ze swoimi, a drugą dłoń ściągnęła moją z jej twarzy. Popatrzyła się na nasze ręcę i na jaj twarzy mogłem zobaczyć zarys zbliżony do uśmiechu. - Czekasz na jedno znaczną odpowiedź. Nie mogę ci jednak jej udzielić. Ponieważ miłości nie da się określić jednym słowem. - w moich oczach zabłysnęła iskierki nadziei
- Mam rozumieć, że ty...
- Tak. Kocham cię... - szepnęła. Zacząłem zbliżać swoją twarz do jej lecz ona szybko wstała - Kocham ale w cale tego nie chcę! - krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Nie rozumiesz?! Nigdy nie będziemy razem! - schowała swoją twarz w dłoniach - Nigdy... - powtórzyła
-Masz racje. Nie rozumiem. - wstałem i do niej podszedłem - Jeśli to co mówisz jest prawdą i mnie kochasz to nie pojmuje dlaczego nie możemy być razem. - chwyciłem ją za przedramię lecz ona się wyszarpała i podeszła do okna. Patrzyła przez nie jakby chciała zobaczyć odpowiedź.
- Życie to nie bajka Harry... Nie wystarczy tutaj księżniczka, rycerz na białym rumaku i miłość... W tym świecie decydującą role grają pieniądze, sława, pochodzenie... Dlatego nie możemy być razem... Ponieważ ty i ja żyjemy w zupełnie innym otoczeniu. Ty żyjesz w świecie imprez, zabawy, a ja... Przez całe życie uczono mnie manier. Mówiono co mogę, a czego nie. Potem mój ojciec został prezydentem. Zostawił mnie i mamę... Wyjechał... Zostawił nas... Po jej śmierci mnie lekceważył. Posługiwał się mną jak marnym przedmiotem, którym miał się pochwalić przed znajomymi, a potem rzucił w kąt... - słuchałem jej wpatrując się w nią.
- Więc co... Chcesz się poddać? Wmówić sobie, że nigdy mnie nie spotkałaś?
- Myślę, że tak będzie lepiej.
- A ja myślę, że ty najzwyczajniej w świecie się boisz. Boisz się miłości. - złapałem ją pewnie za ramię i odwróciłem w swoją stronę. W jej oczach spodziewał zastać złość, oburzenie... a one wyrażały tylko smutek.
- Mylisz się. Nie boję się miłości tylko jej skutków. Jestem tchórzem. Zdaję sobie sprawę z tego. Ale zbyt wiele razy mnie zraniono żebym mogła sobie pozwolić na więcej - jej głos mogłem ledwo usłyszeć ponieważ tak cicho mówiła.
- Nie zakładaj od razu, że cię zranię. W przeszłości może i byłem flirciarzem... Nie mogę temu zaprzeczyć. Ale jedyny powód dla którego taki byłem był taki, że tak naprawdę desperacko pragnął poczuć, że komuś zależy na mnie. Że mi na kimś zależy... I właśnie to czuję kiedy jestem z tobą. I nie pozwolę żebyś odeszła.
- Harry ale mój ojciec...
- Niech sobie w bije do głowy, że gówno mnie interesuje co on sobie ubzdurał. Nie pozwolę mu mi cię zabrać. Nie teraz kiedy zdałem sobie sprawę z tego co czuję i kiedy usłyszałem to co czujesz do mnie ! Wiem, że może nie jesteś gotowa na związek. Ale pamiętaj, że ja będę czekać. - zobaczyłem delikatny uśmiech na jej twarz. Poczułem jak się we mnie wtula. Czułem jej niespokojny oddech na moim torsie, ciepłe dłonie na karku i szybkie bijące serce
- Dziękuje... - szepnęła do mojego ucha
- Nie masz za co. - przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie - Więc, jaka jest twoja decyzja ?
- Na razie przyjaciele...
- A to może okazać się trudne... - odsunąłem  się od niej i zmierzwiłem swoje włosy - Nie wiem czy dam radę się przy tobie opanować. - uśmiechnąłem się łobuzersko. Usłyszałem jej piękny melodyjny śmiech, który mógłbym słuchać całymi dniami. Dotknąłem jej policzków i otarłem z nich łzy - Nie płacz...
- Według życzenia. - uśmiechnęła się promiennie - Postaram się coś zrobić z moim ojcem. Masz racje. On nie będzie mnie kontrolował. - dopiero teraz zauważyłem w co była ubrana. Duża czarna koszulka i krótkie szare spodenki. Jęknąłem w duchu.
- Mogę coś powiedzieć? - zapytałem nie pewnie
- Mów.
- Wyglądasz strasznie seksownie. - uśmiechnąłem się łobuzersko
- Harry ! - zaśmiała się - Kompletnie o tym zapomniałam. Polecę na górę się przebrać i... - już miała wychodzić ale złapałem ją za nadgarstek
- Nie... Tak mi się podobasz. - mruknąłem jej do ucha i poczułem jak przechodzą ją ciarki. W myślach uśmiechnął się triumfalnie.
- Mieliśmy być przyjaciółmi. - jękneła i się ode mnie oddaliła. Krótko się zaśmiałem i złapałem ją w pasie
- Mieliśmy... Jednak nie które rzeczy nie podlegając naszemu wpływowi. - podniosłem ją i po chwili usadziłem na swoich kolanach siadając na kanapie.
- Nie które... Ale akurat te podlegają. - szybko wstała i pokazała mi język
- Przecież nie umiesz mi się oprzeć. - odparłem
- Skarbie raczej ty mnie...
- Z grzeczności nie zaprzeczę. - jednocześnie się zaśmialiśmy
- No to co robimy? - zapytała i usiadła obok mnie
- Dobrze wiesz co je chcę robić. - po tych słowach dostałem poduszką
- Przyjaciele tak się nie zachowują. - odparła
- Tak ale za zwyczaj oni nie mają takich pięknych przyjaciółek.
- Mówię poważnie, przestań. - nie zbyt się tym przejąłem ponieważ dziewczyna wciąż się uśmiechała.
- Ja też.
- Oglądamy film? Świetny pomysł. - udała, że nie słyszała mojej poprzedniej wypowiedzi na co się krótko zaśmiałem.
*Rose*
W tym momencie czułam się naprawdę szczęśliwa. Siedziałam w jego objęciach i było mi dobrze. Nie obchodziło mnie jutro. Ważne jest, że wszystko sobie wyjaśniłam z Harrym i go nie straciłam. Może nie jesteśmy razem ale przyjaźń mi na razie odpowiada. Nie wiem czy wytrzymam jak będzie flirtował z jakimiś dziewczynami ale na razie to nie jest ważne. Teraz liczy się zapach tych jego cudownych perfum, które czuję dookoła. Poczułam jak zaczyna głaskać mnie po włosach na co się uśmiechnęłam.
- Chyba będę już leciał. - usłyszałam
- Yhymm... - odparłam na znak zrozumienia
- Nie zatrzymasz mnie? - zapytał z nutką nadziei
- Faktycznie jest już dość późno - powiedziałam. On wstał zostawiając mnie samą na kanapie.
- Pożegnasz mnie chociaż? - uśmiechnął się łobuzersko
- Pa Harry. - podeszłam do niego i delikatnie musnęłam ustami jego policzek. Uśmiechnął się z satysfakcją. Poszedł w stronę drzwi lecz zaraz za nimi się zatrzymał.
- Mogę liczyć na więcej.
- Nie sądzę. - pomachałam mu i zamknęłam drzwi przed nosem. Westchnęłam jeszcze i spowrotem zajęłam wygrzane miejsce na którym spędziłam ostatnie 2 godziny. Wyczerpana emocjonującym dniem zasnęłam na kanapie.
*Harry*
Można powiedzieć, że byłem zadowolony. Może jeszcze jej nie miałem ale przy najmniej zostaliśmy przyjaciółmi. Teraz kiedy znam jej uczucia na pewno nie odpuszczę. Można powiedzieć, że zmuszę ją żeby je okazała. Jeszcze nie wiem jak ale na pewno to zrobię. W końcu nikt mi się nie może oprzeć. Wszedłem do domu jak gdyby nigdy nic nucąc sobie Lane Dey Rey "Ride". Nagle moją uwagę przykuło coś co na pozór mogło by przypominać człowieka. Nie czekając długo przyjrzałem się postaci. Przetarłem oczy nie wierząc w to co widzę. Czy to mogła być ? Nie... I to na dodatek pijana jak bela? Ale kiedy wypowiedziała to jedno słowo "Sweetheart" trochę niezrozumiale , ale jednak wiedziałem. Wiedziałem że to była ona. Ogarnęła mnie fala nie pohamowanej złości. Popatrzyłem przed siebie. Ujrzałem moją kochaną siostrzyczkę i Niallera. Nie czekając długo spytałem.
-Czy to...?

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 15

*Luisa*
-Lou to idź do domu po rzeczy , a ja pójdę zobaczyć co się dzieje u Harry'ego , ok? -rzekłam zwracając się do szatyna.
-Dobrze. - odparł przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Wróć za niedługo. -wypaliłam kiedy już się od siebie odkleiliśmy. Chciałam już iść , ale zauważyłam że Tomlinson cały czas trzyma mnie za rękę.
-Yyyyyyy...Louis ty wiesz że mnie trzymasz , nie ? -zapytałam lekko rozbawiona.
-Nie chcę żebyś szła. -powiedział robiąc smutną minkę.
-Daj spokój, nie idę na wojnę, wrócę. - powiedziałam strzepując jego rękę z mojej. Ruszyłam w kierunku mojego domu. Jednak niebieskooki znów chwycił mnie za ramie i przyciągnął do siebie.
-Ale na pewno ? -zapytał uśmiechając się.
-Louis ! -wydarłam się.- tak na pewno. -dodałam już spokojniej. Cmoknęłam go jeszcze i pognałam do domu.
~*~
-Już jestem ! -krzyknęłam z przedpokoju. Lecz nikt mi nie odpowiedział. Weszłam do kuchni ale Harry'ego tam  nie było. W salonie i na drugim piętrze także. Wreszcie znalazłam go na tarasie. Jedyne co przykuło moją uwagę to to że trzymał w ręce papierosa. Z tego co mi wiadomo , wcześniej brzydził się tego typu używkami. Najbardziej uczulony był właśnie na papierosy.....Zaciekawiona ruszyłam ku niemu. On zauważył mnie jednak nic sobie z tego nie zrobił. Dalej dopalał peta.
-Od kiedy palisz? -nie zawracałam sobie głowy jakimiś zbędnymi wstępami.
-Nie pale. Tak jakoś wyszło. -odparł od niechcenia dalej wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.
-Harry czy coś się stało? Dziwnie się zachowujesz..-zmierzyłam go wzrokiem. Na pozór wydawać by się mogło iż wszystko gra ale w jego głosie , ruchach było coś czego od dawna nie widziałam. Emanował obojętnością , jakby był obrażony na cały świat. Postanowiłam  dowiedzieć się co go tak trapi.
-Zajmij się lepiej swoimi sprawami. -prychnął zaciągając się dymem z papierosa. Ja jak gdyby nigdy nic wyrwałam mu go , rzuciłam na ziemie i zdeptałam. Ten ze stoickim spokojem wyciągnął kolejnego z paczki. We mnie aż się zagotowało.
- Co ty odpierdalasz Harold ?! - wrzasnęłam i wyrwałam mu ponownie fajkę.
- Ty możesz ja nie ? - zapytał
- Ja to inna sprawa. - odparłam. Uśmiechnął się pod nosem lecz po chwili jego twarz zyskała znów obojętny wyraz - Harry powiedz co się stało. - położyłam dłoń na jego ramieniu
- Straciłem ją. - szepnął cicho a jego szmaragdowe oczy się zaszkliły. W tej sytuacji oddałam mu papierosa trzymanego w ręce. On jednak go zgasił.
- Na pewno nie jest tak źle. - próbowałam go pocieszyć
- Nie. Jeśli dziewczyna od ciebie ucieka to gorzej być nie może. - westchnął. Chwile się zastanowiłam co na to odpowiedzieć.
- Zależy ci na niej? - spojrzał na mnie. W jego oczach nie mogłam dostrzec tych iskierek radości co zazwyczaj. Tylko łzy.
- Do czego zmierzasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Jeśli tak jest to nie możesz się poddać. Walcz o nią.
- To nie ma sensu. - westchnął zrezygnowany
- Mój brat nigdy się nie poddaje. Tym bardziej nie w takiej sprawie! - wrzasnęłam na niego
- Ona...
- Powiedziała kategorycznie nie? - zapytałam
- No... Nie. - odparł
- Więc nie jesteś jej obojętny. Może po prostu musi to przemyśleć? - uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- To nie zmienia faktów. ONA MNIE NIE KOCHA. - powiedział powoli a po jego policzku popłynęła pojedyncza łza
- Ona tak powiedziała czy ty sobie to ubzdurałeś? -spojrzałam na niego znacząco.
- W sumie to nie...ale. -próbował coś z siebie wykrztusić.
- Harry nie snuj teorii, wal prosto z mostu. To najlepszy sposób na dowiedzenie się prawdy. - poklepałam go po ramieniu.
- Nie wiem co o tym myśleć. - pokręcił głową wzdychając.
- Harry , rada na przyszłość....nie myśl bo ci to nie służy. -powiedziałam z chytrym uśmieszkiem by jakoś rozładować napięcie.
-To nie śmieszne. -jęknął. - Kurwa nie jestem mięczakiem a czuje że zaraz się popłacze! - rzekł bezradnie zakrywając twarz dłońmi. W tamtej chwili zrozumiałam że to nie jest zwykłe zauroczenie, on poczuł do niej coś więcej. Harry nie płakał z byle powodu. Uklękłam przed nim i ujęłam jego twarz. Jego oczy były zaszklone. Co jak co , ale nikt z nas nie lubi kiedy jego krewny cierpi. I ta myśl że nawet nie wiem jak bardzo byś chciał, nie możesz mu pomóc.  Ta bezsilność , która doprowadza cię do szaleństwa. Gdy tak patrzyłam prosto w jego oczy zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie umiałam wymyślić nic sensownego, nic co podniosło by go na duchu. Więc po prostu go przytuliłam, chciałam by czuł że jestem blisko, że może na mnie polegać, nie ważne co by się działo, nieważne jak bardzo się obrażamy, wyzywamy, dokuczamy sobie. Chciałam by wiedział, że pomimo tych wszystkich przeciwności losu, przykrych słów, czynów będę go wspierać. Czułam jak odwzajemnia mój uścisk. Trwaliśmy tak dłuższą chwile.
- Luisa powiedz co mam robić ?! No co ?! -wrzasnął.
- Ty się jeszcze pytasz ? Walcz o nią ! -krzyknęłam z entuzjazmem zachęcając go do działania.
–  Mam iść do niej i co dalej ? Powiedzieć że ją kocham i być ofiara kolejnego odrzucenia ? -pokręcił głową.
- Harold ty chyba dalej nie rozumiesz najistotniejszej rzeczy...- spojrzałam na niego.- walczyć trzeba zawsze bo jak to mówią dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. A teraz idź do niej i powiedz co leży ci na sercu. -poklepałam go po ramieniu.
- Dzięki , dzięki za wszystko. - ucałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
Byłam usatysfakcjonowana z tego faktu że komuś pomogłam  nie, może nie pomogłam ale zmotywowałam do działania. Nie często zdarza mi się zrobić coś dobrego zazwyczaj tylko rozrabiam , więc jeśli wydarzy się coś takiego w środku świętuje małe zwycięstwo. Jestem o krok bliżej.  No , ale jeśli zrobiłam coś dobrego to teraz mogę po grzeszyć dlatego zrobimy imprezę ! Tak to dobry pomysł. Chwyciłam za telefon i wysłałam wszystkim znajomym  zaproszenie na nasiadówkę. Może oprócz jednej z którą chciałam pogadać osobiście jutro w szkole. Tak Rose , nie wiem dlaczego nie odbierała ode mnie telefonu. Może się jej rozładował ? Nie miałam głowy by teraz o tym myśleć. Moje myśli krążyły teraz wokół imprezy. Na wszelki wypadek dodałam też twitta  na tt z informacją o bibie. Miała odbyć się jutro czyli w piątek. Martwiłam się trochę o chłopców jak na to zareagują. Jeszcze nic nie wiedzą. Jakoś się ich przekona. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poszłam zobaczyć kto nas odwiedził. Był to Paul, Niall z Lux na rękach i  Tom ojciec dziewczynki. Nie wiedziałam że Niall już wrócił ze swojej ojczyzny.
- Yyyy...hej ? -zapytałam zdezorientowana. Nie wiedziałam że miał nas odwiedzić Tom i mała Lux. Ale z drugiej strony cieszyłam się, ten bachorek był uroczy.
-Hej Lus. -usłyszałam ciężki baryton Paula. Niall coś tam mruknął pod nosem a Tom poszedł przewinąć małą, bo chyba narobiła w gacie. Ohyda.
- Mogę wiedzieć co cię tu sprowadza ? -uśmiechnęłam się najsłodziej jak tylko potrafiłam. I zwróciłam się do Paula. Wiedziałam że nie przepada za mną, ale trudno jestem teraz częścią tego ich zasranego One Direction.
- A chciałem przyjść zobaczyć jak wam się żyje w 6. -burknął. -rzekł siadając na kanapie. - Luisa czy mogłabyś mi zrobić kawę?
-No oczywiście już biegnę. -rzekłam od niechcenia i ruszyłam w kierunku kuchni. Tam zastałam Niallerka podgrzewającego kawałek pizzy.
-Wysłał cię po kawę, co? -uśmiechnął się ciepło.
-Skąd wiedziałeś ? -zaśmiałam się.
-Uwierz znam go nie od dziś , a dokładniej jakieś dwa lata. -pokazał ząbki.
-Kiedy wróciłeś z Irlandii ? -zadałam pytanie
-Wczoraj. No wiesz byłem tutaj odłożyć walizki, ale nikogo nie było. -uśmiechnął się.-No a potem zadzwonił Josh i tak jakoś wyszło. Rano zadzwonił Tom czy nie mógłbym mu pomóc przy małej. Zgodziłem się. No i przyszliśmy tutaj. -zakończył swój monolog. -A jeszcze się nie przywitaliśmy. -zrobiłam głupią minę.
-No jak to nie ? -zdziwiłam się. -przecież powiedziałam hej. -zaśmiałam się.
-Myślisz że mi zwykłe "hej" wystarczy? -wyśmiał mnie. Ja dalej nie rozumiałam o co mu chodzi.
-No chodź tu. -rzekł wyciągając ręce na znak bym podeszła bliżej. Nie pewnie zrobiłam krok w tył ,a on objął mnie. To o to mu chodziło ! Luisa i jej brudne myśli. Nie powiem był ciepły i ładnie pachniał. Schowałam głowę w zagłębie jego szyi. Trwaliśmy tak chwile. Zaciągnęłam powietrza i zaczęłam.
-Niall bo jest sprawa....bo my no z Louisem jesteśmy razem..- nie skończyłam zdania bo on mi przerwał.
- Co?! - zrobił wielkie oczy. - Myślałem że ty i on to....- zawahał się.
- To? - ponaglałam go.
- No wiesz nic poważnego. - dokończył.
- W takim razie myliłeś się. - uśmiechnęłam się.
- Życzę wam szczęścia. -odwzajemnił wyszczerz, lecz miałam wrażenie że nie jest to szczere.
Chciałam żeby wszyscy dowiedzieli się teraz niż później.  Miałam większy mętlik w głowie dobrze poniosły nas emocje ale co teraz? Będziemy żyli w ukryciu? Z niecierpliwością czekałam na przybycie Tomlinsona. Posłusznie zaniosłam napój grubasowi. Wiecie tak zdrobniale nazywam Paula.  Bo kurwa oboje darzymy się taką sympatią, nie uwierzycie.
- Masz. - rzuciłam jak na skazanie.
-Trochę grzeczniej. - zmierzył mnie wzrokiem.
-Proszę o to kawa dla idioty co nie umie sam sobie jej zrobić! - wrzasnęłam. - lepiej? - uśmiechnęłam się uroczo. - też tak myślę. -uprzedziłam jego odpowiedź. I pognałam na górę do swojego pokoju. Czym prędzej wybrałam numer do Louisa i czekałam z niecierpliwością aż odbierze.
-Halo? - usłyszałam ten melodyjny głos
-Louis...- już miałam mu powiedzieć, że mam wątpliwości co do nas, ale postanowiłam poczekać do jego przyjścia więc po prostu wypaliłam. - kiedy będziesz ?
-A co już się stęskniłaś? - powiedział czule.
-Tak, właśnie. - westchnęłam.
-Za jakieś 15 do 30 minut. Wiesz musiałem zostać dłużej u Rose a potem jeszcze poszedłem odwiedzić Josha.
-Okej czekam...a i jeszcze jedno jutro jest impreza. - ostatnie  zdanie powiedziałam dość szybko.
-Impreza? Super! - zaśmiał się.
-Też się ciesze. Wracaj szybko. - rzekłam i rozłączyłam się. Położyłam się na łóżku. Leżałam tak i rozmyślałam. O wszystkim. Jak dużo zmieniła przeprowadzka tutaj. I mogę to przyznać  zmieniłam się chyba na lepsze...Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Co jak co w tym domu jest on bardzo głośny że nawet na drugim piętrze go słychać. Szybko się poderwałam bo znając Nialla nie ruszy się tylko będzie czekał aż ja przyjdę i łaskawie wpuszczę gościa do domu. Tak było i tym razem. Chwyciłam za klamkę i stanęłam jak wryta lekko zszokowana widokiem który tam zastałam. Taylor? Mówi wam to coś. Po paru sekundach zdążyłam zauważyć że była pijana , co ja mówię nie pijana zalana w trzy dupy! No pięknie. Jeszcze tego mi tu jeszcze brakowało pijanej byłej mojego brata!
-Taylor? -zapytałam trochę zdziwiona i zła. Wiedziałam po co tu przyszła. Nie miałam zamiaru jej wpuszczać, jednak odezwał się rozsądek. Nie mogę jej ledwie trzymającej się na nogach wyrzucić. Zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, żeby sobie jeszcze coś zrobiła. Co jak co, ale jakieś morale posiadam. Nawet jeśli ta dziewczyna wyrządziła nam wiele złego.
-Tak to ja. Jest Harruś. -zaczęła bełkotać była tak odurzona alkoholem że potknęła się i nie kontrolując równowagi uwiesiła mi się na szyi. Jej mocny oddech, nie powiem strasznie cuchnący owiał moją twarz. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem czy to od jej zabójczego tchnienia czy od tej całej chorej sytuacji. Swift ciążyła mi coraz bardziej. Na dodatek cały czas coś niezrozumiale dukała i rechotała. Potrzebowałam pomocy.
-Niall! -wrzasnęłam podtrzymując ciągle zsuwającą się z moich ramion blondynkę.. Nie powiem wyglądała na lżejszą.
-Horan! Jedzenie! - powtórnie wydobyłam z siebie dziki okrzyk zwabiając blondynka podstępem. Przecież to jest taki leniwy że kurwa nie mogę !
-Co? Gdzie? - z prędkością światło wyłonił swój głupi łeb zza ściany. Gdy zobaczył mnie i mało co kontaktującą ze światem jasnowłosą spoważniał i z dziwnym wyrazem twarzy zaczął zbliżać się w naszym kierunku.
-Niestety nie mam jedzenia, ale... mam Taylor! -uśmiechnęłam się krzywo podnosząc ręce do góry co równało się z upadkiem Swift. A ma zdzira! Powiem że nie chcący. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Lecz Niall szybko do niej podbiegł i próbował ją podnieść. Coś tam krzyczał i śmiał się. Ja żeby nie było że zrobiłam to celowo też zaczęłam okazywać  troskę.
-O boże! Przepraszam! - wrzasnęłam i uklękłam przy blondynce. Ta jednak nic sobie nie robiła z tego że przed chwilą zaliczyła glebę stulecia. Tylko gapiła się w sufit z  uśmieszkiem.
-Jaka faza. - krzyknęła próbując wstać, ale na marne bo znowu spadła na tyłek. Przewróciłam oczami. Postanowiłam wziąć Niallera na tak zwaną stronę i zapytać co dalej z nią robimy. Zważywszy na to że jesteśmy sami , bo "goście" czyli Tom, grubas i Lux sobie poszli a na dodatek w każdej chwili może przyjść Harry. Byłam pewna że nie ucieszy się na ten widok. Niall w ogóle nie przejął się tym że na środku przed pokoju leży nam prawie martwa piosenkarka muzyki contry i była dziewczyna mojego brata. Cały czas lał z niej bekę.
- Przestań się cały czas śmiać ! - wrzasnęłam, dając mu kuksańca w ramię.
- Hahahaha.Ał.Hahahaahah. Ale to śmieszne. - wyglądało na to że nie mógł opanować psychopatycznego rechotu.
- No w chuj śmieszne. Jeszcze ją rozbierz, zrób zdjęcia i wrzuć na twittera. -dodałam złośliwie. On zaczął kiwać głową lustrując ją wzrokiem. -żartowałam. -dodałam szybko. On posmutniał. Po chwili jednak opamiętał się.
- To co z nią zrobimy? -spytał z powagą w głosie.
- Nie wiem. -odparłam zamyślona.
- Wywalmy ją. -odparł uradowany Niall i ruszył w jej kierunku. Ja szybko złapałam go za rękę, gasząc jego entuzjazm.
- Nie ! Nie chcę mieć jej na sumieniu. -westchnęłam. - Ale Harry jej nie może zobaczyć bo się wścieknie a nie chcę znowu wysłuchiwać jego wrzasków.
- No to mówię wywalmy ją. -powiedział znowu ruszając ku niej. A ja znowu chwyciłam go za ramie tak że znowu wykonał obrót o 90 stopni.
- Nie. Nie możemy.
- No to kurwa ją zjedzmy, usmażmy, albo nie wiem  poćwiartujmy! - wrzasnął zdenerwowany Horan.
- Bez nerwów. Spokojnie. - powiedziałam gładząc wierzchem dłoni jego ramię. - Musimy ją gdzieś ukryć. -rzekłam. Ale pech chciał że akurat wtedy wszedł Styles. Zamurowało mnie. Stanęłam jak wryta tak samo Niall stanął nieruchomo patrząc raz na Hazze a raz na leżącą Taylor.

*Harry*
Wszedłem do domu jak gdyby nigdy nic nucąc sobie Lane Del Rey "Ride" Nagle moją uwagę przykuło coś co na pozór mogło by przypominać człowieka. Nie czekając długo przyjrzałem się postaci. Przetarłem oczy nie wierząc w to co widzę. Czy to mogła być? Nie... I to na dodatek pijana jak bela? Ale kiedy wypowiedziała to jedno słowo "Sweetheart" trochę niezrozumiale , ale jednak wiedziałem. Wiedziałem że to była ona. Ogarnęła mnie fala złości , nie pohamowanej złości. Popatrzyłem przed siebie. Ujrzałem moją kochaną siostrzyczkę i Niallera. Nie czekając długo spytałem.
-Czy to...?

*********************************************************************************
No to już 15 rozdział! Wcześniej jakoś się nie złożyło ale chcemy (Ana oraz ja czyt. Meg) podziękować naszym stałym bywalcom. Więc wielkie dzięki za komentarze nawet jeśli są króciutkie. One wiele dla nas znaczą i motywują nas do dalszego pisania. Trochę się zagapiłam i dlatego rozdział pojawił się dopiero teraz. Mam nadzieję jednak, że nie macie mi tego za złe. No i... Have fun!

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 14


*Rosalie*
Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam pojęcia czemu właśnie stoję przed drzwiami domu w którym mieszka Harry Styles. Nie rozumiem dlaczego w ogóle gapie się na niego nie mogąc nic wykrztusić.
- Rose? - widocznie się zdziwił
- Jak widać. - uśmiechnęłam się najbardziej ciepło jak umiałam - Mogę wejść? - zapytałam niepewnie. On tylko otworzył bardziej drzwi i zaprosił mnie gestem ręki do środka. Wkroczyłam do salonu i opadłam na kanapę. Styles usiadł obok mnie i chwile trwaliśmy w niezręcznej ciszy.
- Posłuchaj... - zaczęliśmy razem - Ty zacznij. - dodał Styles
- Chodzi o Louis'a. - zaczęłam - On jest twoim przyjacielem powinieneś go pocieszać i w ogóle.
- Teraz jest z nim ktoś inny. - prychnął
- Myślałam, że już się z tym pogodziłeś. - odparłam spoglądając na niego
- Pogodziłem. Zastanawiam się czy ty nie jesteś zazdrosna? - zaczął wpatrywać mi się głęboko w oczy
- Dlaczego bym miała być? Louis jest moim przyjacielem i zależy mi na jego szczęściu, a Luisa wydaje się dla niego idealna. - powiedziałam bez zastanowienie. On tylko westchnął i podał mi gazetę ze stolika obok. Spojrzałam na stronę tytułową. Na niej byłam ja i Louis. Obejmowaliśmy się. - Harry...
- Rozumiem. Albo i nie. Skoro go kochasz dlaczego pomagasz mu z Luisą. - rzekł z nieukrywaną złością
- Masz racje. Kocham go. - odparłam szczerze
- Tak myślałem. - prychnął
- Kocham go jak przyjaciela, brata. Nigdy nie pomyślałabym o nim w ten sposób. - wskazałam na nagłówek gazety - O co ci chodzi? Przecież to, że przytuliłam swojego przyjaciela to nie jest przestępstwo! - krzyknęłam nagle zdenerwowana podnosząc się. On po chwili zrobił to samo i zaczęliśmy wpatrywać się sobie w oczy.
- Nie, masz racje! To nie jest przestępstwo! Ale czy ty nie widzisz, że jestem cholernie przez to zazdrosny?! - wrzeszczał na mnie
- Nie karzę Ci! To twój wybór! Nie jesteśmy parą!- odpowiedziałam mu nadal podniesionym głosem.
- Nie, nie jesteśmy. - odparł już normalnym głosem - Co nie zmienia tego co czuję. - dodał i głęboko westchnął. Zaczął krążyć po salonie.
- Co takiego? - zapytałam go łapiąc za nadgarstek i odwracając go w moją stronę
- Nie udawaj, że nie wiesz. - prychnął odwracając ode mnie wzrok
- Naprawdę nie wiem. - odparłam kładąc moją jedną dłoń na jego policzku. On uchwycił ją w swoje ręce i ściągnął z twarzy. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- To i tak nie ma znaczenia. - wyszeptał przez cały czas trzymając moją dłoń
- Dla mnie ma. - odpowiedziałam
- Zależy mi na tobie. Naprawdę, bardzo, bardzo, bardzo mocno. - mówił wpatrując mi się prosto w oczy - Kocham Cię. - dokończył a mnie zatkało. Nie widziałam co powiedzieć. No nie na co dzień sławna gwiazda muzyki pop wyznaje Ci miłość. Tylko co ja mam mu odpowiedzieć. Zależeć mi na nim zależy. Chociaż ciągle na niego wrzeszczę polubiłam go.  Kiedy przy nim jestem czuję takie dziwne ciepło w okolicach serca. Ale czy to jest miłość? Nie mogę tego jeszcze stwierdzić. Za mało czasu i ja nawet nie wiem do końca co to znaczy się w kimś zakochać. - Wiem, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Ale pozwól mi zrobić jedną rzecz. - nic nie odpowiedziałam więc uznał to pewnie za udzielenie zgody. Przybliżył się do mnie i najpierw delikatnie musnął moje wargi swoimi. Nie spotykając sprzeciwu z mojej strony zaczął mnie całować delikatnie ale z pożądaniem. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół. Głaskał mnie po plecach a ja nie wytrzymując dłużej w końcu mu uległam. Oddałam mu pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on co raz bardziej namiętny lecz w ostatniej chwili się opanowałam. Bez słowa się od niego odsunęłam i spuściłam wzrok na swoje buty.
- Nie mogę. - wyszeptałam - Po prostu nie mogę. - powtórzyłam i skierowałam się w stronę drzwi. Harry jednak mnie powstrzymał chwytając za nadgarstek i uniemożliwiając mi tym samym wyjście.
- Poczekaj. Nawet jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć proszę cię nie kończ naszej znajomości. Ja bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. Jesteś teraz dla mnie wszystkim. - z moich oczu popłynęły łzy. Nie smutku czy radości. To były łzy, które wyrażały moje zagubienie, bezradność. Tak bardzo pragnęłam rzucić się na niego i powiedzieć te dwa słowa ale co potem? To wszystko to za dużo.
- Nie mogę obiecać niczego. - szepnęłam i wyszłam szybkim krokiem z domu chłopaków. Dzięki szybkiemu marszowi w niecałe dwadzieścia minut znalazłam się w domu. Ściągnęłam buty i płaszcz i nie zwracając na nic uwagi wybiegłam po schodach na górę do mojego pokoju. Kiedy byłam już na łóżku. Rozryczałam się. Jak małe dziecko zaczęłam płakać. Moja cała poduszka był mokra od kapiących słonych kropelek. Czułam się taka rozdarta. Głupia jestem! Dlaczego musiał się we mnie zakochać?! Czemu musieliśmy na siebie wpaść?! Wszystko było by łatwiejsze bez niego. Najgorsze jest to, że chyba właśnie zaczęłam powoli sobie zdawać sprawę z tego, że ja chyba NAPRAWDĘ się w nim zakochuję. I to jest okropne! Nie chcę tego, nie chcę się tak czuć... Nie mogę mu jednak tego powiedzieć ponieważ mi na nim zależy. A ja znam siebie i wiem, że najpewniej prędzej czy później bym go zraniła lub rozczarowała. W takim właśnie stanie zasnęłam. Z głową wtuloną w poduszkę i całą zapłakaną twarzą.
Obudziło mnie lekkie szturchanie w biodro. Nie chętnie otworzyłam sklejone od łez oczy. Kilka razy pomrugałam aby się przyzwyczaić do światła żarówek.
- Rose płakałaś ? - zapytał zaniepokojony Louis - Coś się stało?
- Nie nic. - odparłam ocierając rękami zacieki słonej wody na twarz. - Ty lepiej opowiadaj mi jak tam spotkanie z Luisą? - zmieniłam temat
- Dobrze. Właśnie się pakuje. - uśmiechnął się radośnie co ja odwzajemniłam
- Bardzo się ciesze. - odpowiedziałam
- Właśnie widzę. - lekko się zaśmiał - Jestem twoim przyjacielem. Mi możesz powiedzieć.
- Ale on też jest twoim przyjacielem. - odparłam spoglądając mu w oczy
- Harry? - zapytał a ja pokiwałam głową na tak - Cokolwiek zrobił...
- Nie Louis. To ja wszystko spierdoliłam. On powiedział, że ... mnie... - nie mogłam przełknąć tego słowa - Powiedział mi, że się we mnie zakochał.
- To chyba nie jest powód do płaczu - zauważył
- Jest. Ponieważ ja jak tchórz zamiast mu coś odpowiedzieć uciekłam. Od tak. Nie powiedziałam mu co czuję. - wychlipałam ocierając kolejną porcję łez o poduszkę, która i tak była już cała mokra. Z całej siły się do niego przytuliłam.
- A co czujesz? - dopytywał
- Nie wiem. - jęknęłam odklejając się od niego
- Kłamiesz. - odparł, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona - Wiesz tylko się tego boisz. Boisz się, że się w nim zakochałaś i dlatego z tym walczysz. - skwitował
- Ja wcale nie... - zaprzestałam ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że on i tak będzie wiedział kiedy kłamię - Proszę nie mów mu tego. Pierw muszę to wszystko ogarnąć. - poprosiłam na co on ze zrozumieniem przytaknął.
- Dobrze. Nie powiem. Ale ty masz to zrobić. - już był przy drzwiach kiedy o czymś sobie chyba przypomniał - O i jakiś facet wręczył mi przed domem ten list. - podał mi kopertę - Do zobaczenia.
- Cześć! - krzyknęłam tylko i zabrałam się za otwieranie przesyłki. Obróciłam list kilka razy w palcach i zauważyłam, że nadawca jest z Francji. A to mogło oznaczać tylko jedno.W końcu ją otworzyłam i zaczęłam czytać druczek napisany pochyłym pismem mojego ojca, oczywiście w naszym ojczystym języku:
" Rosalindo Violin. Doszły mnie słuchy o twoim nie stosownym zachowaniu i nikłej obecności w szkole. Najpewniej nie zdajesz sobie sprawy jak wiele wstydu mi przynosisz. To jest bardzo poważna sprawa i należy ją rozwiązać. A więc. Od dzisiaj masz nie opuszczać ani jednego dnia w szkole chyba, że będziesz naprawdę poważnie chora. Po drugie : Kategorycznie zabraniam Ci abyś była uwieczniana w różnego rodzaju gazetach, stronach internetowych czy w telewizji. Już dość narozrabiałaś. Zakazuję ci także spotykania się z tym całym zespołem. Żadna z tych spraw nie podlega dyskusji. Jeśli nie zastosujesz się do tych zasad wyciągnę odpowiednie konsekwencje i trafisz w o wiele gorsze miejsce niż Londyn. Mam nadzieje, że wyraziłem się jasno. Chcę żebyś wiedziała, że jeśli zrobisz wszystko co Ci karzę to po skończeniu 18 lat wracasz do Francji, tak jak chciałaś. Tam zamieszkasz w tym samym domu co wcześniej. Jednak na razie. Masz się zachowywać i nie wyróżniać. 
Z pozdrowieniami:
Christophe Violin "
- O kurwa... - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić po przeczytaniu listu. No to chyba tyle by było z moich rozmyślań o Harry'm. Czekaj! Wróć! Nie mogę się spotykać z Louis'em a ni z NIM?! Znów przejechałam wzrokiem po tekście lecz nie było tam wątpliwości. I co? To miał być koniec? Tak po prostu, zapomnieć o jego istnieniu. Kiedy ja tak nie potrafię! Wszystko co robię mi go przypomina. Na dodatek ja wcale nie chcę wyjeżdżać! On na pewno będzie chciał wyjaśnień, a ja będę zmuszona do kłamania mu prostu w oczy z tymi pięknymi szmaragdowymi tęczówkami. Zamknęłam list i schowałam go pod poduszkę. Wstałam z materaca i zaczęłam wpatrywać się w małe lustro powieszone na ścianie naprzeciwko mojego łóżka. Wyglądałam okropnie. Czyli tak jak się czułam. Wydawało mi się, że cały świat w jednej chwili stracił sens. Szybko wstałam i weszłam do łazienki. Tam się wykąpałam i przebrałam w pidżamę. Uczesałam włosy w lekki warkocz na bok po czym wróciłam na moje wcześniejsze miejsce. Zakryłam się kołdrą i zaczęłam powoli się uspokajać. Jak mój ojciec chce sprawdzić czy się z nimi spotykam? Przecież zawsze możemy spotykać się u nich albo u mnie i nie będę musiała być widywana z nimi publicznie. No ale co ja się oszukuję. Paparazzi sterczą pewnie przed ich domem i wszystko fotografują. Nie zostało mi nic innego jak udawać, że nic się nie stało i unikać Harry'ego, Louis'a i Luise... To ostanie może okazać się najtrudniejsze, ponieważ chodzimy do jednej klasy. Wydaje mi się, że chyba wykopałam sobie swój własny grób. Moje epitafium będzie brzmiało jak coś miej więcej typu : " Tu leży zimna suka. Jeśli chcecie to na nią naszczajcie. " Ciężko westchnęłam i opadłam na poduszki. Nie! Ja coś wymyślę! W końcu jestem Rosalinda Violin. Dobra przeszło mi przez myśl to moje durne imię więc dalej. Ja potrafię wszystko i nie pozwolę żeby byle goguś z władzą (czyt. mój ojciec) zniszczył to wszystko na czym mi zelży. Jeszcze nie wiem jak ale na pewno mi się uda. Na razie jednak muszę chwilę poczekać.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 13


*Luisa*
Przez cały dzień zastanawiałam się co powiem Tomlinson'owi kiedy już się spotkamy? Najgorsze jest to że nie jestem pewna uczuć którymi go darzę. Myślałam, że czas pokaże. Chyba jednak za mało go upłynęło. I jeszcze Rose....nie wiem co o tym myśleć. Chciałabym wierzyć w tą opowieść o zagubionych przyjaciołach, ale jakoś nie mogę. A jeśli było między nimi coś więcej? A teraz uczucie odżyło ze zdwojoną siłą? Te myśli kłębiły się w mojej głowie, nie pozwalając mi zapomnieć o tym dzisiejszym spotkaniu.  Postanowiłam być opanowana i nie okazywać zazdrości którą powiedzmy sobie szczerze gdzieś tam w środku ukrywałam. Najbardziej jednak z tego wszystkiego niepokoiło mnie zachowanie Harry'ego. Cały czas chodzi poddenerwowany , nie może znaleźć sobie miejsca.
-Harry uspokój się kurwa! Takie zadręczanie się byle czym nikomu nie służy! -wrzasnęłam dość mocno wkurwiona jego zachowaniem. Na szczęście reszty chłopaków nie było w domu. Niall wyjechał na parę dni do Irlandii, Zayn pojechał z Liam'em i Dan kupić domek letniskowy w którym zamierzają spędzić wakacje. Więc mieliśmy cały dom dla siebie , chociaż trochę to przygnębiające. Mówisz a odpowiada ci tylko głucha cisza.
-Luisa! Jak mogę być spokojny?! Oni teraz mogą... - zgromiłam go spojrzeniem - Co? Tomlinson już stał się tobie obojętny? -spytał podejrzliwie.
-Dobrze wiesz że tak nie jest ! Po prostu nie sądzę aby to co piszą w gazetach było prawdą. Poza tym tobie też wiele razy zarzucali, że się z kimś spotykasz a wcale tak nie było.
- To inna sytuacja! - wrzasnął wciąż niespokojnie poruszając się po całym salonie - Przecież są te wszystkie zdjęcia... - zaczął
- Na których się przytulają. Wielkie mi halo. W końcu byli lub raczej są przyjaciółmi. To normalne! - w końcu nie wytrzymałam. - Przestań histeryzować!
- Ale, ale, ale... - jąkał się nie mogąc znaleźć argumentów
- Czyżby Harry Styles był zazdrosny? - zapytałam zabawnie ruszając brwiami jak to mój brat miał w zwyczaju.
- O Louis'a? - zapytał udając głupka
- O Rosalie. - spłonął rumieńcem na co ja zaśmiałam się donośnie - A jednak.
- A ty nie jesteś zazdrosna o Tomlinson'a? - to pytanie mnie zmroziło.
- Yyyyy... nie. Przecież nic między nami nie ma. - odparłam z zawahaniem w głosie
- Gdyby nic nie było to on by się nie wyprowadził i poszedł mieszkać do Ro.
- Czyli uważasz że to moja wina? -zapytałam z niedowierzaniem. Wtedy zadzwonił jego telefon lecz on nie odebrał tym samym pomijając moje wcześniejsze pytanie.
- Czego ona chce? - zapytał sam siebie
- Co? - zainteresowałam się
- Nic. - warknął i wyszedł z pokoju. Po chwili rozległ się także dźwięk mojego BlackBerry. Spojrzałam na ekran i ujrzałam znienawidzoną przez mojego brata dziewczynę.
- Luisa? - zapytała nie pewnie
- Taylor czego? - warknęłam. Teraz rozumiem czemu Hazza nie odebrał. Powinnam uczynić to samo.
- Czy mogłabyś jakoś umówić mnie z Harry'm? Muszę z nim porozmawiać. - odparła
- Nie sądzę aby on się do tego rwał. - powiedziałam bez emocji
- Ale ja go kocham! - wrzasnęła do słuchawki
- To nie trzeba było go zdradzać! - wykrzyknęłam i się rozłączyłam. Ja pierdole co za żyd.
- Kto to był? - Hazza znów wparował do pokoju i usiadł na kanapie obok mnie.
- Jak myślisz? - zapytałam nie czekając na jego odpowiedź - Twoja ex. - odparłam - A żeby było ci łatwiej chodzi o Taylor. - powiedziałam na co od razy zrzedła mu mina
- Aha. - mruknął tylko i zaczął oglądać telewizję. Widać, że był przybity. Najpierw Rose i Lou, a teraz jeszcze ona. Chciałam mu jakoś poprawić humor więc zaczęłam go gilgotać lecz ten nawet się nie uśmiechnął cały czas miał minę jakby go coś bolało.
-Harry przestań....- przewróciłam oczami.- jeśli naprawdę ci na niej zależy to dlaczego się nie określisz? I nie powiesz jej co czujesz?
-Bo to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje.-jęknął.- Chciałbym ale się boje.
-Proszę cię. Czasami warto przezwyciężyć strach i zaryzykować. Pamiętasz jak bałeś się iść do X Factora? -on pokiwał głową.- Miałeś stracha, nie wiedziałeś co cię czeka , ale jednak opłaciło się i dzisiaj masz wymarzone życie.
-Wiesz może i masz rację, ale tu nie chodzi o mnie tu chodzi o nią.- rzekł i wstał z kanapy otrzepując się po czym poszedł do kuchni. Pobiegłam za nim. Wzięłam jabłko z koszyka i usadowiłam się na krześle. Patrzyłam jak nerwowo stukał coś w telefon. Nagle mu go wzięłam.
-Ej! -wrzasnął z wyrzutem.
-Taylor? -bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Tak.- westchnął. - nie daje mi spokoju. Czego ona jeszcze chce?! - krzyknął uderzając pięścią w stół.
-To pewnie jej kolejna gierka.- rzuciłam od niechcenia. Spojrzałam na zegarek. Była 14 30.
Nie byłam w szkole w sumie sama nie wiem dlaczego. Miałam teraz na głowie większe problemy. Zeskoczyłam z krzesła barowego i udałam się do przedpokoju.
-Wybierasz się gdzieś? -podszedł do mnie i uniósł brwi w pytającym geście.
-No na to spotkanie.-odparłam zakładając czarne vansy.
-Dobra idę z tobą.
-Nie,nie,nie, nie..-rzekłam szybko.- ty zostajesz.
-Okej ,ale jakby co to dzwoń.-powiedział zrezygnowany.
-Dobra.- rzekłam otwierając drzwi z zamiarem wyjścia.
-Ale będziesz dzwonić?-dopytywał.
-Tak ! - krzyknęłam trzaskając drzwiami.
~*~
Droga minęła spokojnie i szybko. Dotarłam do MilkShakeCity w błyskawicznym tempie.
Z daleko już zauważyłam Rose i Louisa. Śmiali się, wyglądali na szczęśliwych. Poczułam ukłucie w sercu. Przez chwile myślałam że nie warto, że nie jestem im potrzebna. Louis szybko zapomni i będzie żył dalej. Jednak jakaś magiczna moc kazała mi tam iść. Szłam w ich stronę a stres coraz bardziej dawał się we znaki. Pociłam się , drżały mi ręce, skręcało mnie w żołądku. Ale pchnięta jakimś dziwnym uczuciem brnęłam dalej , tak aż od nich dzieliło mnie już parę metrów. Rose zauważyła mnie po czym Louis także. Wiedziałam że nie ucieszy się gdy mnie ujrzy , byłam na to przygotowana.
-Rose, co ona tu robi ?! -zapytał podniesionym głosem szatyn kierując pytanie do brunetki.
-Lou...-chciała powiedzieć, lecz ja jej przerwałam.
-Chciałam po prostu porozmawiać.- wypaliłam.
-Luisa już rozmawialiśmy, wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie mamy o czym rozmawiać.-rzucił oschle.
-Louis proszę.-błagałam czując jak do moich oczu napływają łzy.
-Luisa nie wiesz jak mi ciężko. Będąc tu ranisz mnie.-powiedział.
Rose przyglądała się temu w milczeniu.
-Louis spróbować zawsze można.-rzekła Violin.
-Dobrze.- wypalił.- mogłabyś nas zostawić? -zapytał
-Jasne, czekam na zewnątrz.-odparła. Ja posłałam jej dziękujące spojrzenie. Usiedliśmy przy stole. Wszyscy skierowali swoje spojrzenie w naszym kierunku. Było to dość krępujące. Nie przywykłam jeszcze do tego zbędnego zainteresowania moją osobą. Przez chwile siedzieliśmy tak w ciszy , co rusz słysząc odgłos robionego zdjęcia. Nie wytrzymałam.
-Możecie przestać i zająć się własnym życiem ?! -wstałam gwałtownie gestykulując rękami.
-Luisa daj spokój.-próbował  uspokoić mnie Tomlinson. Posłusznie usiadłam.
-Wybraliśmy złe miejsce do rozmów.-wyszeptałam nie chcąc by jakakolwiek cząstka słów wpadła w ręce obcych ludzi.
-Tak , chodźmy stąd.-rzekł wstając i łapiąc mnie za rękę. Ruszyłam za nim ze spuszczoną głową ciągle kurczowo trzymając jego rękę. W błyskawicznym tempie znaleźliśmy się na zewnątrz gdzie czekała na nas Rose z shakem. Lou puścił moją rękę.
- Co wy tak szybko? -spytała zdezorientowana Violin.
- Zbyt tłoczno, jeśli rozumiesz co chce przez to powiedzieć.- rzekł szatyn.-Idziemy się przejść.-dodał.
-To ja was zostawiam, jakby co to masz klucze do domu.- uśmiechnęła się ciepło i odeszła.
Ruszyliśmy przed siebie.
- Louis chciałabym żebyś znowu wprowadził się do domu. - wypaliłam. On prychnął pod nosem lekko rozbawiony.
- I co dalej? Będziemy udawać że nic się nie stało? -przystanął łapiąc mnie za ramię tym samym sprawiając że musiałam spojrzeć mu prosto w oczy.
- Wiesz dobrze że się stało, ale...
- Oczywiście zawsze jest jakieś "ale"- fuknął. Pomijając jego wypowiedź postanowiłam kontynuować.
-...ale jest za wcześnie byś wiedział jakimi uczuciami mnie darzysz, za wcześnie bym ja wiedziała jakimi uczuciami darze ciebie. Może to po prostu zwykłe zauroczenie nie wiesz tego. Potrzebujemy czasu , zrozum.-powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu.
- Luisa to ty zrozum. Myślisz, że to się samo ułoży?
- Możliwe. Nie wiesz co będzie jutro, a tym bardziej jeszcze później.
- Ale zdaje sobie sprawę co się dzieje teraz. W tej chwili nie obchodzi mnie nic innego po za tobą. - wyciągnął rękę i przejechał nią po moim policzku. - W życiu nie jest ważna przeszłość czy przyszłość. Liczy się tu i teraz.-ujął moją twarz i delikatnie musnął moje usta. W tamtej chwili nie wytrzymałam wpiłam się całą siłą w jego wargi. On oszołomiony oddawał pocałunki. Wplotłam palce w jego włosy a on wodził ręką po moich plecach. Całowałam go bez opamiętania. Nagle Louis przestał oparł swoje czoło o moje uśmiechając się. Ja to odwzajemniłam.
-Nie mogę uwierzyć..-wydyszał.
-Nie musisz.-odparłam wtulając się w niego. Gdy już się od niego odkleiłam byłam szczęśliwa.
-To co idziemy po moje rzeczy.-zapytał łobuzersko.
-Idziemy.-rzekłam wplatając moje palce w jego.
~*~
*Harry*
Siedziałem sobie na kanapie przed TV oglądając jakiś głupawy reality show. Nie wiedziałem za bardzo co ze sobą zrobić. A na dodatek Isa nie odbiera. A obiecała! Wiedziałem że mogę na niej polegać. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Niemrawo ruszyłem swój zadek i otworzyłem. Nigdy bym się nie spodziewał że ujrzę w drzwiach....

Statystyka

Obserwatorzy