*Harry... W tym samym czasie...*
Luisa miała racje. Muszę zawalczyć. Nie jestem jakimś mazgajem, który będzie płakał. Nie poddam się póki nie dostanę tego czego chcę. A pragnę Rose. Szybkim krokiem prawie truchtem wysiadłem z mojego czarnego Range Rover'a i skierowałem się pod drzwi jej domu. Chwile się zawahałem ale to nie trwało długo. Zebrałem w sobie wszystkie siły i zapukałem trzy razy. Usłyszałem ciche " Już idę " i charakterystyczny dźwięk otwierania zamków. Po chwili ujrzałem Rosalie. Miała czerwone oczy i lekko spuchniętą twarz. Czyżby płakała ? Tak czy inaczej dla mnie wciąż jest piękna. Kiedy mnie zobaczyła na jej twarzy zagościł strach. Próbowała zamknąć drzwi ale ja zatrzymałem je nogą.
- Czego chcesz ? - próbowała mówić normalnym głosem lecz ja za dobrze ją znałem.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałem spokojnie
- Nie mamy o czym. - widziałem, że udawała
- Rosalie myślę, że jednak mamy. - odparłem. Chwile się zawahała. Rozglądnęła się dookoła jakby obawiała się, że ktoś na nas patrzy. Westchnęła ciężko po czym otworzyła szerzej drzwi. Uśmiechnąłem się w duchu. Wpuściła mnie. To dobry początek. Wszedłem za nią do salonu i usiadłem na wskazanym przez nią miejscu. Wyglądała na bardzo poddenerwowaną. Stukała nerwowo palcami o oparcie kanapy unikając mojego wzroku. Chwilę trwaliśmy tak w ciszy.
- Napijesz się czegoś ? - zapytała
- Rose... Co się dzieje ? - westchnęła przeciągle i splotła swoje palce
- Nie powinieneś przychodzić. Najlepiej zrobisz zapominając o mnie. - pierwszy raz odważyła się popatrzeć mi w oczy. Przybliżyłem się do niej i objąłem jej zimne dłonie swoimi.
- Niestety to nie możliwe. - uśmiechnąłem się najlepiej jak umiałem i kontynuowałem - Jak pewnie wiesz ja się nie poddaje.
- Zauważyłam... - prychnęła lekko rozbawiona
- Posłuchaj. Znasz moje uczucia. Zależy mi na tobie jak na jeszcze żadnej innej. - już chciała coś powiedzieć lecz jej nie pozwoliłem - Nie mów, że mi się wydaje. Odkąd cię zobaczyłem nie potrafię przestać o tobie myśleć. Budzę się i zasypiam widząc twoją twarz. Nawet w snach mnie prześladujesz. Chcę się dowiedzieć od ciebie co ty czujesz do mnie. Jeśli powiesz mi, że jestem ci obojętny, zrozumiem. Zostawię cię i już nigdy mnie nie zobaczysz. Wystarczy słowo, a zrobię wszystko o co poprosisz. - ostatnią część już wyszeptałem
- Harry... - chwilę się zatrzymała i już przewidywałem najgorsze - Mogę powiedzieć ci teraz, że jesteś mi obojętny... że nie zależy mi na tobie i nic mnie nie obchodzi... Ale tego nie zrobię. Ponieważ mam dość okłamywania osób, które są dla mnie ważne. Tak zależy mi na tobie. I to cholernie. To jednak niczego nie zmienia. - posmutniała i z jej pięknych błękitnych oczu popłynęła samotna łza.
- Dlaczego ? - zadałem pytanie, na które najwyraźniej nie chciała odpowiedzieć - Ro proszę jeżeli faktycznie ci na mnie zależy odpowiedz.
- Jeśli pojawię się na jakiejś okładce z tobą, Louis'em czy kimkolwiek z waszego otoczenia mój ojciec mnie stąd zabierze. Najpewniej jeszcze nie dawno bym się z tego powodu ucieszyła... Jednak to się zmieniło kiedy poznałam ciebie... i kiedy dowiedziałam się o Lou. - chwyciłem za jej podbródek zmuszając ją tym samym do popatrzenia mi w oczy.
- Mam jeszcze jedno ostatnie pytanie. Kochasz mnie? - zrobiłem to. Zadałem to pytanie. Teraz jednak mam straszne przeczucie, że odpowiedź mnie rozczaruje.
- Harry... - zaczęła
- Tak czy nie. - odparłem
- Ja... - splotła moje palce ze swoimi, a drugą dłoń ściągnęła moją z jej twarzy. Popatrzyła się na nasze ręcę i na jaj twarzy mogłem zobaczyć zarys zbliżony do uśmiechu. - Czekasz na jedno znaczną odpowiedź. Nie mogę ci jednak jej udzielić. Ponieważ miłości nie da się określić jednym słowem. - w moich oczach zabłysnęła iskierki nadziei
- Mam rozumieć, że ty...
- Tak. Kocham cię... - szepnęła. Zacząłem zbliżać swoją twarz do jej lecz ona szybko wstała - Kocham ale w cale tego nie chcę! - krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Nie rozumiesz?! Nigdy nie będziemy razem! - schowała swoją twarz w dłoniach - Nigdy... - powtórzyła
-Masz racje. Nie rozumiem. - wstałem i do niej podszedłem - Jeśli to co mówisz jest prawdą i mnie kochasz to nie pojmuje dlaczego nie możemy być razem. - chwyciłem ją za przedramię lecz ona się wyszarpała i podeszła do okna. Patrzyła przez nie jakby chciała zobaczyć odpowiedź.
- Życie to nie bajka Harry... Nie wystarczy tutaj księżniczka, rycerz na białym rumaku i miłość... W tym świecie decydującą role grają pieniądze, sława, pochodzenie... Dlatego nie możemy być razem... Ponieważ ty i ja żyjemy w zupełnie innym otoczeniu. Ty żyjesz w świecie imprez, zabawy, a ja... Przez całe życie uczono mnie manier. Mówiono co mogę, a czego nie. Potem mój ojciec został prezydentem. Zostawił mnie i mamę... Wyjechał... Zostawił nas... Po jej śmierci mnie lekceważył. Posługiwał się mną jak marnym przedmiotem, którym miał się pochwalić przed znajomymi, a potem rzucił w kąt... - słuchałem jej wpatrując się w nią.
- Więc co... Chcesz się poddać? Wmówić sobie, że nigdy mnie nie spotkałaś?
- Myślę, że tak będzie lepiej.
- A ja myślę, że ty najzwyczajniej w świecie się boisz. Boisz się miłości. - złapałem ją pewnie za ramię i odwróciłem w swoją stronę. W jej oczach spodziewał zastać złość, oburzenie... a one wyrażały tylko smutek.
- Mylisz się. Nie boję się miłości tylko jej skutków. Jestem tchórzem. Zdaję sobie sprawę z tego. Ale zbyt wiele razy mnie zraniono żebym mogła sobie pozwolić na więcej - jej głos mogłem ledwo usłyszeć ponieważ tak cicho mówiła.
- Nie zakładaj od razu, że cię zranię. W przeszłości może i byłem flirciarzem... Nie mogę temu zaprzeczyć. Ale jedyny powód dla którego taki byłem był taki, że tak naprawdę desperacko pragnął poczuć, że komuś zależy na mnie. Że mi na kimś zależy... I właśnie to czuję kiedy jestem z tobą. I nie pozwolę żebyś odeszła.
- Harry ale mój ojciec...
- Niech sobie w bije do głowy, że gówno mnie interesuje co on sobie ubzdurał. Nie pozwolę mu mi cię zabrać. Nie teraz kiedy zdałem sobie sprawę z tego co czuję i kiedy usłyszałem to co czujesz do mnie ! Wiem, że może nie jesteś gotowa na związek. Ale pamiętaj, że ja będę czekać. - zobaczyłem delikatny uśmiech na jej twarz. Poczułem jak się we mnie wtula. Czułem jej niespokojny oddech na moim torsie, ciepłe dłonie na karku i szybkie bijące serce
- Dziękuje... - szepnęła do mojego ucha
- Nie masz za co. - przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie - Więc, jaka jest twoja decyzja ?
- Na razie przyjaciele...
- A to może okazać się trudne... - odsunąłem się od niej i zmierzwiłem swoje włosy - Nie wiem czy dam radę się przy tobie opanować. - uśmiechnąłem się łobuzersko. Usłyszałem jej piękny melodyjny śmiech, który mógłbym słuchać całymi dniami. Dotknąłem jej policzków i otarłem z nich łzy - Nie płacz...
- Według życzenia. - uśmiechnęła się promiennie - Postaram się coś zrobić z moim ojcem. Masz racje. On nie będzie mnie kontrolował. - dopiero teraz zauważyłem w co była ubrana. Duża czarna koszulka i krótkie szare spodenki. Jęknąłem w duchu.
- Mogę coś powiedzieć? - zapytałem nie pewnie
- Mów.
- Wyglądasz strasznie seksownie. - uśmiechnąłem się łobuzersko
- Harry ! - zaśmiała się - Kompletnie o tym zapomniałam. Polecę na górę się przebrać i... - już miała wychodzić ale złapałem ją za nadgarstek
- Nie... Tak mi się podobasz. - mruknąłem jej do ucha i poczułem jak przechodzą ją ciarki. W myślach uśmiechnął się triumfalnie.
- Mieliśmy być przyjaciółmi. - jękneła i się ode mnie oddaliła. Krótko się zaśmiałem i złapałem ją w pasie
- Mieliśmy... Jednak nie które rzeczy nie podlegając naszemu wpływowi. - podniosłem ją i po chwili usadziłem na swoich kolanach siadając na kanapie.
- Nie które... Ale akurat te podlegają. - szybko wstała i pokazała mi język
- Przecież nie umiesz mi się oprzeć. - odparłem
- Skarbie raczej ty mnie...
- Z grzeczności nie zaprzeczę. - jednocześnie się zaśmialiśmy
- No to co robimy? - zapytała i usiadła obok mnie
- Dobrze wiesz co je chcę robić. - po tych słowach dostałem poduszką
- Przyjaciele tak się nie zachowują. - odparła
- Tak ale za zwyczaj oni nie mają takich pięknych przyjaciółek.
- Mówię poważnie, przestań. - nie zbyt się tym przejąłem ponieważ dziewczyna wciąż się uśmiechała.
- Ja też.
- Oglądamy film? Świetny pomysł. - udała, że nie słyszała mojej poprzedniej wypowiedzi na co się krótko zaśmiałem.
*Rose*
W tym momencie czułam się naprawdę szczęśliwa. Siedziałam w jego objęciach i było mi dobrze. Nie obchodziło mnie jutro. Ważne jest, że wszystko sobie wyjaśniłam z Harrym i go nie straciłam. Może nie jesteśmy razem ale przyjaźń mi na razie odpowiada. Nie wiem czy wytrzymam jak będzie flirtował z jakimiś dziewczynami ale na razie to nie jest ważne. Teraz liczy się zapach tych jego cudownych perfum, które czuję dookoła. Poczułam jak zaczyna głaskać mnie po włosach na co się uśmiechnęłam.
- Chyba będę już leciał. - usłyszałam
- Yhymm... - odparłam na znak zrozumienia
- Nie zatrzymasz mnie? - zapytał z nutką nadziei
- Faktycznie jest już dość późno - powiedziałam. On wstał zostawiając mnie samą na kanapie.
- Pożegnasz mnie chociaż? - uśmiechnął się łobuzersko
- Pa Harry. - podeszłam do niego i delikatnie musnęłam ustami jego policzek. Uśmiechnął się z satysfakcją. Poszedł w stronę drzwi lecz zaraz za nimi się zatrzymał.
- Mogę liczyć na więcej.
- Nie sądzę. - pomachałam mu i zamknęłam drzwi przed nosem. Westchnęłam jeszcze i spowrotem zajęłam wygrzane miejsce na którym spędziłam ostatnie 2 godziny. Wyczerpana emocjonującym dniem zasnęłam na kanapie.
*Harry*
Można powiedzieć, że byłem zadowolony. Może jeszcze jej nie miałem ale przy najmniej zostaliśmy przyjaciółmi. Teraz kiedy znam jej uczucia na pewno nie odpuszczę. Można powiedzieć, że zmuszę ją żeby je okazała. Jeszcze nie wiem jak ale na pewno to zrobię. W końcu nikt mi się nie może oprzeć. Wszedłem do domu jak gdyby nigdy nic nucąc sobie Lane Dey Rey "Ride". Nagle moją uwagę przykuło coś co na pozór mogło by przypominać człowieka. Nie czekając długo przyjrzałem się postaci. Przetarłem oczy nie wierząc w to co widzę. Czy to mogła być ? Nie... I to na dodatek pijana jak bela? Ale kiedy wypowiedziała to jedno słowo "Sweetheart" trochę niezrozumiale , ale jednak wiedziałem. Wiedziałem że to była ona. Ogarnęła mnie fala nie pohamowanej złości. Popatrzyłem przed siebie. Ujrzałem moją kochaną siostrzyczkę i Niallera. Nie czekając długo spytałem.
-Czy to...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz