sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 15

*Luisa*
-Lou to idź do domu po rzeczy , a ja pójdę zobaczyć co się dzieje u Harry'ego , ok? -rzekłam zwracając się do szatyna.
-Dobrze. - odparł przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Wróć za niedługo. -wypaliłam kiedy już się od siebie odkleiliśmy. Chciałam już iść , ale zauważyłam że Tomlinson cały czas trzyma mnie za rękę.
-Yyyyyyy...Louis ty wiesz że mnie trzymasz , nie ? -zapytałam lekko rozbawiona.
-Nie chcę żebyś szła. -powiedział robiąc smutną minkę.
-Daj spokój, nie idę na wojnę, wrócę. - powiedziałam strzepując jego rękę z mojej. Ruszyłam w kierunku mojego domu. Jednak niebieskooki znów chwycił mnie za ramie i przyciągnął do siebie.
-Ale na pewno ? -zapytał uśmiechając się.
-Louis ! -wydarłam się.- tak na pewno. -dodałam już spokojniej. Cmoknęłam go jeszcze i pognałam do domu.
~*~
-Już jestem ! -krzyknęłam z przedpokoju. Lecz nikt mi nie odpowiedział. Weszłam do kuchni ale Harry'ego tam  nie było. W salonie i na drugim piętrze także. Wreszcie znalazłam go na tarasie. Jedyne co przykuło moją uwagę to to że trzymał w ręce papierosa. Z tego co mi wiadomo , wcześniej brzydził się tego typu używkami. Najbardziej uczulony był właśnie na papierosy.....Zaciekawiona ruszyłam ku niemu. On zauważył mnie jednak nic sobie z tego nie zrobił. Dalej dopalał peta.
-Od kiedy palisz? -nie zawracałam sobie głowy jakimiś zbędnymi wstępami.
-Nie pale. Tak jakoś wyszło. -odparł od niechcenia dalej wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.
-Harry czy coś się stało? Dziwnie się zachowujesz..-zmierzyłam go wzrokiem. Na pozór wydawać by się mogło iż wszystko gra ale w jego głosie , ruchach było coś czego od dawna nie widziałam. Emanował obojętnością , jakby był obrażony na cały świat. Postanowiłam  dowiedzieć się co go tak trapi.
-Zajmij się lepiej swoimi sprawami. -prychnął zaciągając się dymem z papierosa. Ja jak gdyby nigdy nic wyrwałam mu go , rzuciłam na ziemie i zdeptałam. Ten ze stoickim spokojem wyciągnął kolejnego z paczki. We mnie aż się zagotowało.
- Co ty odpierdalasz Harold ?! - wrzasnęłam i wyrwałam mu ponownie fajkę.
- Ty możesz ja nie ? - zapytał
- Ja to inna sprawa. - odparłam. Uśmiechnął się pod nosem lecz po chwili jego twarz zyskała znów obojętny wyraz - Harry powiedz co się stało. - położyłam dłoń na jego ramieniu
- Straciłem ją. - szepnął cicho a jego szmaragdowe oczy się zaszkliły. W tej sytuacji oddałam mu papierosa trzymanego w ręce. On jednak go zgasił.
- Na pewno nie jest tak źle. - próbowałam go pocieszyć
- Nie. Jeśli dziewczyna od ciebie ucieka to gorzej być nie może. - westchnął. Chwile się zastanowiłam co na to odpowiedzieć.
- Zależy ci na niej? - spojrzał na mnie. W jego oczach nie mogłam dostrzec tych iskierek radości co zazwyczaj. Tylko łzy.
- Do czego zmierzasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Jeśli tak jest to nie możesz się poddać. Walcz o nią.
- To nie ma sensu. - westchnął zrezygnowany
- Mój brat nigdy się nie poddaje. Tym bardziej nie w takiej sprawie! - wrzasnęłam na niego
- Ona...
- Powiedziała kategorycznie nie? - zapytałam
- No... Nie. - odparł
- Więc nie jesteś jej obojętny. Może po prostu musi to przemyśleć? - uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- To nie zmienia faktów. ONA MNIE NIE KOCHA. - powiedział powoli a po jego policzku popłynęła pojedyncza łza
- Ona tak powiedziała czy ty sobie to ubzdurałeś? -spojrzałam na niego znacząco.
- W sumie to nie...ale. -próbował coś z siebie wykrztusić.
- Harry nie snuj teorii, wal prosto z mostu. To najlepszy sposób na dowiedzenie się prawdy. - poklepałam go po ramieniu.
- Nie wiem co o tym myśleć. - pokręcił głową wzdychając.
- Harry , rada na przyszłość....nie myśl bo ci to nie służy. -powiedziałam z chytrym uśmieszkiem by jakoś rozładować napięcie.
-To nie śmieszne. -jęknął. - Kurwa nie jestem mięczakiem a czuje że zaraz się popłacze! - rzekł bezradnie zakrywając twarz dłońmi. W tamtej chwili zrozumiałam że to nie jest zwykłe zauroczenie, on poczuł do niej coś więcej. Harry nie płakał z byle powodu. Uklękłam przed nim i ujęłam jego twarz. Jego oczy były zaszklone. Co jak co , ale nikt z nas nie lubi kiedy jego krewny cierpi. I ta myśl że nawet nie wiem jak bardzo byś chciał, nie możesz mu pomóc.  Ta bezsilność , która doprowadza cię do szaleństwa. Gdy tak patrzyłam prosto w jego oczy zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie umiałam wymyślić nic sensownego, nic co podniosło by go na duchu. Więc po prostu go przytuliłam, chciałam by czuł że jestem blisko, że może na mnie polegać, nie ważne co by się działo, nieważne jak bardzo się obrażamy, wyzywamy, dokuczamy sobie. Chciałam by wiedział, że pomimo tych wszystkich przeciwności losu, przykrych słów, czynów będę go wspierać. Czułam jak odwzajemnia mój uścisk. Trwaliśmy tak dłuższą chwile.
- Luisa powiedz co mam robić ?! No co ?! -wrzasnął.
- Ty się jeszcze pytasz ? Walcz o nią ! -krzyknęłam z entuzjazmem zachęcając go do działania.
–  Mam iść do niej i co dalej ? Powiedzieć że ją kocham i być ofiara kolejnego odrzucenia ? -pokręcił głową.
- Harold ty chyba dalej nie rozumiesz najistotniejszej rzeczy...- spojrzałam na niego.- walczyć trzeba zawsze bo jak to mówią dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. A teraz idź do niej i powiedz co leży ci na sercu. -poklepałam go po ramieniu.
- Dzięki , dzięki za wszystko. - ucałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
Byłam usatysfakcjonowana z tego faktu że komuś pomogłam  nie, może nie pomogłam ale zmotywowałam do działania. Nie często zdarza mi się zrobić coś dobrego zazwyczaj tylko rozrabiam , więc jeśli wydarzy się coś takiego w środku świętuje małe zwycięstwo. Jestem o krok bliżej.  No , ale jeśli zrobiłam coś dobrego to teraz mogę po grzeszyć dlatego zrobimy imprezę ! Tak to dobry pomysł. Chwyciłam za telefon i wysłałam wszystkim znajomym  zaproszenie na nasiadówkę. Może oprócz jednej z którą chciałam pogadać osobiście jutro w szkole. Tak Rose , nie wiem dlaczego nie odbierała ode mnie telefonu. Może się jej rozładował ? Nie miałam głowy by teraz o tym myśleć. Moje myśli krążyły teraz wokół imprezy. Na wszelki wypadek dodałam też twitta  na tt z informacją o bibie. Miała odbyć się jutro czyli w piątek. Martwiłam się trochę o chłopców jak na to zareagują. Jeszcze nic nie wiedzą. Jakoś się ich przekona. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poszłam zobaczyć kto nas odwiedził. Był to Paul, Niall z Lux na rękach i  Tom ojciec dziewczynki. Nie wiedziałam że Niall już wrócił ze swojej ojczyzny.
- Yyyy...hej ? -zapytałam zdezorientowana. Nie wiedziałam że miał nas odwiedzić Tom i mała Lux. Ale z drugiej strony cieszyłam się, ten bachorek był uroczy.
-Hej Lus. -usłyszałam ciężki baryton Paula. Niall coś tam mruknął pod nosem a Tom poszedł przewinąć małą, bo chyba narobiła w gacie. Ohyda.
- Mogę wiedzieć co cię tu sprowadza ? -uśmiechnęłam się najsłodziej jak tylko potrafiłam. I zwróciłam się do Paula. Wiedziałam że nie przepada za mną, ale trudno jestem teraz częścią tego ich zasranego One Direction.
- A chciałem przyjść zobaczyć jak wam się żyje w 6. -burknął. -rzekł siadając na kanapie. - Luisa czy mogłabyś mi zrobić kawę?
-No oczywiście już biegnę. -rzekłam od niechcenia i ruszyłam w kierunku kuchni. Tam zastałam Niallerka podgrzewającego kawałek pizzy.
-Wysłał cię po kawę, co? -uśmiechnął się ciepło.
-Skąd wiedziałeś ? -zaśmiałam się.
-Uwierz znam go nie od dziś , a dokładniej jakieś dwa lata. -pokazał ząbki.
-Kiedy wróciłeś z Irlandii ? -zadałam pytanie
-Wczoraj. No wiesz byłem tutaj odłożyć walizki, ale nikogo nie było. -uśmiechnął się.-No a potem zadzwonił Josh i tak jakoś wyszło. Rano zadzwonił Tom czy nie mógłbym mu pomóc przy małej. Zgodziłem się. No i przyszliśmy tutaj. -zakończył swój monolog. -A jeszcze się nie przywitaliśmy. -zrobiłam głupią minę.
-No jak to nie ? -zdziwiłam się. -przecież powiedziałam hej. -zaśmiałam się.
-Myślisz że mi zwykłe "hej" wystarczy? -wyśmiał mnie. Ja dalej nie rozumiałam o co mu chodzi.
-No chodź tu. -rzekł wyciągając ręce na znak bym podeszła bliżej. Nie pewnie zrobiłam krok w tył ,a on objął mnie. To o to mu chodziło ! Luisa i jej brudne myśli. Nie powiem był ciepły i ładnie pachniał. Schowałam głowę w zagłębie jego szyi. Trwaliśmy tak chwile. Zaciągnęłam powietrza i zaczęłam.
-Niall bo jest sprawa....bo my no z Louisem jesteśmy razem..- nie skończyłam zdania bo on mi przerwał.
- Co?! - zrobił wielkie oczy. - Myślałem że ty i on to....- zawahał się.
- To? - ponaglałam go.
- No wiesz nic poważnego. - dokończył.
- W takim razie myliłeś się. - uśmiechnęłam się.
- Życzę wam szczęścia. -odwzajemnił wyszczerz, lecz miałam wrażenie że nie jest to szczere.
Chciałam żeby wszyscy dowiedzieli się teraz niż później.  Miałam większy mętlik w głowie dobrze poniosły nas emocje ale co teraz? Będziemy żyli w ukryciu? Z niecierpliwością czekałam na przybycie Tomlinsona. Posłusznie zaniosłam napój grubasowi. Wiecie tak zdrobniale nazywam Paula.  Bo kurwa oboje darzymy się taką sympatią, nie uwierzycie.
- Masz. - rzuciłam jak na skazanie.
-Trochę grzeczniej. - zmierzył mnie wzrokiem.
-Proszę o to kawa dla idioty co nie umie sam sobie jej zrobić! - wrzasnęłam. - lepiej? - uśmiechnęłam się uroczo. - też tak myślę. -uprzedziłam jego odpowiedź. I pognałam na górę do swojego pokoju. Czym prędzej wybrałam numer do Louisa i czekałam z niecierpliwością aż odbierze.
-Halo? - usłyszałam ten melodyjny głos
-Louis...- już miałam mu powiedzieć, że mam wątpliwości co do nas, ale postanowiłam poczekać do jego przyjścia więc po prostu wypaliłam. - kiedy będziesz ?
-A co już się stęskniłaś? - powiedział czule.
-Tak, właśnie. - westchnęłam.
-Za jakieś 15 do 30 minut. Wiesz musiałem zostać dłużej u Rose a potem jeszcze poszedłem odwiedzić Josha.
-Okej czekam...a i jeszcze jedno jutro jest impreza. - ostatnie  zdanie powiedziałam dość szybko.
-Impreza? Super! - zaśmiał się.
-Też się ciesze. Wracaj szybko. - rzekłam i rozłączyłam się. Położyłam się na łóżku. Leżałam tak i rozmyślałam. O wszystkim. Jak dużo zmieniła przeprowadzka tutaj. I mogę to przyznać  zmieniłam się chyba na lepsze...Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Co jak co w tym domu jest on bardzo głośny że nawet na drugim piętrze go słychać. Szybko się poderwałam bo znając Nialla nie ruszy się tylko będzie czekał aż ja przyjdę i łaskawie wpuszczę gościa do domu. Tak było i tym razem. Chwyciłam za klamkę i stanęłam jak wryta lekko zszokowana widokiem który tam zastałam. Taylor? Mówi wam to coś. Po paru sekundach zdążyłam zauważyć że była pijana , co ja mówię nie pijana zalana w trzy dupy! No pięknie. Jeszcze tego mi tu jeszcze brakowało pijanej byłej mojego brata!
-Taylor? -zapytałam trochę zdziwiona i zła. Wiedziałam po co tu przyszła. Nie miałam zamiaru jej wpuszczać, jednak odezwał się rozsądek. Nie mogę jej ledwie trzymającej się na nogach wyrzucić. Zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, żeby sobie jeszcze coś zrobiła. Co jak co, ale jakieś morale posiadam. Nawet jeśli ta dziewczyna wyrządziła nam wiele złego.
-Tak to ja. Jest Harruś. -zaczęła bełkotać była tak odurzona alkoholem że potknęła się i nie kontrolując równowagi uwiesiła mi się na szyi. Jej mocny oddech, nie powiem strasznie cuchnący owiał moją twarz. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem czy to od jej zabójczego tchnienia czy od tej całej chorej sytuacji. Swift ciążyła mi coraz bardziej. Na dodatek cały czas coś niezrozumiale dukała i rechotała. Potrzebowałam pomocy.
-Niall! -wrzasnęłam podtrzymując ciągle zsuwającą się z moich ramion blondynkę.. Nie powiem wyglądała na lżejszą.
-Horan! Jedzenie! - powtórnie wydobyłam z siebie dziki okrzyk zwabiając blondynka podstępem. Przecież to jest taki leniwy że kurwa nie mogę !
-Co? Gdzie? - z prędkością światło wyłonił swój głupi łeb zza ściany. Gdy zobaczył mnie i mało co kontaktującą ze światem jasnowłosą spoważniał i z dziwnym wyrazem twarzy zaczął zbliżać się w naszym kierunku.
-Niestety nie mam jedzenia, ale... mam Taylor! -uśmiechnęłam się krzywo podnosząc ręce do góry co równało się z upadkiem Swift. A ma zdzira! Powiem że nie chcący. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Lecz Niall szybko do niej podbiegł i próbował ją podnieść. Coś tam krzyczał i śmiał się. Ja żeby nie było że zrobiłam to celowo też zaczęłam okazywać  troskę.
-O boże! Przepraszam! - wrzasnęłam i uklękłam przy blondynce. Ta jednak nic sobie nie robiła z tego że przed chwilą zaliczyła glebę stulecia. Tylko gapiła się w sufit z  uśmieszkiem.
-Jaka faza. - krzyknęła próbując wstać, ale na marne bo znowu spadła na tyłek. Przewróciłam oczami. Postanowiłam wziąć Niallera na tak zwaną stronę i zapytać co dalej z nią robimy. Zważywszy na to że jesteśmy sami , bo "goście" czyli Tom, grubas i Lux sobie poszli a na dodatek w każdej chwili może przyjść Harry. Byłam pewna że nie ucieszy się na ten widok. Niall w ogóle nie przejął się tym że na środku przed pokoju leży nam prawie martwa piosenkarka muzyki contry i była dziewczyna mojego brata. Cały czas lał z niej bekę.
- Przestań się cały czas śmiać ! - wrzasnęłam, dając mu kuksańca w ramię.
- Hahahaha.Ał.Hahahaahah. Ale to śmieszne. - wyglądało na to że nie mógł opanować psychopatycznego rechotu.
- No w chuj śmieszne. Jeszcze ją rozbierz, zrób zdjęcia i wrzuć na twittera. -dodałam złośliwie. On zaczął kiwać głową lustrując ją wzrokiem. -żartowałam. -dodałam szybko. On posmutniał. Po chwili jednak opamiętał się.
- To co z nią zrobimy? -spytał z powagą w głosie.
- Nie wiem. -odparłam zamyślona.
- Wywalmy ją. -odparł uradowany Niall i ruszył w jej kierunku. Ja szybko złapałam go za rękę, gasząc jego entuzjazm.
- Nie ! Nie chcę mieć jej na sumieniu. -westchnęłam. - Ale Harry jej nie może zobaczyć bo się wścieknie a nie chcę znowu wysłuchiwać jego wrzasków.
- No to mówię wywalmy ją. -powiedział znowu ruszając ku niej. A ja znowu chwyciłam go za ramie tak że znowu wykonał obrót o 90 stopni.
- Nie. Nie możemy.
- No to kurwa ją zjedzmy, usmażmy, albo nie wiem  poćwiartujmy! - wrzasnął zdenerwowany Horan.
- Bez nerwów. Spokojnie. - powiedziałam gładząc wierzchem dłoni jego ramię. - Musimy ją gdzieś ukryć. -rzekłam. Ale pech chciał że akurat wtedy wszedł Styles. Zamurowało mnie. Stanęłam jak wryta tak samo Niall stanął nieruchomo patrząc raz na Hazze a raz na leżącą Taylor.

*Harry*
Wszedłem do domu jak gdyby nigdy nic nucąc sobie Lane Del Rey "Ride" Nagle moją uwagę przykuło coś co na pozór mogło by przypominać człowieka. Nie czekając długo przyjrzałem się postaci. Przetarłem oczy nie wierząc w to co widzę. Czy to mogła być? Nie... I to na dodatek pijana jak bela? Ale kiedy wypowiedziała to jedno słowo "Sweetheart" trochę niezrozumiale , ale jednak wiedziałem. Wiedziałem że to była ona. Ogarnęła mnie fala złości , nie pohamowanej złości. Popatrzyłem przed siebie. Ujrzałem moją kochaną siostrzyczkę i Niallera. Nie czekając długo spytałem.
-Czy to...?

*********************************************************************************
No to już 15 rozdział! Wcześniej jakoś się nie złożyło ale chcemy (Ana oraz ja czyt. Meg) podziękować naszym stałym bywalcom. Więc wielkie dzięki za komentarze nawet jeśli są króciutkie. One wiele dla nas znaczą i motywują nas do dalszego pisania. Trochę się zagapiłam i dlatego rozdział pojawił się dopiero teraz. Mam nadzieję jednak, że nie macie mi tego za złe. No i... Have fun!

3 komentarze:

Statystyka

Obserwatorzy