środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 11


*Luisa*
Moje szczęście nie trwało jednak zbyt długo , bo gdy tylko przeszłam przez próg w oczy rzuciła mi się walizka i schodzący ze schodów Lou. Wszystkie śmiechy ucichły. Chłopcy z nieodgadniętym wyrazem twarzy patrzyli się na szatyna Ten jednak nic nie mówił nie wydobył z siebie nawet krzty wyjaśnienia. Popatrzył tylko znacząco na mnie. Chwycił torbę.
-Louis co ty robisz ? -pierwsza odzyskałam mowę.
-Nie widzisz ? Wyprowadzam się. -rzekł obojętnym tonem który sprawił że moje serce przeszył ostry ból.
-Dlaczego ? -dalej pytałam udając zdezorientowaną lecz tak naprawdę wiedziałam że to ja byłam powodem.
-Jeszcze pytasz ? -zakpił drwiąco.
-Ale to nie jest powód do wyprowadzki ! -krzyknęłam bezsilnie.
-Ej co się dzieje  Louis? -zapytał Zayn. Ten jednak kompletnie zignorował jego pytanie.
-Luisa....-zaczął spokojnym tonem.- nie dam rady , rozumiesz? Nie dam rady żyć z tobą pod jednym dachem ! Widzieć jak się uśmiechasz ! Być blisko ! Żyć z myślą że nigdy nie będziesz moja ! Nie potrafię rozumiesz ?! Nie potrafię...-kolejny raz tego dnia do jego oczu napłynęły łzy. Chłopcy stali oszołomieni , nic nie pojmując z zaistniałej sytuacji.
-Nie wygłupiaj się! -wrzasnęłam potrząsając nim. Byłam już u kresu wytrzymałości , myślałam że zaraz po prostu wybuchnę i zaleje się łzami. Lecz postanowiłam być twarda.
-A próby , koncerty , nasi fani ? spytał Niall.
-Słuchajcie ja po prostu się wyprowadzam. Nie rezygnuje z kariery. -rzekł ocierając rękawem czerwone od łez oczy.-Przepraszam.-rzekł i wziął swoją walizkę i gdy już miał wychodzić podbiegłam do niego obróciłam i dałam mu w twarz rycząc już w dobre. On nic nie powiedział.  Miał nieodgadnięty wyraz twarzy co rozjuszyło mnie jeszcze bardziej.
-Po gówno mi twoje nic nie warte przepraszam ! Wiedziałam że taki z ciebie tchórz ! Wiedziałam ! I co ? Poddałeś się ?! -on dalej patrzył się na mnie.- No pytam się kurwa ! - wrzeszczałam i płakałam naraz. On nic. Stał jak wryty.
Nagle podszedł do mnie Niall. Objął mnie i zaczął uspakajać.
-Stary będzie chyba lepiej jak jednak na parę dni się wyprowadzisz.-rzekł Zayn. On po prostu wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam że tak łatwo się podda. Że tak łatwo uwierzy że chce by był tylko moim przyjacielem. Że przestanie walczyć ! Jaki tchórz ! Przez te wszystkie myśli wpadłam w histeryczny płacz. Nawet mocny uścisk Niall'a nic nie pomógł.
-Hej , może ja z nią pogadam co? -spytał Sheeran.
-Dobrze.-rzekł blondyn i gdzieś tak samo jak reszta się zmył. Zostałam tylko ja i Ed.
-Słuchaj.-zwrócił się do mnie głosem pełnym troski.-Nie wiem co pomiędzy wami zaszło i na prawdę nie powinno mnie to interesować ale nie myśl o tym teraz. Wszystko samo się ułoży. Szkoda życia na łzy. -powiedział ocierając wierzchem kciuka spływającą po moim policzku łzę. Ja uśmiechnęłam sie lekko.
-Ed ale nie wiesz jak mi ciężko. Staram się o tym nie myśleć. Ale to wraca.-odparłam prawie szeptem kładąc głowę na jego ramieniu.
-A wiesz co ja robie żeby zapomnieć ? -zapytał. Pokręciłam przecząco głową.-Śpiewam. -rzekł a ja na to słowo się wzdrygnęłam.-Może też chciałabyś spróbować ? -uniósł pytająco brwi.
-Nie , nie śpiewanie nie jest dla mnie.-zaprzeczyłam.- Ale z chęcią posłucham jak ty śpiewasz
-Wszystko dla ciebie.-odrzekł biorąc którąkolwiek gitarę ze zbioru Niall'a w salonie.  Zaczął grać "Lego House" piosenkę przy której się po prostu rozpływam. Wtedy zamykam się w moim świecie moim malutkim świecie. Tak wciągnęłam mnie ta piosenka że nie kontrolując tego zaczęłam z nim śpiewać. On momentalnie przestał grać. Ja zrobiłam to samo.
-Boże co ja zrobiłam.-palnęłam się z otwartej ręki w czoło. W tej chwili przeklinałam siebie i Ed'a. Ed'a za to że piszę tak świetne piosenki a mnie że nie mogłam się powstrzymać i kurwa wydobyłam z siebie te cholerne dźwięki,
-Luisa? -otrząsnął się rudzielec.-To..to..to byłaś ty?! -prawie wrzasnął.
-Tak to ja. -przyznałam się.-Ale jak komuś powiesz to nie ręczę za siebie.-westchnęłam.
-Przecież to było...to było niesamowite ! Masz niemalże anielski głos! -mówił to z taką fascynacją jakby co najmniej zobaczył ufo. Karciłam się w myślach za ten czyn , wiedziałam że teraz się zacznie. Może i po części chciałam śpiewać. Bo śpiew to jedna z ważniejszych rzeczy w moim życiu. Uwielbiam tworzyć , napisałam już chyba z milion piosenek. Ale nie jestem gotowa na skutki uboczne temu towarzyszące. Sława , rozpoznawalność , brak życia prywatnego. Poważnie się zastanawiam czy jest to tego warte.
-Nigdy nie mówiłaś że śpiewasz ! -powiedział Ed nie dowierzając tak dziwnie i śmiesznie poruszając głową.
-No bo nie śpiewam ! To taka tajemnica o której wiem ja....no i teraz ty.-wypaliłam- Ale przysięgam-zaczęłam się do niego zbliżać.- że jeśli komuś powiesz to czeka cię bardzo, ale to bardzo bolesna śmierć.-uśmiechnęłam się chytrze.  On wbił się w fotel patrząc na mnie z przerażeniem.
-Jakoś ci szybko przeszło. Już tak nie histeryzujesz? -zapytał podejrzliwie. Mi zrobiło się smutno. Przez te parę chwil mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się minionego wieczoru , ale "to" znów wróciło.
-Bo to jest sprawa nadrzędna w tym momencie. Ale dzięki że przypomniałeś.-opadłam bezwiednie na fotel koło niego wykrzywiając usta w podkówkę.
-Przepraszam nie chciałem.- szybko się wytłumaczył. Niestety mam tak że przeżywam chwile a potem mi przechodzi jednak każde wspomnienie czynu , wypowiedzianych słów czy też sytuacji doprowadza mnie do łez.
-Przecież nie twoja wina.-usprawiedliwiłam go.-Ale proszę nie wspominaj tego bo znowu się rozrycze.-dodałam.
-Obiecuje.-przysiągł przykładając lewą rękę do klatki piersiowej a prawą wznosząc ku górze.-Ale powiedz mi jedno , bo tego nie mogę zrozumieć dlaczego nikt nie może wiedzieć o tym że śpiewasz. Ba! Ty nie śpiewasz ty onieśmielasz głosem! Aż mnie zatkało.
-W sumie sama nie chce. Nie chce by wiedzieli.-rzekłam.
-Ale nie rozumiesz że możesz to jakoś wykorzystać? Podzielić się swoją twórczością ze światem?- próbował mnie przekonać. I powiem że dobrze mu to wychodziło. Ale później przypomniałam sobie o tych wszystkich skutkach ubocznych nie byłam gotowa na sławę.
-Wiem i naprawdę bardzo bym chciała tyle że boje się.-ostatnie słowa prawie wyszeptałam.
-Czego? -roześmiał się.
-Ed...-zaczęłam.-Nie brak ci czasem życia prywatnego? Tego że już nie możesz tak po prostu wyjść w dresach do sklepu bo od razu jesteś na celowniku gazet? Że w każdej chwili mogą cię zniszczyć? Wymyślić jakąś plotkę i dążyć do tego by cały świat cię znienawidził? -mówiłam patrząc na jego twarz.
-No wiesz po części masz racje.-odparł zdumiony.-ale takie są ceny sławy.
-A ja właśnie się zastanawiam czy nie jest to zbyt wysoka cena. -rzekłam wzdychając.-I wiesz co? Dlatego nie chcę być z Louisem....bo mnie zniszczą , albo co gorsza jego i wszystko się posypie. Nie pamiętasz co było z Harrym i Taylor? Jak fanki groziły jej śmiercią? Że przez to ich miłość gdzieś się ulotniła i się rozstali? Jak było im ciężko? Jak oboje cierpieli? Jak Harry płakał mi na ramieniu? Ja po prostu jestem zbyt wrażliwa w środku.
-Oj uwierz nie widać tego. -zaśmiał się rudzielec.
-Bo to ukrywam a w środku przeżywam dwa razy mocniej. Wiesz to taka maska. Może i mam cięty język ale to by było dla mnie za dużo.-rzekłam.
On cały czas słuchał w skupieniu.
-A co jeśli tak nie będzie ? Co jeśli przyjmą cię ciepło ? Rozważ też taką opcje...
-Serio ? Te szurnięte fanki już teraz na mnie krzywo patrzą bo jestem siostrą jednego z ich "mężów".-prychnęłam.-A pomyśl co będzie jeśli dowiedzą się że zabrałam im jeszcze Louisa? I na dodatek ja mam 16 lat! Człowieku 16!
-Wiek to tylko cyfry.-zagiął mnie.
-Nie wiem czy wiesz ale związek też wymaga poświęceń , zwrócenia drugiej połówce wiele uwagi. Od razu przypiszą mi miano tej która rozwala sławne One Direction przez co chłopcy stracą fanki. -chwytałam się wszystkie jak tonący brzytwy.
-Nie bierz cały czas na przykład Taylor! -zdenerwował się .-To była inna sytuacja ona była sławna.
-Ed ja też po części jestem! Jestem siostrą Harry'ego media mnie znają! A teraz jeszcze możliwość kariery wokalnej. To się nie uda! Nie chcę spierdolić wszystkim życia!
-A myślisz że Louisowi już nie spierdoliłaś? Powiem szczerze. Jego bardziej obchodzisz ty niż te fanki. Nie mówię fanki to też cześć jego życia kocha je i zawdzięcza im prawie , właściwie to oni zawdzięczają im prawie wszystko ale on cierpi przez ciebie nie przez stracone fanki które tak na logikę wcale nimi nie były. -zakończył swój monolog a ja musiałam przyznać mu racje.
-Wiesz Ed? Uświadomiłeś mi coś co powinnam wiedzieć już od dawna i dziękuje ci za to.-rzekłam.
-Bardzo proszę. Posłuchaj starszego przyjaciela a nie pożałujesz. -oboje się zaśmialiśmy.-Wiesz ja się będę zbierał. -rzekł.
-Chodź odprowadzę cię do drzwi. -odprałam wstając i ciągnąc go za rękę gdy wstał. Podeszliśmy do drzwi.
-Ed ? Jesteś prawdziwym przyjacielem. -powiedziałam wtulając się w niego. On to odwzajemnił .
-A ty prawdziwą przyjaciółką.-na te słowa uśmiechnęłam się ciepło.-A co do śpiewu to obiecuje trzymać buzie na kłódkę ale ty rozważysz moją propozycję , ok ?
-Ok ,ok idż już.-wypchnęłam go za drzwi jak to miałam w zwyczaju to robić. Uśmiechnęłam się do siebie i powędrowałam na górę. Byłam strasznie zmęczona i postanowiłam wziąć prysznic i położyć się spać. Przed snem długo jeszcze rozmyślałam o Louisie i o słowach Sheerana.
NIe wiem co o tym myśleć. Muszę to jeszcze raz dokładnie poukadać.
~*~
*Rano*
Gapiłam się w Nialla i Zayna robiących omlety. Widok był przekomiczny , bo oboje nie potrafili się podzielić obowiązkami i co rusz jeden drugiego wyzywał.
-Nie, bo jak ja ci dam patelnie to ty ją jeszcze spalisz ! -krzyknął Zayn
-Nie, bo jak ja ci dam patelnie to ty nie spalisz patelni , oj nie... Ty puścisz z dymem cały dom! -krzyknął Niall
Miałam już po dziurki uszu ich tego ględzenia za pierwszym razem to jest śmieszne za drugim powiedzmy że też ale kurwa za 30 można szału dostać.
-Kurwa dość! -wrzasnęłam.-Siada ! -posłusznie wykonali polecenie. -Nikt tu kurwa nie będzie gotował! Ani ty, ani ty! -wskazał po kolei na każdego z nich. - Bo będę do usranej śmierci czekać, a głodna jestem. -rzuciłam.-Więc po prostu zamówimy chińszczyznę.
-Mmm chińszczyzna. - poklepał si po brzuszku Niall.
-Łap telefon i zamawiaj. Byle co tylko żeby było! -rzuciłam blondynowi słuchawkę.
Wtem do domu wparował Harry.
-Hej! Już jestem! -krzyknął. Uśmiech miał od ucha do ucha. Coś mi się nie podobał ten jego wykrzywiony ryjec.
-Heeeeeej. -przeciągnęłam si i prawie cała położyłam si na blacie od wyspy.
-Gdzie Louis? Chce mu przekazać jedną ważną informacje. -wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Nie ma go. -wypalił Zayn.
-Ej to nie wiecie gdzie jest? Poszedł do sklepu czy gdzie? Bo ta sprawa jest dość ważna.-on mówił dalej nie pojmując o co w tym wszystkim chodzi.
-Ej Harry Louisa nie ma i nie będzie.-rzucił Liam.
-Jak to? -spytał biorąc dość dużego łyka wody.
-Harry on się wyprowadził.-odrzekłam w końcu waląc prosto z mostu.
Teraz cała zawartość buzi Styles'a wylądowała na koszulce Zayn'a. Mulat zaczął walić przekleństwami w stronę mojego brata lecz ten nic sobie z tego nie robił
-Co?! -zapytał oszołomiony. Ja wstałam z krzesła obrotowego i poklepałam go po ramieniu.
-Nie martw się , jakoś to odkręcę. -rzekłam spokojny tonem kierując się do pokoju tym samym zostawiając Harry'ego na środku kuchni z tysiącem pytań do odpowiedzi.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 10


*Rosalie*
Całowaliśmy się ?! Jak mogłam do tego dopuścić ?! Przecież on... ja... Ach...
- Byłam pijana ty cioto ! - wrzasnęłam i wybiegłam z domu. Nie zwracałam uwagi na to, że kapały na mnie krople deszczu. No tak Londyńska pogoda. Prychnęłam pod nosem. Biegłam ile miałam siły a kondycje mam dobrą. Byłam w parku kiedy poczułam, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek.
- Ro posłuchaj ! - wrzasnął zdenerwowany Hazza
- Nie. To ty lepiej posłuchaj. Jak mogłeś?! Byłam pijana i... - zaczęłam się na niego wydzierać
- Właśnie dlatego nie doszło do niczego więcej. - krzyknął
- O czyli, że mam ci dziękować?! - zapytałam ironicznie - Och dziękuje ci wielka gwiazdo za to, że mnie nie przeleciałaś ! Zadowolony?! - wydarłam się. Byłam wściekła chodź do końca nie widziałam dlaczego. Może to przez to, że tego nie pamiętam a on tak ? To frustrujące.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło! Przecież to tylko jeden głupi pocałunek ! - ciągle na siebie krzyczeliśmy.
- Tylko? - nie dowierzałam. On naprawdę tak myśli. - Jeśli całowanie nic dla ciebie nie znaczy to współczuje twojej przyszłej dziewczynie ! - odparłam ciężko dysząc. Zresztą tak jak on. Dziwię się, że mnie dogonił ale pewnie miał wprawę w uciekaniu przed fankami.
- Przestań przekręcać moje zdania. - odparł - Dobrze wiesz o co mi chodziło.
- Nie, nie wiem. Wytłumacz mi bo nie rozumiem. - wyszarpałam swoją dłoń z jego uścisku i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Nie całuje byle jakiej dziewczyny. - powiedział prawie nie słyszalnie i gdybym nie patrzyła w tedy na jego usta najpewniej bym tego nie zrozumiała. - Byłaś pijana i ja... Wiem, że nie powinienem tego robić. - zaczął
- Daruj sobie. - prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę mojego domu. On jednak się nie poddawał i złapał mnie za ramię.
- Przepraszam cię. - popatrzył mnie głęboko w oczy - Proszę wybacz mi. Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. - zrobił błagalny wyraz twarzy. - Nie puszczę cię i sobie nie pójdę do póki mi nie wybaczysz. A potem będę chory i będziesz mnie mieć na swoim sumieniu. - uśmiechnął się niepewnie. Wciągnęłam głośno powietrze i je po chwili wypuściłam. W głębi duszy chcę mu wybaczyć ale jeśli to zrobię może sobie pomyśleć, że jest dla mnie ważny. Ale również nie chcę go stracić, ponieważ co tu dużo gadać przywiązałam się do tych jego przepięknych zielonych oczu... Czekaj wróć! Powiedziałam przepięknych... O matko co się ze mną dzieje.
- Więc...? - jego głos wyrwał mnie z mojego rozmyślania. Udałam chwilę, że się zastanawiam chodź tak naprawdę widziałam już co powiedzieć.
- Dobra. Ale masz tego więcej nie robić. Ostrzegam cię, że ćwiczyłam samoobronę i jeśli się do mnie zbliżysz bez mojej zgody to złamię ci rękę. - odpowiedziałam
- Dziękuje. - uradował się i mnie przytulił. Odchrząknęłam gdyż czułam się trochę nieswojo. - Sorry zapomniałem. - zmieszał się lekko na co ja zachichotałam. Szczerze to mi to nie przeszkadzało no ale jednak musiałam zgrywać takie pozory.
- Chodź. Mój dom jest bliżej a ja nie chcę żebyś się przeziębił - chwyciłam go za dłoń. Przeszył mnie miły dreszcz i zrobiło mi się jakoś tak ciepło na całym ciele. Trochę mnie to zirytowało lecz nie puściłam jego ręki. Pociągnęłam go za sobą i już po chwili byliśmy pod moim domem.
- Mieszekasz tu? - zapytał wskazując moją posiadłość. Ja tylko potwierdzająco kiwnęłam głową. - Przez cały czas byłaś tak blisko. - powiedział rozmarzony na co ja się zaśmiałam - No przynajmniej będę cię mógł nachodzić. - odparł uradowany
- Ani mi się waż. - pogroziłam mu palcem po czym otworzyłam drzwi wejściowe pierw wpuszczając Harry'ego. Ściągnęliśmy buty i wierzchne odzienie po czym potruchtaliśmy do kuchni. - Chcesz kawy lub herbaty? - zapytałam jak to nakazywała kultura. Ten się krótko zaśmiał na co spiorunowałam go wzrokiem
- Herbata jeśli można prosić. - uśmiechnął i widać było, że cała ta sytuacja go bawi.
- Można, można... - wyszeptałam do siebie i wyciągnęłam dwa kubki. Wrzuciłam do każdego po jednym woreczku naparu, po czym zalałam je gorącą wodą z czajnika, który wcześniej włączyłam. Przysunęłam mu pod nos i usiadłam na przeciwko niego.
- Dziękuje ci. - uśmiechnął się znów ukazując swoje słodkie dołeczki. Chwila. Opanuj się.
- Przyniosę ci jakiś dres na przebranie. - powiedziałam i szybko podreptałam po schodach. Na szczęście mam kilka zapasowych ubrań na właśnie takie okoliczność. Wzięłam suche ubrania i pochwili znów znalazłam się w kuchni. - Masz. - włożyłam mu do rąk.
- Yyyy a gdzie jest łazienka? - zapytał wstając
- Po schodach drugie drzwi na lewo. - odparłam i po chwili zniknął. Dopiłam herbatę i tak że ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Wzięłam wygodne szare dresowe spodnie i czarną bokserkę i ruszyłam do mojej łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel, która nie potrwała więcej niż pół godziny, po czym dokładnie wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w wcześniej przygotowany zestaw. Uczesałam jeszcze włosy i umyłam zęby po czym wyszłam z toalety. Ku mojemu zdziwieniu w moim pokoju zastałam Styles'a leżącego na łóżku i przeglądającego mój... pamiętnikoszkicownikcośtam !!!
- Ej nikt cię nie nauczył, że nie zagląda się do cudzych rzeczy? - zapytałam i oparłam ręce na biodrach
- Nie. - odparł krótko. W jednej chwil się na niego rzuciłam lecz on był szybszy i oddalił go ode mnie.
- Oddawaj! - krzyknęłam poddenerwowana
- Masz talent.
- W kwestii? - zainteresowałam się jego uwagą
- Rysowania i pisania tekstów. Są na serio dobre. Uwierz mi wiem o czym mówię. - uśmiechnął się. Zaczęłam zbliżać swoje usta do jego wciąż co chwila zerkając na zeszyt w jego ręce. Kiedy nasze wargi były już od siebie oddalone zaledwie o parę centymetrów chwyciłam swój pamiętnikoszkicownikcośtam i szybko się od niego oddaliłam.
- Mam! - krzyknęłam zwycięsko i pomachałam mu moim łupem przed jego nosem.
- O ty. - zrobił morderczą minę i rzucił się na mnie. Zaczął mnie łaskotać. Niestety to był mój słaby punkt więc zaczęłam się zwijać ze śmiechu - No patrzcie. Rosalie ma łaskotki! - uradował się i dalej mnie macał. NOŻESZKURWAMAĆJAPIERDOLE !!!
- Nie... Harry... Proszę... - dyszałam a ten se z tego nic nie robił
- Jeszcze cię gilgotać?! Proszę bardzo! - zaśmiał się złowieszczo i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia czyli dręczenia mnie.
- Zrobię... wszy...stko! Błagam! - już prawie płakałam za śmechu kiedy on przestał lecz ręce wciąż trzymał na moich biodrach
- Wszystko? - dopytał się
- No może po za ogoleniem się na łyso. - odparłam
- Zgoda. - powiedział rozradowany
- Więc co chcesz? - zapytałam. Bałam się tego o co poprosi.
- Niech pomyślę... - uśmiechnąl się łobuzersko.
- No mów. - pośpieszałam go
- Pocałuj mnie. - odparł
- Nie. Następna propozycja. - powiedziałam szybko
- Zrobię wszystko. - powtórzył moje słowa i to na dodatek próbując naśladować mój głos. Lekko się zaśmiałam i wkońcu zgodziłam.
- Dobra. - podniosłam się na łokciach i dałam mu buziaka w kącik ust i znów opadłam na łóżko.
- Nie o taki pocałunek mi chodziło. - wyszeptał muskając ustami moje uch na co lekko się wzdrygnęłam.
- Nie powiedziałeś jaki. A teraz złaź! - próbowałam go zepchnąć lecz jakoś mi to nie wyszło, poniewać na skutek moich starań on upadła na mnie. Wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać. - No złaź! - wrzasnęłam
- Nie. Póki nie dostanę tego o co poprosiłem.
- A może naleśniki ci wystarczą? - zapytałam z nadzieją
- Nie sądzę. - odparł i zbliżył swoje usta do moich na niebezpieczną odległość.
- Ale ja je robię na prawdę pyszne. - próbowałam go przekonać
- W ciąż chyba jednak nie. - czułam jego ciepły, szybki oddech na swojej twarzy.
- No to może... Pozwolę ci u mnie zostać na noc ! - wypaliłam pierwsze co mi przyszło do głowy. Momentalnie pożałowałam tej decyzji ale było już za późno.
- Dobra! - krzyknął entuzjastycznie i zaczął skakać po moim łóżku - Urządzimy sobie pidżama party, będziemy rzucać się poduszkami, oglądać filmy i plotkować o chłopakach... - wrzeszczał jak opętany.
- Zapędziłeś się. Powiedziałam, że możesz zostać. Nie mówiłam, że... - nie skończyłam, ponieważ Hazza spadł z łóżka. Momentalnie zaczęłam się tarzać się ze śmiechu. - Ale z ciebie ofiara! - nie mogłam się opanować. On jednak w ogóle się nie poruszał. Podeszłam do niego i zaczęłam go lekko potrząsać, ale bez efektu. - Harry nie rób sobie żartów. - zaczęłam się co raz bardziej denerwować. Zbliżyłam się żeby sprawdzić czy oddycha i w tedy szybko lecz namiętnie pocałował mnie w usta.
- Zawsze dostaje to czego chce! - powiedział zwycięsko. Chwile byłam oszołomiona. Nie doszło do mnie co przed chwilą się wydarzyło lecz po chwili odzyskałam przytomność.
- Ty nie wyżyty zboczeńcu! - krzyknęłam i walnełam go poduszką. Po chwili jednak się roześmiałam widząc przerażenie w jego oczach. - Aż tak się mnie boisz? - zakpiłam
- Wcale nie! - oburzył się
- Ty się lepiej nie odzywaj. Skoro mnie pocałowałeś nie zostajesz na noc! - wykrzyknęłam z triumfem i teraz ja zaczęłam skakać po łóżku.
- To się nie liczyło, ponieważ tego nie odwzajemniłaś. - powiedział i usiadł na ziemi
- Czy ty kiedykolwiek sobie odpuścisz? - zapytałam upadając na łóżko.
- Niech się zastanowię. Nie! - krzyknął - Ej ale tak w ogóle to jestem głodny. To co idziemy robić te naleśniki? - zapytał z wyszczerzem na mordce. Zaśmiałam się i wybiegłam z nim z pokoju do kuchni. Jak oczywiście się spodziewałam ze Styles'em miałam potem problemy, ponieważ zaczął we mnie rzucać mąką. Co ja oczywiście musiałam oddać. No i powstał w ten sposób nie zły bałagan. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć żeby zapamiętać ten moment. Po posprzątaniu i zjedzeniu naszego wspólnie przygotowanego dania, który nawiasem mówiąc smakował o wiele lepiej niż zazwyczaj ( dziwne ), zaczęliśmy oglądać jakiś film lecący w telewizji. O ile się orientowałam to była to jakaś komedia. Byłam jednak zbyt zmęczona na dotrwanie do końca więc po chwili zasnęłam na ramieniu Hazzy.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 9


*Luisa*
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce , niemrawo otworzyłam oczy rozejrzałam się a osobą która mnie trzymała okazał się Lou. Nie miałam siły się z nim szarpać zważywszy na to że nieźle szumiało mi w głowie. Weszliśmy do pokoju a on zaświecił światło. Zawyłam.
-Oj przepraszam. -szepnął i zgasił.
Położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać. Nie protestowałam nie miałam po prostu siły. Wiedziałam że nic mi nie zrobi.
-Luisa? Gdzie masz piżamę?
-Po co mi piżama? Nie podobam ci się tak? -bełkotałam.
-Nie wręcz przeciwnie jesteś piękna.- powiedział z troską.
-No to jej nie szukaj i chodź do mnie.-gadałam jak najęta.
-Nie. Wolałbym nie. Nie wiem jak na mnie podziałasz.
-Oj Jezu. Nie to nie! Łaski bez poprzytulam się do Niall'a. -krzyknęłam i chciałam wstać lecz od razu usiadłam , nie pozwoliła mi na to moja zaburzona w tej chwili równowaga.- Oj. -powiedziałam uroczo.
-Ty lepiej siedź. - powiedział Tomo klękając przede mną. Ja gapiłam się na niego i miałam cholerną chęć pocałowania go. Przybliżyłam się do niego i musnęłam usta , on jednak odepchnął mnie lekko przygryzając dolną wargę.
-Nie.- rzekł stanowczo.
-Dlaczego?- zadałam pytanie.
-Ponieważ nie będziesz robiła rzeczy których jesteś nieświadoma.- odparł nakładając na mnie bluzę mojego brata.
-To śmierdzi. -powiedziałam wąchając.
-Przeżyjesz , a teraz kładź się.-rozkazał. Ja posłusznie wykonałam jego polecenie. I nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
~*~
Obudziłam się i rozglądnęłam. Louis spał obok mnie z ręką na moim brzuchu. Chciałam jakoś wstać więc jak najdelikatniej podniosłam jego rękę. Nie obudził się na szczęście. Prawie bezszelestnie otworzyłam drzwi i wyszłam. Musiałam na chwilę przystanąć bo ból głowy rozsadzał mi czaszkę , takie są uroki kaca. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam dalej , chciałam w natychmiastowym tempie napić się wody więc mój kierunek to kuchnia. Zeszłam po schodach i znalazłam się w kuchni. Tam zastałam pół martwą Rose. Prawie leżała na blacie i gapiła się w szklankę wody.
- Hej.-powiedziałam biorąc szklankę i nalewając sobie wody.
- Nie drzyj mordy. -odparła brunetka i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Wiesz co? Jakbym miała chodź trochę siły walnęłabym cię , ale twoje szczęście.-wystawiłam jej język.
- Ostro wczoraj pobalowałyśmy, nie ? - rzekła.
- No grubo było nic nie pamiętam za cholerę. - odparłam.
- Ja tylko wiem, że Harry się mną później zajął. No bo chyba sama mu się nie wpakowałam do łóżka.-wytrzeszczyła oczy.- Nie to niemożliwe.
- Co nie możliwe? -obie usłyszałyśmy chrypliwy głos mojego braciszka.
- Czy my coś no wiesz wczoraj? -spytała podejrzliwie Rose , a mi się śmiać chciało.
-Nie, nie, nie. -zaprzeczył szybko.-Jeśli chcesz wiedzieć to my... -wstrzymał oddech- tylko się całowaliśmy. - wypalił. Ona rozszerzyła usta.
-Kto pocałował? -rzuciła.
-Dobra przyznaje się ja. -powiedział.
-Jak mogłeś?! -krzyknęła. A ja się troszeczkę przeraziłam.
-Odwzajemniłaś.-rzekł już trochę poddenerwowany Styles.
-Byłam pijana cioto! Wykorzystałeś mnie! -wrzasnęła i wyszła wściekła z domu.
-Rose! -odkrzyknął mój brat i pognał za nią.
-Bawcie się dobrze! -wrzasnęłam i zaśmiałam się.
-Ej ty się musisz tak drzeć?! Ludzi budzisz.-powiedział Louis i zaspany wszedł do kuchni przecierając oczy. No fajnie oni się drą a ja dostaje. Zwątpiłam w ludzi.
-To nie ja krzyczałam, dobra może teraz ale wcześniej to nie ja. Cicho siedziałam.-wyszczerzyłam się zatapiając się w szklance z wodą.
-To kto? -spytał
-Rose i Harry. -przewróciłam oczami.
-Czemu?
-Nasze kochane gołąbeczki się pokłóciły , Rosalie wybiegła a Harry za nią. Koniec bajki.- rzekłam.
-O co poszło? - uniósł jedną brew do góry smarując tosty.
-Więc to co zdążyłam z tego wszystkiego zrozumieć to to, że się całowali i nie spodobało się to do końca Violin.-rzuciłam na jednym wydechu
-On coś z nią kręci? -spytał podejrzliwie
-No chyba tak. -odparłam.- A co cię to tak interesuje ?- spytałam
-To dość długa historia.-wypalił siadając koło mnie.
-Mam czas. -uśmiechnęłam się uroczo odwracając się do niego.
-Dobra opowiem ci ją w skrócie. Kiedyś mieszkałem w Doncaster tam miałem przyjaciółkę z którą byłem bardzo blisko, ale ona niestety musiała wyjechać i właśnie tą dziewczyną jest Rose już wcześniej wydawała mi się znajoma ale nie mogłem dopuszczać do siebie takiej myśli że znowu ją spotkałem. Chciałem z nią dzisiaj pogadać ale wybiegła. Będę musiał przełożyć tą rozmowę na kiedy indziej.
-Wow.-rzekłam tylko. Nie powiem wzruszyła mnie ta historia. Ciekawe jak to jest stracić najbliższą ci osobę a później na powrót znowu ją odzyskać. Ja w swoim życiu tylko traciłam. Smutne , ale prawdziwe.
-Louis jeśli chodzi o mnie i o ciebie..
-Tak? -ożywił się
-Przemyślałam to co mówiłeś i.....- odwróciłam głowę.-wolałabym jednak żebyśmy utrzymywali tylko kontakty przyjacielskie.-wypaliłam. Dobrze wiedziałam że to co powiem nie jest prawdą , że zranię i jego i siebie. Ale chyba tak będzie dla nas lepiej.
-Co? -powiedział nie dowierzając. -Ale , ale...przecież.
-Louis przemyślałam to. To nie wypali. Lepiej żebyśmy po prostu byli przyjaciółmi.
-Dobrze.-powiedział prawie szeptem. Zauważyłam że do jego oczu zaczynają napływać łzy.
-Louis.-chciałam go dotknąć, ale on strzepnął moją rękę.
-Zostaw mnie.-spojrzał na mnie wrogo i wyszedł z domu. Nie wziął nawet płaszcza. Nic. Jak stał tak wyszedł. Skuliłam się na podłodze w kuchni i zaczęłam płakać. Ja się bałam po prostu się bałam. Byłam rozdarta nie wiedziałam co o tym myśleć. Znowu mam mętlik w głowie. Nie chcę go ranić. Zrobiłam to co podpowiadał mi rozum. Nie mogłam posłuchać serca. To nie jest w moim zwyczaju. Nie mogłam się od tak zakochać.  Nie mogłam dać ponieść się takim emocją. Moje rozmyślania przerwało wparowanie do kuchni Liam'a. Śmiał się i rozmawiał z kimś przez telefon lecz gdy mnie zauważył spoważniał.
-Od dzwonie później.- rzekł i rozłączył się. Podbiegł do mnie i ujął mój podbródek.
-Luisa co ci jest?! Coś się stało?! -spytał poddenerwowanym głosem.
-Nie nic się nie stało.- skłamałam. - Po prostu mnie przytul.- powiedziałam zanosząc się jeszcze większym płaczem. On wykonał polecenie bez żadnych dodatkowych pytań. Nie byłam osobą która otwarcie mówiła o swoich problemach. Wolałam jakoś sama sobie pomóc ale jeśli już wymykały się one z pod kontroli wtedy chcąc czy nie chcąc zwierzałam się.
Ciepłe ramiona Liam'a sprawiły że uspokoiłam się i wyrównałam oddech. Odkleiłam się od niego.
-Dziękuje Liam.- rzekłam po czym wstałam udając się do mojego pokoju w celu wzięcia orzeźwiającego prysznicu. Gdy już znalazłam się w pokoju weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Aż się przestraszyłam. Podkrążone oczy, blada twarz, włosy całe po kołtunione. I nagle w kącie łazienki zobaczyłam niedopitą butelkę Jack Daniels'a. Zrobiło mi się nie dobrze i podbiegłam do kibla napełniając go aż po brzegi moimi wymiocinami. Czułam się strasznie.
-Wszystko dobrze? -usłyszałam nagle.
-Tak kurwa nie widzisz? -wylałam z siebie lawinę ironii.
-No wiem głupie pytanie. -powiedział Liam a ja po raz kolejny puściłam pawia.- usłyszałam tylko ciche "łe" a następnie - Pomóc ci jakoś ?
-Nie, dzięki. Już się ogarniam.-uśmiechnęłam się od niechcenia.
-Dobra , ale jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj. A tak poza tym nieźle wczoraj pobalowałyście. -zaśmiał się.- Ej i jeszcze tak dla twojej wiadomości za jakieś 15 min przychodzi Sheeran.
-Serio? -ożywiłam się dalej trzymając głowę w kiblu.
-Serio, serio ale umyj się. -uśmiechnął się chytrze.
-Dobra, dobra won. - rzuciłam. Słyszałam tylko jak się śmieje. Żadnego współczucia kurwa dla umierającego. Wytarłam twarz ręcznikiem i wzięłam prysznic. Zrobiło mi się o niebo lepiej. Cały czas jednak rozmyślałam o Louisie. Ciekawe gdzie teraz jest ? A jeśli zrobi sobie coś przeze mnie ? Nie , nie jest aż tak głupi za dużo ma do stracenia. Dlaczego akurat ja ? Przecież milion dziewczyn dało by się pociąć by chociaż móc go przytulić.
Wyszłam z pokoju w sam ręczniku i podeszłam do szafy po długich namyśleniach wybrałam to :

jh
Wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam na dół i wyczekująco gapiłam się na drzwi frontowe. Chciałam żeby Ed już przyszedł. On był naprawdę super chłopakiem a co najważniejsze tworzył niesamowite piosenki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Ja otworze !!! -wydarłam się szybko. Podbiegłam i otworzyłam.
-Ed !!!!!! -wydarłam mu się do ucha i przytuliłam. On zaczął się śmiać. Nie wiem dlaczego ale bardzo lubię przyjaciół chłopaków. Justin , Ed jeszcze Taylor z którą mój brat kiedyś kręcił. Długa historia.
-Wejdź.- pognałam go. On posłusznie wykonał polecenie. Rozebrał się i wszedł do salonu tam przywitał się z chłopakami jak to miał w zwyczaju. Rzucił się na nich a oni zrobili tak zwaną "kanapkę". Śmiesznie to wyglądało nie powiem. Wreszcie z siebie zeszli i zaczęli rozmawiać i też się włączyłam zważywszy na to że nie miałam nic lepszego do roboty. Później wyciągnęliśmy monopoli i zaczęliśmy grać. Ja wygrałam! Ha! Jestem w to najlepsza. Później Niall zaproponował wybranie się do Nandos na co wszyscy zgodnie odpowiedzieli "Tak" Martwiłam się trochę o Louisa i Harry'ego po wybijała godzina 15 a ich już dość długo nie było. Ale są dorośli i sobie poradzą. Do restauracji mieliśmy nie daleko jakieś 10 minut spacerkiem. Ubraliśmy się i wyszliśmy ciągle przy tym się śmiejąc i wygłupiając. Dobrze się bawiłam w ich towarzystwie. Po drodze chłopacy i Ed rozdali parę autografów i porobili sobie zdjęcia. Napotkałam też krzywe spojrzenia w moim kierunku. Ale w sumie to miałam na nie wyjebane. Nie obchodziło mnie to że jakimś psychofaneczką nie podoba się to że spędzam z chłopakami czas. To jej problem nie mój. Wreszcie doszliśmy do Nandos zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy posiłek. Gdy zjedliśmy wróciliśmy do domu. A ja cieszyłam się z tego że mój podły nastrój ta czwórka zmieniła na uczucie którego od dawna nie czułam.
Byłam po prostu szczęśliwa.....

Statystyka

Obserwatorzy