niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 9
*Luisa*
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce , niemrawo otworzyłam oczy rozejrzałam się a osobą która mnie trzymała okazał się Lou. Nie miałam siły się z nim szarpać zważywszy na to że nieźle szumiało mi w głowie. Weszliśmy do pokoju a on zaświecił światło. Zawyłam.
-Oj przepraszam. -szepnął i zgasił.
Położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać. Nie protestowałam nie miałam po prostu siły. Wiedziałam że nic mi nie zrobi.
-Luisa? Gdzie masz piżamę?
-Po co mi piżama? Nie podobam ci się tak? -bełkotałam.
-Nie wręcz przeciwnie jesteś piękna.- powiedział z troską.
-No to jej nie szukaj i chodź do mnie.-gadałam jak najęta.
-Nie. Wolałbym nie. Nie wiem jak na mnie podziałasz.
-Oj Jezu. Nie to nie! Łaski bez poprzytulam się do Niall'a. -krzyknęłam i chciałam wstać lecz od razu usiadłam , nie pozwoliła mi na to moja zaburzona w tej chwili równowaga.- Oj. -powiedziałam uroczo.
-Ty lepiej siedź. - powiedział Tomo klękając przede mną. Ja gapiłam się na niego i miałam cholerną chęć pocałowania go. Przybliżyłam się do niego i musnęłam usta , on jednak odepchnął mnie lekko przygryzając dolną wargę.
-Nie.- rzekł stanowczo.
-Dlaczego?- zadałam pytanie.
-Ponieważ nie będziesz robiła rzeczy których jesteś nieświadoma.- odparł nakładając na mnie bluzę mojego brata.
-To śmierdzi. -powiedziałam wąchając.
-Przeżyjesz , a teraz kładź się.-rozkazał. Ja posłusznie wykonałam jego polecenie. I nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
~*~
Obudziłam się i rozglądnęłam. Louis spał obok mnie z ręką na moim brzuchu. Chciałam jakoś wstać więc jak najdelikatniej podniosłam jego rękę. Nie obudził się na szczęście. Prawie bezszelestnie otworzyłam drzwi i wyszłam. Musiałam na chwilę przystanąć bo ból głowy rozsadzał mi czaszkę , takie są uroki kaca. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam dalej , chciałam w natychmiastowym tempie napić się wody więc mój kierunek to kuchnia. Zeszłam po schodach i znalazłam się w kuchni. Tam zastałam pół martwą Rose. Prawie leżała na blacie i gapiła się w szklankę wody.
- Hej.-powiedziałam biorąc szklankę i nalewając sobie wody.
- Nie drzyj mordy. -odparła brunetka i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Wiesz co? Jakbym miała chodź trochę siły walnęłabym cię , ale twoje szczęście.-wystawiłam jej język.
- Ostro wczoraj pobalowałyśmy, nie ? - rzekła.
- No grubo było nic nie pamiętam za cholerę. - odparłam.
- Ja tylko wiem, że Harry się mną później zajął. No bo chyba sama mu się nie wpakowałam do łóżka.-wytrzeszczyła oczy.- Nie to niemożliwe.
- Co nie możliwe? -obie usłyszałyśmy chrypliwy głos mojego braciszka.
- Czy my coś no wiesz wczoraj? -spytała podejrzliwie Rose , a mi się śmiać chciało.
-Nie, nie, nie. -zaprzeczył szybko.-Jeśli chcesz wiedzieć to my... -wstrzymał oddech- tylko się całowaliśmy. - wypalił. Ona rozszerzyła usta.
-Kto pocałował? -rzuciła.
-Dobra przyznaje się ja. -powiedział.
-Jak mogłeś?! -krzyknęła. A ja się troszeczkę przeraziłam.
-Odwzajemniłaś.-rzekł już trochę poddenerwowany Styles.
-Byłam pijana cioto! Wykorzystałeś mnie! -wrzasnęła i wyszła wściekła z domu.
-Rose! -odkrzyknął mój brat i pognał za nią.
-Bawcie się dobrze! -wrzasnęłam i zaśmiałam się.
-Ej ty się musisz tak drzeć?! Ludzi budzisz.-powiedział Louis i zaspany wszedł do kuchni przecierając oczy. No fajnie oni się drą a ja dostaje. Zwątpiłam w ludzi.
-To nie ja krzyczałam, dobra może teraz ale wcześniej to nie ja. Cicho siedziałam.-wyszczerzyłam się zatapiając się w szklance z wodą.
-To kto? -spytał
-Rose i Harry. -przewróciłam oczami.
-Czemu?
-Nasze kochane gołąbeczki się pokłóciły , Rosalie wybiegła a Harry za nią. Koniec bajki.- rzekłam.
-O co poszło? - uniósł jedną brew do góry smarując tosty.
-Więc to co zdążyłam z tego wszystkiego zrozumieć to to, że się całowali i nie spodobało się to do końca Violin.-rzuciłam na jednym wydechu
-On coś z nią kręci? -spytał podejrzliwie
-No chyba tak. -odparłam.- A co cię to tak interesuje ?- spytałam
-To dość długa historia.-wypalił siadając koło mnie.
-Mam czas. -uśmiechnęłam się uroczo odwracając się do niego.
-Dobra opowiem ci ją w skrócie. Kiedyś mieszkałem w Doncaster tam miałem przyjaciółkę z którą byłem bardzo blisko, ale ona niestety musiała wyjechać i właśnie tą dziewczyną jest Rose już wcześniej wydawała mi się znajoma ale nie mogłem dopuszczać do siebie takiej myśli że znowu ją spotkałem. Chciałem z nią dzisiaj pogadać ale wybiegła. Będę musiał przełożyć tą rozmowę na kiedy indziej.
-Wow.-rzekłam tylko. Nie powiem wzruszyła mnie ta historia. Ciekawe jak to jest stracić najbliższą ci osobę a później na powrót znowu ją odzyskać. Ja w swoim życiu tylko traciłam. Smutne , ale prawdziwe.
-Louis jeśli chodzi o mnie i o ciebie..
-Tak? -ożywił się
-Przemyślałam to co mówiłeś i.....- odwróciłam głowę.-wolałabym jednak żebyśmy utrzymywali tylko kontakty przyjacielskie.-wypaliłam. Dobrze wiedziałam że to co powiem nie jest prawdą , że zranię i jego i siebie. Ale chyba tak będzie dla nas lepiej.
-Co? -powiedział nie dowierzając. -Ale , ale...przecież.
-Louis przemyślałam to. To nie wypali. Lepiej żebyśmy po prostu byli przyjaciółmi.
-Dobrze.-powiedział prawie szeptem. Zauważyłam że do jego oczu zaczynają napływać łzy.
-Louis.-chciałam go dotknąć, ale on strzepnął moją rękę.
-Zostaw mnie.-spojrzał na mnie wrogo i wyszedł z domu. Nie wziął nawet płaszcza. Nic. Jak stał tak wyszedł. Skuliłam się na podłodze w kuchni i zaczęłam płakać. Ja się bałam po prostu się bałam. Byłam rozdarta nie wiedziałam co o tym myśleć. Znowu mam mętlik w głowie. Nie chcę go ranić. Zrobiłam to co podpowiadał mi rozum. Nie mogłam posłuchać serca. To nie jest w moim zwyczaju. Nie mogłam się od tak zakochać. Nie mogłam dać ponieść się takim emocją. Moje rozmyślania przerwało wparowanie do kuchni Liam'a. Śmiał się i rozmawiał z kimś przez telefon lecz gdy mnie zauważył spoważniał.
-Od dzwonie później.- rzekł i rozłączył się. Podbiegł do mnie i ujął mój podbródek.
-Luisa co ci jest?! Coś się stało?! -spytał poddenerwowanym głosem.
-Nie nic się nie stało.- skłamałam. - Po prostu mnie przytul.- powiedziałam zanosząc się jeszcze większym płaczem. On wykonał polecenie bez żadnych dodatkowych pytań. Nie byłam osobą która otwarcie mówiła o swoich problemach. Wolałam jakoś sama sobie pomóc ale jeśli już wymykały się one z pod kontroli wtedy chcąc czy nie chcąc zwierzałam się.
Ciepłe ramiona Liam'a sprawiły że uspokoiłam się i wyrównałam oddech. Odkleiłam się od niego.
-Dziękuje Liam.- rzekłam po czym wstałam udając się do mojego pokoju w celu wzięcia orzeźwiającego prysznicu. Gdy już znalazłam się w pokoju weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Aż się przestraszyłam. Podkrążone oczy, blada twarz, włosy całe po kołtunione. I nagle w kącie łazienki zobaczyłam niedopitą butelkę Jack Daniels'a. Zrobiło mi się nie dobrze i podbiegłam do kibla napełniając go aż po brzegi moimi wymiocinami. Czułam się strasznie.
-Wszystko dobrze? -usłyszałam nagle.
-Tak kurwa nie widzisz? -wylałam z siebie lawinę ironii.
-No wiem głupie pytanie. -powiedział Liam a ja po raz kolejny puściłam pawia.- usłyszałam tylko ciche "łe" a następnie - Pomóc ci jakoś ?
-Nie, dzięki. Już się ogarniam.-uśmiechnęłam się od niechcenia.
-Dobra , ale jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj. A tak poza tym nieźle wczoraj pobalowałyście. -zaśmiał się.- Ej i jeszcze tak dla twojej wiadomości za jakieś 15 min przychodzi Sheeran.
-Serio? -ożywiłam się dalej trzymając głowę w kiblu.
-Serio, serio ale umyj się. -uśmiechnął się chytrze.
-Dobra, dobra won. - rzuciłam. Słyszałam tylko jak się śmieje. Żadnego współczucia kurwa dla umierającego. Wytarłam twarz ręcznikiem i wzięłam prysznic. Zrobiło mi się o niebo lepiej. Cały czas jednak rozmyślałam o Louisie. Ciekawe gdzie teraz jest ? A jeśli zrobi sobie coś przeze mnie ? Nie , nie jest aż tak głupi za dużo ma do stracenia. Dlaczego akurat ja ? Przecież milion dziewczyn dało by się pociąć by chociaż móc go przytulić.
Wyszłam z pokoju w sam ręczniku i podeszłam do szafy po długich namyśleniach wybrałam to :
Wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam na dół i wyczekująco gapiłam się na drzwi frontowe. Chciałam żeby Ed już przyszedł. On był naprawdę super chłopakiem a co najważniejsze tworzył niesamowite piosenki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Ja otworze !!! -wydarłam się szybko. Podbiegłam i otworzyłam.
-Ed !!!!!! -wydarłam mu się do ucha i przytuliłam. On zaczął się śmiać. Nie wiem dlaczego ale bardzo lubię przyjaciół chłopaków. Justin , Ed jeszcze Taylor z którą mój brat kiedyś kręcił. Długa historia.
-Wejdź.- pognałam go. On posłusznie wykonał polecenie. Rozebrał się i wszedł do salonu tam przywitał się z chłopakami jak to miał w zwyczaju. Rzucił się na nich a oni zrobili tak zwaną "kanapkę". Śmiesznie to wyglądało nie powiem. Wreszcie z siebie zeszli i zaczęli rozmawiać i też się włączyłam zważywszy na to że nie miałam nic lepszego do roboty. Później wyciągnęliśmy monopoli i zaczęliśmy grać. Ja wygrałam! Ha! Jestem w to najlepsza. Później Niall zaproponował wybranie się do Nandos na co wszyscy zgodnie odpowiedzieli "Tak" Martwiłam się trochę o Louisa i Harry'ego po wybijała godzina 15 a ich już dość długo nie było. Ale są dorośli i sobie poradzą. Do restauracji mieliśmy nie daleko jakieś 10 minut spacerkiem. Ubraliśmy się i wyszliśmy ciągle przy tym się śmiejąc i wygłupiając. Dobrze się bawiłam w ich towarzystwie. Po drodze chłopacy i Ed rozdali parę autografów i porobili sobie zdjęcia. Napotkałam też krzywe spojrzenia w moim kierunku. Ale w sumie to miałam na nie wyjebane. Nie obchodziło mnie to że jakimś psychofaneczką nie podoba się to że spędzam z chłopakami czas. To jej problem nie mój. Wreszcie doszliśmy do Nandos zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy posiłek. Gdy zjedliśmy wróciliśmy do domu. A ja cieszyłam się z tego że mój podły nastrój ta czwórka zmieniła na uczucie którego od dawna nie czułam.
Byłam po prostu szczęśliwa.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział jak zawsze zresztą :*
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńDodaj szybko kolejną część :D