środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 11


*Luisa*
Moje szczęście nie trwało jednak zbyt długo , bo gdy tylko przeszłam przez próg w oczy rzuciła mi się walizka i schodzący ze schodów Lou. Wszystkie śmiechy ucichły. Chłopcy z nieodgadniętym wyrazem twarzy patrzyli się na szatyna Ten jednak nic nie mówił nie wydobył z siebie nawet krzty wyjaśnienia. Popatrzył tylko znacząco na mnie. Chwycił torbę.
-Louis co ty robisz ? -pierwsza odzyskałam mowę.
-Nie widzisz ? Wyprowadzam się. -rzekł obojętnym tonem który sprawił że moje serce przeszył ostry ból.
-Dlaczego ? -dalej pytałam udając zdezorientowaną lecz tak naprawdę wiedziałam że to ja byłam powodem.
-Jeszcze pytasz ? -zakpił drwiąco.
-Ale to nie jest powód do wyprowadzki ! -krzyknęłam bezsilnie.
-Ej co się dzieje  Louis? -zapytał Zayn. Ten jednak kompletnie zignorował jego pytanie.
-Luisa....-zaczął spokojnym tonem.- nie dam rady , rozumiesz? Nie dam rady żyć z tobą pod jednym dachem ! Widzieć jak się uśmiechasz ! Być blisko ! Żyć z myślą że nigdy nie będziesz moja ! Nie potrafię rozumiesz ?! Nie potrafię...-kolejny raz tego dnia do jego oczu napłynęły łzy. Chłopcy stali oszołomieni , nic nie pojmując z zaistniałej sytuacji.
-Nie wygłupiaj się! -wrzasnęłam potrząsając nim. Byłam już u kresu wytrzymałości , myślałam że zaraz po prostu wybuchnę i zaleje się łzami. Lecz postanowiłam być twarda.
-A próby , koncerty , nasi fani ? spytał Niall.
-Słuchajcie ja po prostu się wyprowadzam. Nie rezygnuje z kariery. -rzekł ocierając rękawem czerwone od łez oczy.-Przepraszam.-rzekł i wziął swoją walizkę i gdy już miał wychodzić podbiegłam do niego obróciłam i dałam mu w twarz rycząc już w dobre. On nic nie powiedział.  Miał nieodgadnięty wyraz twarzy co rozjuszyło mnie jeszcze bardziej.
-Po gówno mi twoje nic nie warte przepraszam ! Wiedziałam że taki z ciebie tchórz ! Wiedziałam ! I co ? Poddałeś się ?! -on dalej patrzył się na mnie.- No pytam się kurwa ! - wrzeszczałam i płakałam naraz. On nic. Stał jak wryty.
Nagle podszedł do mnie Niall. Objął mnie i zaczął uspakajać.
-Stary będzie chyba lepiej jak jednak na parę dni się wyprowadzisz.-rzekł Zayn. On po prostu wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam że tak łatwo się podda. Że tak łatwo uwierzy że chce by był tylko moim przyjacielem. Że przestanie walczyć ! Jaki tchórz ! Przez te wszystkie myśli wpadłam w histeryczny płacz. Nawet mocny uścisk Niall'a nic nie pomógł.
-Hej , może ja z nią pogadam co? -spytał Sheeran.
-Dobrze.-rzekł blondyn i gdzieś tak samo jak reszta się zmył. Zostałam tylko ja i Ed.
-Słuchaj.-zwrócił się do mnie głosem pełnym troski.-Nie wiem co pomiędzy wami zaszło i na prawdę nie powinno mnie to interesować ale nie myśl o tym teraz. Wszystko samo się ułoży. Szkoda życia na łzy. -powiedział ocierając wierzchem kciuka spływającą po moim policzku łzę. Ja uśmiechnęłam sie lekko.
-Ed ale nie wiesz jak mi ciężko. Staram się o tym nie myśleć. Ale to wraca.-odparłam prawie szeptem kładąc głowę na jego ramieniu.
-A wiesz co ja robie żeby zapomnieć ? -zapytał. Pokręciłam przecząco głową.-Śpiewam. -rzekł a ja na to słowo się wzdrygnęłam.-Może też chciałabyś spróbować ? -uniósł pytająco brwi.
-Nie , nie śpiewanie nie jest dla mnie.-zaprzeczyłam.- Ale z chęcią posłucham jak ty śpiewasz
-Wszystko dla ciebie.-odrzekł biorąc którąkolwiek gitarę ze zbioru Niall'a w salonie.  Zaczął grać "Lego House" piosenkę przy której się po prostu rozpływam. Wtedy zamykam się w moim świecie moim malutkim świecie. Tak wciągnęłam mnie ta piosenka że nie kontrolując tego zaczęłam z nim śpiewać. On momentalnie przestał grać. Ja zrobiłam to samo.
-Boże co ja zrobiłam.-palnęłam się z otwartej ręki w czoło. W tej chwili przeklinałam siebie i Ed'a. Ed'a za to że piszę tak świetne piosenki a mnie że nie mogłam się powstrzymać i kurwa wydobyłam z siebie te cholerne dźwięki,
-Luisa? -otrząsnął się rudzielec.-To..to..to byłaś ty?! -prawie wrzasnął.
-Tak to ja. -przyznałam się.-Ale jak komuś powiesz to nie ręczę za siebie.-westchnęłam.
-Przecież to było...to było niesamowite ! Masz niemalże anielski głos! -mówił to z taką fascynacją jakby co najmniej zobaczył ufo. Karciłam się w myślach za ten czyn , wiedziałam że teraz się zacznie. Może i po części chciałam śpiewać. Bo śpiew to jedna z ważniejszych rzeczy w moim życiu. Uwielbiam tworzyć , napisałam już chyba z milion piosenek. Ale nie jestem gotowa na skutki uboczne temu towarzyszące. Sława , rozpoznawalność , brak życia prywatnego. Poważnie się zastanawiam czy jest to tego warte.
-Nigdy nie mówiłaś że śpiewasz ! -powiedział Ed nie dowierzając tak dziwnie i śmiesznie poruszając głową.
-No bo nie śpiewam ! To taka tajemnica o której wiem ja....no i teraz ty.-wypaliłam- Ale przysięgam-zaczęłam się do niego zbliżać.- że jeśli komuś powiesz to czeka cię bardzo, ale to bardzo bolesna śmierć.-uśmiechnęłam się chytrze.  On wbił się w fotel patrząc na mnie z przerażeniem.
-Jakoś ci szybko przeszło. Już tak nie histeryzujesz? -zapytał podejrzliwie. Mi zrobiło się smutno. Przez te parę chwil mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się minionego wieczoru , ale "to" znów wróciło.
-Bo to jest sprawa nadrzędna w tym momencie. Ale dzięki że przypomniałeś.-opadłam bezwiednie na fotel koło niego wykrzywiając usta w podkówkę.
-Przepraszam nie chciałem.- szybko się wytłumaczył. Niestety mam tak że przeżywam chwile a potem mi przechodzi jednak każde wspomnienie czynu , wypowiedzianych słów czy też sytuacji doprowadza mnie do łez.
-Przecież nie twoja wina.-usprawiedliwiłam go.-Ale proszę nie wspominaj tego bo znowu się rozrycze.-dodałam.
-Obiecuje.-przysiągł przykładając lewą rękę do klatki piersiowej a prawą wznosząc ku górze.-Ale powiedz mi jedno , bo tego nie mogę zrozumieć dlaczego nikt nie może wiedzieć o tym że śpiewasz. Ba! Ty nie śpiewasz ty onieśmielasz głosem! Aż mnie zatkało.
-W sumie sama nie chce. Nie chce by wiedzieli.-rzekłam.
-Ale nie rozumiesz że możesz to jakoś wykorzystać? Podzielić się swoją twórczością ze światem?- próbował mnie przekonać. I powiem że dobrze mu to wychodziło. Ale później przypomniałam sobie o tych wszystkich skutkach ubocznych nie byłam gotowa na sławę.
-Wiem i naprawdę bardzo bym chciała tyle że boje się.-ostatnie słowa prawie wyszeptałam.
-Czego? -roześmiał się.
-Ed...-zaczęłam.-Nie brak ci czasem życia prywatnego? Tego że już nie możesz tak po prostu wyjść w dresach do sklepu bo od razu jesteś na celowniku gazet? Że w każdej chwili mogą cię zniszczyć? Wymyślić jakąś plotkę i dążyć do tego by cały świat cię znienawidził? -mówiłam patrząc na jego twarz.
-No wiesz po części masz racje.-odparł zdumiony.-ale takie są ceny sławy.
-A ja właśnie się zastanawiam czy nie jest to zbyt wysoka cena. -rzekłam wzdychając.-I wiesz co? Dlatego nie chcę być z Louisem....bo mnie zniszczą , albo co gorsza jego i wszystko się posypie. Nie pamiętasz co było z Harrym i Taylor? Jak fanki groziły jej śmiercią? Że przez to ich miłość gdzieś się ulotniła i się rozstali? Jak było im ciężko? Jak oboje cierpieli? Jak Harry płakał mi na ramieniu? Ja po prostu jestem zbyt wrażliwa w środku.
-Oj uwierz nie widać tego. -zaśmiał się rudzielec.
-Bo to ukrywam a w środku przeżywam dwa razy mocniej. Wiesz to taka maska. Może i mam cięty język ale to by było dla mnie za dużo.-rzekłam.
On cały czas słuchał w skupieniu.
-A co jeśli tak nie będzie ? Co jeśli przyjmą cię ciepło ? Rozważ też taką opcje...
-Serio ? Te szurnięte fanki już teraz na mnie krzywo patrzą bo jestem siostrą jednego z ich "mężów".-prychnęłam.-A pomyśl co będzie jeśli dowiedzą się że zabrałam im jeszcze Louisa? I na dodatek ja mam 16 lat! Człowieku 16!
-Wiek to tylko cyfry.-zagiął mnie.
-Nie wiem czy wiesz ale związek też wymaga poświęceń , zwrócenia drugiej połówce wiele uwagi. Od razu przypiszą mi miano tej która rozwala sławne One Direction przez co chłopcy stracą fanki. -chwytałam się wszystkie jak tonący brzytwy.
-Nie bierz cały czas na przykład Taylor! -zdenerwował się .-To była inna sytuacja ona była sławna.
-Ed ja też po części jestem! Jestem siostrą Harry'ego media mnie znają! A teraz jeszcze możliwość kariery wokalnej. To się nie uda! Nie chcę spierdolić wszystkim życia!
-A myślisz że Louisowi już nie spierdoliłaś? Powiem szczerze. Jego bardziej obchodzisz ty niż te fanki. Nie mówię fanki to też cześć jego życia kocha je i zawdzięcza im prawie , właściwie to oni zawdzięczają im prawie wszystko ale on cierpi przez ciebie nie przez stracone fanki które tak na logikę wcale nimi nie były. -zakończył swój monolog a ja musiałam przyznać mu racje.
-Wiesz Ed? Uświadomiłeś mi coś co powinnam wiedzieć już od dawna i dziękuje ci za to.-rzekłam.
-Bardzo proszę. Posłuchaj starszego przyjaciela a nie pożałujesz. -oboje się zaśmialiśmy.-Wiesz ja się będę zbierał. -rzekł.
-Chodź odprowadzę cię do drzwi. -odprałam wstając i ciągnąc go za rękę gdy wstał. Podeszliśmy do drzwi.
-Ed ? Jesteś prawdziwym przyjacielem. -powiedziałam wtulając się w niego. On to odwzajemnił .
-A ty prawdziwą przyjaciółką.-na te słowa uśmiechnęłam się ciepło.-A co do śpiewu to obiecuje trzymać buzie na kłódkę ale ty rozważysz moją propozycję , ok ?
-Ok ,ok idż już.-wypchnęłam go za drzwi jak to miałam w zwyczaju to robić. Uśmiechnęłam się do siebie i powędrowałam na górę. Byłam strasznie zmęczona i postanowiłam wziąć prysznic i położyć się spać. Przed snem długo jeszcze rozmyślałam o Louisie i o słowach Sheerana.
NIe wiem co o tym myśleć. Muszę to jeszcze raz dokładnie poukadać.
~*~
*Rano*
Gapiłam się w Nialla i Zayna robiących omlety. Widok był przekomiczny , bo oboje nie potrafili się podzielić obowiązkami i co rusz jeden drugiego wyzywał.
-Nie, bo jak ja ci dam patelnie to ty ją jeszcze spalisz ! -krzyknął Zayn
-Nie, bo jak ja ci dam patelnie to ty nie spalisz patelni , oj nie... Ty puścisz z dymem cały dom! -krzyknął Niall
Miałam już po dziurki uszu ich tego ględzenia za pierwszym razem to jest śmieszne za drugim powiedzmy że też ale kurwa za 30 można szału dostać.
-Kurwa dość! -wrzasnęłam.-Siada ! -posłusznie wykonali polecenie. -Nikt tu kurwa nie będzie gotował! Ani ty, ani ty! -wskazał po kolei na każdego z nich. - Bo będę do usranej śmierci czekać, a głodna jestem. -rzuciłam.-Więc po prostu zamówimy chińszczyznę.
-Mmm chińszczyzna. - poklepał si po brzuszku Niall.
-Łap telefon i zamawiaj. Byle co tylko żeby było! -rzuciłam blondynowi słuchawkę.
Wtem do domu wparował Harry.
-Hej! Już jestem! -krzyknął. Uśmiech miał od ucha do ucha. Coś mi się nie podobał ten jego wykrzywiony ryjec.
-Heeeeeej. -przeciągnęłam si i prawie cała położyłam si na blacie od wyspy.
-Gdzie Louis? Chce mu przekazać jedną ważną informacje. -wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Nie ma go. -wypalił Zayn.
-Ej to nie wiecie gdzie jest? Poszedł do sklepu czy gdzie? Bo ta sprawa jest dość ważna.-on mówił dalej nie pojmując o co w tym wszystkim chodzi.
-Ej Harry Louisa nie ma i nie będzie.-rzucił Liam.
-Jak to? -spytał biorąc dość dużego łyka wody.
-Harry on się wyprowadził.-odrzekłam w końcu waląc prosto z mostu.
Teraz cała zawartość buzi Styles'a wylądowała na koszulce Zayn'a. Mulat zaczął walić przekleństwami w stronę mojego brata lecz ten nic sobie z tego nie robił
-Co?! -zapytał oszołomiony. Ja wstałam z krzesła obrotowego i poklepałam go po ramieniu.
-Nie martw się , jakoś to odkręcę. -rzekłam spokojny tonem kierując się do pokoju tym samym zostawiając Harry'ego na środku kuchni z tysiącem pytań do odpowiedzi.

3 komentarze:

Statystyka

Obserwatorzy