środa, 8 maja 2013
Rozdział 12
*Harry*
Obudziłem się z słodko śpiącą na moim ramieniu Rose. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie kiedy spała. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że naprawdę jest całkiem inna. Delikatnie ułożyłem ją na kanapie, na której razem zasnęliśmy i postanowiłem przygotować śniadanie. Spojrzałem na zegarek w kuchni. 8 00. Ściągnąłem z siebie koszulkę aby jej nie ubrudzić i wziąłem się za gotowanie. Po dłuższym zastanowieniu zdecydowałem się na omlety. Szybko zmieszałem składniki wyciągnięte z lodówki i już po chwili zacząłem podpiekać pierwszy z nich nucąc sobie pod nosem What makes you beautiful.
*Rosalie*
Spałam na kanapie ? Co ja tu... A no tak. Zapomniałabym. Harry. Rozglądnęłam się po salonie lecz nigdzie nie zauważyłam jego loków ani uśmiechu więc się trochę zdziwiłam. Po chwili do moich nozdrzy doszedł słodki zapach z kuchni. Momentalnie zerwałam się na nogi i niesiona przez tą woń ruszyłam do wspomnianego wcześniej miejsca. Kiedy tam doszłam zobaczyłam Styles'a, tańczącego i śpiewającego ich piosenkę. Normalnie zaczęłabym się śmiać ale przez to, że był bez koszulki to trochę mnie zatkało. Dopiero po upłynięciu kilku sekund zorientowałam się co się dzieje. Odchrząknęłam i uśmiechnęłam się uroczo kiedy na mnie spojrzał. Chyba widział jak to wszystko wyglądało bo się trochę zarumienił. Krótko się zaśmiałam po czym podeszłam do niego i powąchałam omlety leżące obok jego ręki.
- Pachnie smakowicie. - westchnęłam kiedy Hazza zakładał koszulkę. Hehe. Wstydził się mnie.
- Proszę usiąść madam. - odsunął mi krzesło na które ja z wielką przyjemnością usiadłam.
- Dziękuje. - odparłam i zaczęłam jeść podany przez Harolda posiłek. Po skończonym śniadaniu Harry uparł się, że pozmywa naczynia. Nie wiem po co skoro mam zmywarkę. No ale jemu tego się wytłumaczyć nie dało więc odpuściłam.
- Ja będę leciał. - powiedział wychodząc z kuchni i kierując się w stronę drzwi. Kiedy był już gotowy odwrócił się w moją stronę. - Będziesz tęskniła? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem
- No nie wiem. - mruknęłam pod nosem. Tak naprawdę trochę smutno mi było, że już wychodzi. No ale ja oczywiście nie mogę mu tego powiedzieć.
- No weź. - jęknął
- Będę.- odparłam na co on się uradował
- A buziak na pożegnanie? - zapytał robiąc dzióbek
- Nie przeginaj! - pogroziłam mu palcem jednak po chwili oboje się roześmialiśmy. - Pa Harry. - zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i mocno ale szybko się do niego przytuliłam.
- Robisz postępy. - powiedział z wielkim wyszczerzem na mordce - Spodziewaj się moich nieustannych telefonów! - krzyknął wychodząc
- Nie odbiorę! - odkrzyknęłam
- Zobaczymy! - i tyle go widziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i rzuciłam na sofę w salonie gdy usłyszałam dźwięk sms'a. Już myślałam, że to Styles i chciałam mu wygarnąć lecz otrzymałam miło niespodziankę widząc, że to wcale nie od niego :
" Hej Misiak! Spotkaj się ze mną za pół godziny w parku nie daleko London Eye. Nie przyjmuje odmowy. Muszę z tobą porozmawiać. Louis. "
Czy ta wiadomość oznacza kłopoty. Wygarnie mi teraz całe te lata kiedy nie mieliśmy ze sobą kontaktu? A może chodzi o coś innego? Nie zastanawiając się długo wyszłam z domu w myślach mając ciągle jedno pytanie. Co się stało?
*Hazza*
-Co?! -zapytałem oszołomiony. Lu wstała z krzesła obrotowego i poklepała mnie po ramieniu.
-Nie martw się , jakoś to odkręce. -rzekła spokojnym tonem kierując się do pokoju tym samym zostawiając mnie na środku kuchni z tysiącem pytań do odpowiedzi.
- Może mi ktoś wytłumaczyć co się właśnie stało?! - wrzasnąłem oszołomiony
- W skrócie - zapytał Malik na co ja twierdząco pokiwałem głową - Louis jest szaleńczo zakochany w twojej siostrze, a ona poprosiła go o bycie tylko przyjaciółmi. Tomlinson się załamał i wyprowadził mówiąc, że nie wytrzyma z nią w jednym domu. Koniec. - powiedział szybko tak, że ledwo co się w tym połapałem.
- Przecież... On... Ona... Luisa! - krzyknąłem i pobiegłem do jej pokoju. Zastałem ją z telefonem przy uchu. Chyba była zdenerwowana.
- Louis nie zachowuj się jak dziecko! - wrzasneła do słuchawki kiedy po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa.
- Luisa? - zapytałem
- Nic nie mów. Spieprzyłam. - powiedziała do siebie
- Nie spieprzyłaś tylko... - chwile się zastanawiałem jak jej na to odpowiedzieć - dobra może jednak spieprzyłaś. - odparłem na co ona prychnęła z rozbawienia. - Ale hej! To u nas rodzinne. Jaki brat taka siostra. - próbowałem ją pocieszyć co nawet dobrze mi szło bo zauważył lekki uśmiech na jej twarzy.
- Dzięki Harry. - szepnęła - Ja to naprawie. Jak tylko dowiem się gdzie jest Tomlinson to zaraz do niego pojadę. - powiedziała pewnie. Uśmiechnąłem się do niej serdecznie po czym ruszyłem do mojego pokoju aby móc na chwile zebrać myśli.
*Rose*
Kiedy doszłam na wyznaczone miejsce zobaczyłam mojego starego przyjaciela z głowę schowaną w rękach.
- Louis - spytałam nie pewnie po czym obok niego usiadłam. - Co się stało? - on nic nie powiedział tylko się do mnie przytulił co ja oszołomiona odwzajemniłam
- Jestem głupi. - powiedział a ja wyczułam w jego głosie gorycz.
- Nie prawda. Tylko troche nierozważny. - próbowalam zażartować. On się odsunął ode mnie i zobaczyłam na chwile lekki cień uśmiechu.
- Mam do ciebie prośbę. Wiem, że nie powinienem ciebie o cokolwiek prosić ale czy mógłbym z tobą zamieszkać na jakiś czas? - zapytał prawie bezdźwięcznie
- Oczywiście, że możesz. - odparłam trochę uradowana na myśl, że będę mogła spędzić trochę czasu z moim starym przyjacielem. - Ale co się...
- Powiem ci ale nie tutaj. - odparł. Westchnęłam tylko i przytaknęłam. Po chwili byliśmy już w jego samochodzie w drodze do mojego domu. Pokazałam mu jego tymczasowy pokój po czym razem zeszliśmy na dół do kuchni.
- Głodny? - zapytałam
- Nie. - odparł
- Kawa, herbata ? - pytałam
- Nie. - znowu odmowa
- Wiem! Gorąca czekolada! - uśmiechnęłam się triumfalnie na co on potaknął. Szybko zrobiłam nam po kubku napoju po czym razem zasiedliśmy na kanapie w salonie. - Więc. Zacznijmy od mniej przyjemnych tematów. - powiedziałam. On westchnął zrezygnowany. Widział, że nie odpuszczę.
- Nie zmieniłaś się co? - bardziej stwierdził niż zapytał - Powiedzmy, że mamy małe problemy w domu.
- Czyli? - dopytywałam
- No czyli problemy. - odparł
- Chodzi o Lus? - zapytałam
- Nie! - szybko odparł co równało się u niego z potwierdzeniem - Znaczy tak! Znaczy... Skąd ty to wiesz, co? - zaciekawił się
- To widać. - na te słowa westchnął i odstawił kubek na stół. Ja uczyniłam to samo.
- Dlaczego ona? Czemu nie w kimś innym?
- Serce nie sługa. - zacytowałam
- A ty od kiedy taka mądra jesteś? - zachichotałam
- Staram się. - puściłam mu oczko - I wiesz co? Sądze, że ty też nie jesteś jej obojętny. - dodałam po chwili
- Chciałbym. - westchnął
- Nie Louis. Mówię prawdę. Ale ty też postaw się w jej sytuacji. Czy tego chce czy nie jest jeszcze tylko nastolatką. Może boi się, że nie poradzi sobie z byciem dziewczyną Louis'a Tomlinson'a? - podniosłam jedną brew w pytającym geście.
- O tym nie pomyślałem. - przyznał - Ale i tak nie mam zamiaru wracać. Jeszcze nie. - dodał
- Możesz zostać u mnie ile chcesz. - uśmiechnęłam się szczerze
- Dziękuję. O i proszę nie mów nikomu, że tutaj jestem. Nawet Harry'emu. - uśmiechnął się łobuzersko
- A czemu miałabym mu coś mówić? - oburzyłam się
- No nie udawaj. Ciągnie was do siebie. Czuć chemie. - poruszał zabawnie brwiami
- To zmieńcie proszek do prania. - odparłam zaciskając oczy i usta w cienki linie.
- Oj Violin. Nic się nie zmieniłaś.
- Wiesz o tym, że w końcu będziesz musiał z nią porozmawiać? - zapytałam po dłuższym milczeniu
- Tak wiem. - wciągnął powietrze. - Ale teraz chce spędzić czas z moją starą przyjaciółką. - dodał już wesoło. Resztę wieczoru gadaliśmy i śmialiśmy się ze swoich przeżyć. Tak bardzo za nim tęskniłam. Teraz przypomniałam sobie dlaczego. Zawsze był dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. Obronił mnie, pocieszył, rozśmieszył... Był ze mną w najtrudniejszych chwilach. I nawet teraz. Po tak długiej rozłące widzę, że się nie zmienił. Wciąż jest tym troskliwym słodkim Louis'em jakiego znałam. Poczułam, że nasza więź znowu odżyła. I wiem, że teraz jest moja kolej na pocieszenie go i na to bym teraz ja udzieliła mu pomocy. Ratunku przed jego własną decyzją. Nie pozwolę żeby zrezygnował z dziewczyny, którą szczerze kocha. Teraz oglądamy jakiś denny film romantyczny, ponieważ Louis mnie błagał. A sam śpi sobie kurwa cicho pochrapując a ja muszę to znosić. No na miłość Boską. Wtedy zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam Luisa. Przełknęłam ślinę i po cichutku wybiegłam po schodach i weszłam do pokoju. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Louis?! - usłyszałam krzyk Isy
- Nie to ja. Rose. - odparłam
- Rosalie?! Co ty robisz z Louis'em?! Gdzie on jest?! - pytała zdenerwowanym głosem
- Tak jestem z nim. Nic. On teraz śpi i prosił abym nie zdradzała miejsca gdzie się znajduje. - odparłam spokojnie
- Co ty pieprzysz?
- Po słuchaj. Po pierwsze uspokój się. - mówiłam wciąż opanowanym głosem
- Spoko. - powiedziała już ciszej
- No. A po drugie musicie się spotkać i pogadać. Szczerze - podkreśliłam ostatni wyraz.
- Tyle to ja też zdążyłam wymyślić. - prychnęła
- Zorganizuje jakoś spotkanie. Może... Bądź jutro w Milk Shake City po lekcjach. O 15 ? - zapytałam
- Dobra. Cześć.
- No cześć. - rozłączyła się. Widać, że się o niego martwi. Uśmiechnęłam się do siebie i znów wróciłam do salonu. Wsunęłam mu zpowrotem do kieszeni telefon i już chciałam wychodzić lecz on się obudził.
- Co jest? - zapytał zaspany
- Zasnąłeś. Chodź do łóżka bo uwierz ta kanapa może i nie jest nie wygodna lecz jutro rano dałaby ci się we znaki. - uśmiechnął się i bez słowa pomaszerował na górę. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieje, że jutro wszystko pójdzie po dobrej myśli. Musi...
*Harry*
- I co odebrał? - spytałem siostry wchodząc do pokoju dziennego
- Nie. Ale Rosalie odebrała. - odparła
- Jak to Rose? - zapytałem zdziwiony
- No normalnie. - warknęła - Poczytaj sobie lepiej też to. - pokazała mi lapotpa. Zobaczyłem artykuł i zdjęcie przedstawiające Rosalie i Louis'a przytulających się w jakimś parku z nagłówkiem " Czy znana już wszystkim córka prezydenta gra na dwa fronty? A może to trójkącik ... " Ze wściekłością zamknąłem laptop. Co to ma znaczyć?! To napewno kłamstwo. Przecież oni są starymi przyjaciółmi. A możę byli kimś więcej... Nie! Louis by mi tego nie zrobił. Dopiero po chwili odzyskałem mowe.
- Czy oni ... - zacząłem
- Nie będę jednak osądzać pochopnie. Ona nie wygląda na taką osobe. Ja sama nie wiem. Ale chce zorganizować spotkanie więc nie sądze. - próbowała przekonać nie tylko mnie lecz samą siebie. Czułem wachanie. Oby instynkt mojej siostry się nie mylił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny :*
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńCudny :*
OdpowiedzUsuńKocham :*
OdpowiedzUsuń