piątek, 24 maja 2013

Rozdział 14


*Rosalie*
Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam pojęcia czemu właśnie stoję przed drzwiami domu w którym mieszka Harry Styles. Nie rozumiem dlaczego w ogóle gapie się na niego nie mogąc nic wykrztusić.
- Rose? - widocznie się zdziwił
- Jak widać. - uśmiechnęłam się najbardziej ciepło jak umiałam - Mogę wejść? - zapytałam niepewnie. On tylko otworzył bardziej drzwi i zaprosił mnie gestem ręki do środka. Wkroczyłam do salonu i opadłam na kanapę. Styles usiadł obok mnie i chwile trwaliśmy w niezręcznej ciszy.
- Posłuchaj... - zaczęliśmy razem - Ty zacznij. - dodał Styles
- Chodzi o Louis'a. - zaczęłam - On jest twoim przyjacielem powinieneś go pocieszać i w ogóle.
- Teraz jest z nim ktoś inny. - prychnął
- Myślałam, że już się z tym pogodziłeś. - odparłam spoglądając na niego
- Pogodziłem. Zastanawiam się czy ty nie jesteś zazdrosna? - zaczął wpatrywać mi się głęboko w oczy
- Dlaczego bym miała być? Louis jest moim przyjacielem i zależy mi na jego szczęściu, a Luisa wydaje się dla niego idealna. - powiedziałam bez zastanowienie. On tylko westchnął i podał mi gazetę ze stolika obok. Spojrzałam na stronę tytułową. Na niej byłam ja i Louis. Obejmowaliśmy się. - Harry...
- Rozumiem. Albo i nie. Skoro go kochasz dlaczego pomagasz mu z Luisą. - rzekł z nieukrywaną złością
- Masz racje. Kocham go. - odparłam szczerze
- Tak myślałem. - prychnął
- Kocham go jak przyjaciela, brata. Nigdy nie pomyślałabym o nim w ten sposób. - wskazałam na nagłówek gazety - O co ci chodzi? Przecież to, że przytuliłam swojego przyjaciela to nie jest przestępstwo! - krzyknęłam nagle zdenerwowana podnosząc się. On po chwili zrobił to samo i zaczęliśmy wpatrywać się sobie w oczy.
- Nie, masz racje! To nie jest przestępstwo! Ale czy ty nie widzisz, że jestem cholernie przez to zazdrosny?! - wrzeszczał na mnie
- Nie karzę Ci! To twój wybór! Nie jesteśmy parą!- odpowiedziałam mu nadal podniesionym głosem.
- Nie, nie jesteśmy. - odparł już normalnym głosem - Co nie zmienia tego co czuję. - dodał i głęboko westchnął. Zaczął krążyć po salonie.
- Co takiego? - zapytałam go łapiąc za nadgarstek i odwracając go w moją stronę
- Nie udawaj, że nie wiesz. - prychnął odwracając ode mnie wzrok
- Naprawdę nie wiem. - odparłam kładąc moją jedną dłoń na jego policzku. On uchwycił ją w swoje ręce i ściągnął z twarzy. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- To i tak nie ma znaczenia. - wyszeptał przez cały czas trzymając moją dłoń
- Dla mnie ma. - odpowiedziałam
- Zależy mi na tobie. Naprawdę, bardzo, bardzo, bardzo mocno. - mówił wpatrując mi się prosto w oczy - Kocham Cię. - dokończył a mnie zatkało. Nie widziałam co powiedzieć. No nie na co dzień sławna gwiazda muzyki pop wyznaje Ci miłość. Tylko co ja mam mu odpowiedzieć. Zależeć mi na nim zależy. Chociaż ciągle na niego wrzeszczę polubiłam go.  Kiedy przy nim jestem czuję takie dziwne ciepło w okolicach serca. Ale czy to jest miłość? Nie mogę tego jeszcze stwierdzić. Za mało czasu i ja nawet nie wiem do końca co to znaczy się w kimś zakochać. - Wiem, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Ale pozwól mi zrobić jedną rzecz. - nic nie odpowiedziałam więc uznał to pewnie za udzielenie zgody. Przybliżył się do mnie i najpierw delikatnie musnął moje wargi swoimi. Nie spotykając sprzeciwu z mojej strony zaczął mnie całować delikatnie ale z pożądaniem. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół. Głaskał mnie po plecach a ja nie wytrzymując dłużej w końcu mu uległam. Oddałam mu pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on co raz bardziej namiętny lecz w ostatniej chwili się opanowałam. Bez słowa się od niego odsunęłam i spuściłam wzrok na swoje buty.
- Nie mogę. - wyszeptałam - Po prostu nie mogę. - powtórzyłam i skierowałam się w stronę drzwi. Harry jednak mnie powstrzymał chwytając za nadgarstek i uniemożliwiając mi tym samym wyjście.
- Poczekaj. Nawet jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć proszę cię nie kończ naszej znajomości. Ja bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. Jesteś teraz dla mnie wszystkim. - z moich oczu popłynęły łzy. Nie smutku czy radości. To były łzy, które wyrażały moje zagubienie, bezradność. Tak bardzo pragnęłam rzucić się na niego i powiedzieć te dwa słowa ale co potem? To wszystko to za dużo.
- Nie mogę obiecać niczego. - szepnęłam i wyszłam szybkim krokiem z domu chłopaków. Dzięki szybkiemu marszowi w niecałe dwadzieścia minut znalazłam się w domu. Ściągnęłam buty i płaszcz i nie zwracając na nic uwagi wybiegłam po schodach na górę do mojego pokoju. Kiedy byłam już na łóżku. Rozryczałam się. Jak małe dziecko zaczęłam płakać. Moja cała poduszka był mokra od kapiących słonych kropelek. Czułam się taka rozdarta. Głupia jestem! Dlaczego musiał się we mnie zakochać?! Czemu musieliśmy na siebie wpaść?! Wszystko było by łatwiejsze bez niego. Najgorsze jest to, że chyba właśnie zaczęłam powoli sobie zdawać sprawę z tego, że ja chyba NAPRAWDĘ się w nim zakochuję. I to jest okropne! Nie chcę tego, nie chcę się tak czuć... Nie mogę mu jednak tego powiedzieć ponieważ mi na nim zależy. A ja znam siebie i wiem, że najpewniej prędzej czy później bym go zraniła lub rozczarowała. W takim właśnie stanie zasnęłam. Z głową wtuloną w poduszkę i całą zapłakaną twarzą.
Obudziło mnie lekkie szturchanie w biodro. Nie chętnie otworzyłam sklejone od łez oczy. Kilka razy pomrugałam aby się przyzwyczaić do światła żarówek.
- Rose płakałaś ? - zapytał zaniepokojony Louis - Coś się stało?
- Nie nic. - odparłam ocierając rękami zacieki słonej wody na twarz. - Ty lepiej opowiadaj mi jak tam spotkanie z Luisą? - zmieniłam temat
- Dobrze. Właśnie się pakuje. - uśmiechnął się radośnie co ja odwzajemniłam
- Bardzo się ciesze. - odpowiedziałam
- Właśnie widzę. - lekko się zaśmiał - Jestem twoim przyjacielem. Mi możesz powiedzieć.
- Ale on też jest twoim przyjacielem. - odparłam spoglądając mu w oczy
- Harry? - zapytał a ja pokiwałam głową na tak - Cokolwiek zrobił...
- Nie Louis. To ja wszystko spierdoliłam. On powiedział, że ... mnie... - nie mogłam przełknąć tego słowa - Powiedział mi, że się we mnie zakochał.
- To chyba nie jest powód do płaczu - zauważył
- Jest. Ponieważ ja jak tchórz zamiast mu coś odpowiedzieć uciekłam. Od tak. Nie powiedziałam mu co czuję. - wychlipałam ocierając kolejną porcję łez o poduszkę, która i tak była już cała mokra. Z całej siły się do niego przytuliłam.
- A co czujesz? - dopytywał
- Nie wiem. - jęknęłam odklejając się od niego
- Kłamiesz. - odparł, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona - Wiesz tylko się tego boisz. Boisz się, że się w nim zakochałaś i dlatego z tym walczysz. - skwitował
- Ja wcale nie... - zaprzestałam ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że on i tak będzie wiedział kiedy kłamię - Proszę nie mów mu tego. Pierw muszę to wszystko ogarnąć. - poprosiłam na co on ze zrozumieniem przytaknął.
- Dobrze. Nie powiem. Ale ty masz to zrobić. - już był przy drzwiach kiedy o czymś sobie chyba przypomniał - O i jakiś facet wręczył mi przed domem ten list. - podał mi kopertę - Do zobaczenia.
- Cześć! - krzyknęłam tylko i zabrałam się za otwieranie przesyłki. Obróciłam list kilka razy w palcach i zauważyłam, że nadawca jest z Francji. A to mogło oznaczać tylko jedno.W końcu ją otworzyłam i zaczęłam czytać druczek napisany pochyłym pismem mojego ojca, oczywiście w naszym ojczystym języku:
" Rosalindo Violin. Doszły mnie słuchy o twoim nie stosownym zachowaniu i nikłej obecności w szkole. Najpewniej nie zdajesz sobie sprawy jak wiele wstydu mi przynosisz. To jest bardzo poważna sprawa i należy ją rozwiązać. A więc. Od dzisiaj masz nie opuszczać ani jednego dnia w szkole chyba, że będziesz naprawdę poważnie chora. Po drugie : Kategorycznie zabraniam Ci abyś była uwieczniana w różnego rodzaju gazetach, stronach internetowych czy w telewizji. Już dość narozrabiałaś. Zakazuję ci także spotykania się z tym całym zespołem. Żadna z tych spraw nie podlega dyskusji. Jeśli nie zastosujesz się do tych zasad wyciągnę odpowiednie konsekwencje i trafisz w o wiele gorsze miejsce niż Londyn. Mam nadzieje, że wyraziłem się jasno. Chcę żebyś wiedziała, że jeśli zrobisz wszystko co Ci karzę to po skończeniu 18 lat wracasz do Francji, tak jak chciałaś. Tam zamieszkasz w tym samym domu co wcześniej. Jednak na razie. Masz się zachowywać i nie wyróżniać. 
Z pozdrowieniami:
Christophe Violin "
- O kurwa... - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić po przeczytaniu listu. No to chyba tyle by było z moich rozmyślań o Harry'm. Czekaj! Wróć! Nie mogę się spotykać z Louis'em a ni z NIM?! Znów przejechałam wzrokiem po tekście lecz nie było tam wątpliwości. I co? To miał być koniec? Tak po prostu, zapomnieć o jego istnieniu. Kiedy ja tak nie potrafię! Wszystko co robię mi go przypomina. Na dodatek ja wcale nie chcę wyjeżdżać! On na pewno będzie chciał wyjaśnień, a ja będę zmuszona do kłamania mu prostu w oczy z tymi pięknymi szmaragdowymi tęczówkami. Zamknęłam list i schowałam go pod poduszkę. Wstałam z materaca i zaczęłam wpatrywać się w małe lustro powieszone na ścianie naprzeciwko mojego łóżka. Wyglądałam okropnie. Czyli tak jak się czułam. Wydawało mi się, że cały świat w jednej chwili stracił sens. Szybko wstałam i weszłam do łazienki. Tam się wykąpałam i przebrałam w pidżamę. Uczesałam włosy w lekki warkocz na bok po czym wróciłam na moje wcześniejsze miejsce. Zakryłam się kołdrą i zaczęłam powoli się uspokajać. Jak mój ojciec chce sprawdzić czy się z nimi spotykam? Przecież zawsze możemy spotykać się u nich albo u mnie i nie będę musiała być widywana z nimi publicznie. No ale co ja się oszukuję. Paparazzi sterczą pewnie przed ich domem i wszystko fotografują. Nie zostało mi nic innego jak udawać, że nic się nie stało i unikać Harry'ego, Louis'a i Luise... To ostanie może okazać się najtrudniejsze, ponieważ chodzimy do jednej klasy. Wydaje mi się, że chyba wykopałam sobie swój własny grób. Moje epitafium będzie brzmiało jak coś miej więcej typu : " Tu leży zimna suka. Jeśli chcecie to na nią naszczajcie. " Ciężko westchnęłam i opadłam na poduszki. Nie! Ja coś wymyślę! W końcu jestem Rosalinda Violin. Dobra przeszło mi przez myśl to moje durne imię więc dalej. Ja potrafię wszystko i nie pozwolę żeby byle goguś z władzą (czyt. mój ojciec) zniszczył to wszystko na czym mi zelży. Jeszcze nie wiem jak ale na pewno mi się uda. Na razie jednak muszę chwilę poczekać.

3 komentarze:

Statystyka

Obserwatorzy