niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 10


*Rosalie*
Całowaliśmy się ?! Jak mogłam do tego dopuścić ?! Przecież on... ja... Ach...
- Byłam pijana ty cioto ! - wrzasnęłam i wybiegłam z domu. Nie zwracałam uwagi na to, że kapały na mnie krople deszczu. No tak Londyńska pogoda. Prychnęłam pod nosem. Biegłam ile miałam siły a kondycje mam dobrą. Byłam w parku kiedy poczułam, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek.
- Ro posłuchaj ! - wrzasnął zdenerwowany Hazza
- Nie. To ty lepiej posłuchaj. Jak mogłeś?! Byłam pijana i... - zaczęłam się na niego wydzierać
- Właśnie dlatego nie doszło do niczego więcej. - krzyknął
- O czyli, że mam ci dziękować?! - zapytałam ironicznie - Och dziękuje ci wielka gwiazdo za to, że mnie nie przeleciałaś ! Zadowolony?! - wydarłam się. Byłam wściekła chodź do końca nie widziałam dlaczego. Może to przez to, że tego nie pamiętam a on tak ? To frustrujące.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło! Przecież to tylko jeden głupi pocałunek ! - ciągle na siebie krzyczeliśmy.
- Tylko? - nie dowierzałam. On naprawdę tak myśli. - Jeśli całowanie nic dla ciebie nie znaczy to współczuje twojej przyszłej dziewczynie ! - odparłam ciężko dysząc. Zresztą tak jak on. Dziwię się, że mnie dogonił ale pewnie miał wprawę w uciekaniu przed fankami.
- Przestań przekręcać moje zdania. - odparł - Dobrze wiesz o co mi chodziło.
- Nie, nie wiem. Wytłumacz mi bo nie rozumiem. - wyszarpałam swoją dłoń z jego uścisku i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Nie całuje byle jakiej dziewczyny. - powiedział prawie nie słyszalnie i gdybym nie patrzyła w tedy na jego usta najpewniej bym tego nie zrozumiała. - Byłaś pijana i ja... Wiem, że nie powinienem tego robić. - zaczął
- Daruj sobie. - prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę mojego domu. On jednak się nie poddawał i złapał mnie za ramię.
- Przepraszam cię. - popatrzył mnie głęboko w oczy - Proszę wybacz mi. Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. - zrobił błagalny wyraz twarzy. - Nie puszczę cię i sobie nie pójdę do póki mi nie wybaczysz. A potem będę chory i będziesz mnie mieć na swoim sumieniu. - uśmiechnął się niepewnie. Wciągnęłam głośno powietrze i je po chwili wypuściłam. W głębi duszy chcę mu wybaczyć ale jeśli to zrobię może sobie pomyśleć, że jest dla mnie ważny. Ale również nie chcę go stracić, ponieważ co tu dużo gadać przywiązałam się do tych jego przepięknych zielonych oczu... Czekaj wróć! Powiedziałam przepięknych... O matko co się ze mną dzieje.
- Więc...? - jego głos wyrwał mnie z mojego rozmyślania. Udałam chwilę, że się zastanawiam chodź tak naprawdę widziałam już co powiedzieć.
- Dobra. Ale masz tego więcej nie robić. Ostrzegam cię, że ćwiczyłam samoobronę i jeśli się do mnie zbliżysz bez mojej zgody to złamię ci rękę. - odpowiedziałam
- Dziękuje. - uradował się i mnie przytulił. Odchrząknęłam gdyż czułam się trochę nieswojo. - Sorry zapomniałem. - zmieszał się lekko na co ja zachichotałam. Szczerze to mi to nie przeszkadzało no ale jednak musiałam zgrywać takie pozory.
- Chodź. Mój dom jest bliżej a ja nie chcę żebyś się przeziębił - chwyciłam go za dłoń. Przeszył mnie miły dreszcz i zrobiło mi się jakoś tak ciepło na całym ciele. Trochę mnie to zirytowało lecz nie puściłam jego ręki. Pociągnęłam go za sobą i już po chwili byliśmy pod moim domem.
- Mieszekasz tu? - zapytał wskazując moją posiadłość. Ja tylko potwierdzająco kiwnęłam głową. - Przez cały czas byłaś tak blisko. - powiedział rozmarzony na co ja się zaśmiałam - No przynajmniej będę cię mógł nachodzić. - odparł uradowany
- Ani mi się waż. - pogroziłam mu palcem po czym otworzyłam drzwi wejściowe pierw wpuszczając Harry'ego. Ściągnęliśmy buty i wierzchne odzienie po czym potruchtaliśmy do kuchni. - Chcesz kawy lub herbaty? - zapytałam jak to nakazywała kultura. Ten się krótko zaśmiał na co spiorunowałam go wzrokiem
- Herbata jeśli można prosić. - uśmiechnął i widać było, że cała ta sytuacja go bawi.
- Można, można... - wyszeptałam do siebie i wyciągnęłam dwa kubki. Wrzuciłam do każdego po jednym woreczku naparu, po czym zalałam je gorącą wodą z czajnika, który wcześniej włączyłam. Przysunęłam mu pod nos i usiadłam na przeciwko niego.
- Dziękuje ci. - uśmiechnął się znów ukazując swoje słodkie dołeczki. Chwila. Opanuj się.
- Przyniosę ci jakiś dres na przebranie. - powiedziałam i szybko podreptałam po schodach. Na szczęście mam kilka zapasowych ubrań na właśnie takie okoliczność. Wzięłam suche ubrania i pochwili znów znalazłam się w kuchni. - Masz. - włożyłam mu do rąk.
- Yyyy a gdzie jest łazienka? - zapytał wstając
- Po schodach drugie drzwi na lewo. - odparłam i po chwili zniknął. Dopiłam herbatę i tak że ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Wzięłam wygodne szare dresowe spodnie i czarną bokserkę i ruszyłam do mojej łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel, która nie potrwała więcej niż pół godziny, po czym dokładnie wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w wcześniej przygotowany zestaw. Uczesałam jeszcze włosy i umyłam zęby po czym wyszłam z toalety. Ku mojemu zdziwieniu w moim pokoju zastałam Styles'a leżącego na łóżku i przeglądającego mój... pamiętnikoszkicownikcośtam !!!
- Ej nikt cię nie nauczył, że nie zagląda się do cudzych rzeczy? - zapytałam i oparłam ręce na biodrach
- Nie. - odparł krótko. W jednej chwil się na niego rzuciłam lecz on był szybszy i oddalił go ode mnie.
- Oddawaj! - krzyknęłam poddenerwowana
- Masz talent.
- W kwestii? - zainteresowałam się jego uwagą
- Rysowania i pisania tekstów. Są na serio dobre. Uwierz mi wiem o czym mówię. - uśmiechnął się. Zaczęłam zbliżać swoje usta do jego wciąż co chwila zerkając na zeszyt w jego ręce. Kiedy nasze wargi były już od siebie oddalone zaledwie o parę centymetrów chwyciłam swój pamiętnikoszkicownikcośtam i szybko się od niego oddaliłam.
- Mam! - krzyknęłam zwycięsko i pomachałam mu moim łupem przed jego nosem.
- O ty. - zrobił morderczą minę i rzucił się na mnie. Zaczął mnie łaskotać. Niestety to był mój słaby punkt więc zaczęłam się zwijać ze śmiechu - No patrzcie. Rosalie ma łaskotki! - uradował się i dalej mnie macał. NOŻESZKURWAMAĆJAPIERDOLE !!!
- Nie... Harry... Proszę... - dyszałam a ten se z tego nic nie robił
- Jeszcze cię gilgotać?! Proszę bardzo! - zaśmiał się złowieszczo i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia czyli dręczenia mnie.
- Zrobię... wszy...stko! Błagam! - już prawie płakałam za śmechu kiedy on przestał lecz ręce wciąż trzymał na moich biodrach
- Wszystko? - dopytał się
- No może po za ogoleniem się na łyso. - odparłam
- Zgoda. - powiedział rozradowany
- Więc co chcesz? - zapytałam. Bałam się tego o co poprosi.
- Niech pomyślę... - uśmiechnąl się łobuzersko.
- No mów. - pośpieszałam go
- Pocałuj mnie. - odparł
- Nie. Następna propozycja. - powiedziałam szybko
- Zrobię wszystko. - powtórzył moje słowa i to na dodatek próbując naśladować mój głos. Lekko się zaśmiałam i wkońcu zgodziłam.
- Dobra. - podniosłam się na łokciach i dałam mu buziaka w kącik ust i znów opadłam na łóżko.
- Nie o taki pocałunek mi chodziło. - wyszeptał muskając ustami moje uch na co lekko się wzdrygnęłam.
- Nie powiedziałeś jaki. A teraz złaź! - próbowałam go zepchnąć lecz jakoś mi to nie wyszło, poniewać na skutek moich starań on upadła na mnie. Wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać. - No złaź! - wrzasnęłam
- Nie. Póki nie dostanę tego o co poprosiłem.
- A może naleśniki ci wystarczą? - zapytałam z nadzieją
- Nie sądzę. - odparł i zbliżył swoje usta do moich na niebezpieczną odległość.
- Ale ja je robię na prawdę pyszne. - próbowałam go przekonać
- W ciąż chyba jednak nie. - czułam jego ciepły, szybki oddech na swojej twarzy.
- No to może... Pozwolę ci u mnie zostać na noc ! - wypaliłam pierwsze co mi przyszło do głowy. Momentalnie pożałowałam tej decyzji ale było już za późno.
- Dobra! - krzyknął entuzjastycznie i zaczął skakać po moim łóżku - Urządzimy sobie pidżama party, będziemy rzucać się poduszkami, oglądać filmy i plotkować o chłopakach... - wrzeszczał jak opętany.
- Zapędziłeś się. Powiedziałam, że możesz zostać. Nie mówiłam, że... - nie skończyłam, ponieważ Hazza spadł z łóżka. Momentalnie zaczęłam się tarzać się ze śmiechu. - Ale z ciebie ofiara! - nie mogłam się opanować. On jednak w ogóle się nie poruszał. Podeszłam do niego i zaczęłam go lekko potrząsać, ale bez efektu. - Harry nie rób sobie żartów. - zaczęłam się co raz bardziej denerwować. Zbliżyłam się żeby sprawdzić czy oddycha i w tedy szybko lecz namiętnie pocałował mnie w usta.
- Zawsze dostaje to czego chce! - powiedział zwycięsko. Chwile byłam oszołomiona. Nie doszło do mnie co przed chwilą się wydarzyło lecz po chwili odzyskałam przytomność.
- Ty nie wyżyty zboczeńcu! - krzyknęłam i walnełam go poduszką. Po chwili jednak się roześmiałam widząc przerażenie w jego oczach. - Aż tak się mnie boisz? - zakpiłam
- Wcale nie! - oburzył się
- Ty się lepiej nie odzywaj. Skoro mnie pocałowałeś nie zostajesz na noc! - wykrzyknęłam z triumfem i teraz ja zaczęłam skakać po łóżku.
- To się nie liczyło, ponieważ tego nie odwzajemniłaś. - powiedział i usiadł na ziemi
- Czy ty kiedykolwiek sobie odpuścisz? - zapytałam upadając na łóżko.
- Niech się zastanowię. Nie! - krzyknął - Ej ale tak w ogóle to jestem głodny. To co idziemy robić te naleśniki? - zapytał z wyszczerzem na mordce. Zaśmiałam się i wybiegłam z nim z pokoju do kuchni. Jak oczywiście się spodziewałam ze Styles'em miałam potem problemy, ponieważ zaczął we mnie rzucać mąką. Co ja oczywiście musiałam oddać. No i powstał w ten sposób nie zły bałagan. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć żeby zapamiętać ten moment. Po posprzątaniu i zjedzeniu naszego wspólnie przygotowanego dania, który nawiasem mówiąc smakował o wiele lepiej niż zazwyczaj ( dziwne ), zaczęliśmy oglądać jakiś film lecący w telewizji. O ile się orientowałam to była to jakaś komedia. Byłam jednak zbyt zmęczona na dotrwanie do końca więc po chwili zasnęłam na ramieniu Hazzy.

3 komentarze:

Statystyka

Obserwatorzy