czwartek, 21 lutego 2013
Rozdział 4
*Harry*
Nasz menadżer uważa, że powinniśmy zagrać koncert charytatywny. To pewnie przez te zdjęcia w gazecie. Jak na złość wybrał szkołę do której uczęszcza moja siostra. Kiedy przekroczyłem próg tego budynku od razu zaatakował mnie tłum fanek. Zauważyłem Lus ale nie miałem zamiaru się do niej odzywać. Nie po tym co powiedziała. Postanowiłem ją unikać i nawet nie spostrzegłem się kiedy zniknęła mi z pola widzenia. Po dzwonku na lekcje udało mi się wyrwać od tych dziewczyn. Za urodziwe to one nie były. Pewnym krokiem ruszyłem do gabinetu dyrektora gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
- Uważaj jak łazisz ! - usłyszałem ten melodyjny głos, który poznałem kilka dni wcześniej. Spojrzałem na nią i ujrzałem tą dziewczynę.
- To ty ! - wrzasnąłem
- Nie , kurwa ! Smerfy ! - odkrzyknęła mi. Ja jak głupi gapiłem się na nią i nie mogłem wydusić ani słowa. Ja ! Harry Styles ! Nie potrafię zagadać do dziewczyny ! - Albo to nie spotykany zbieg okoliczności, że widzimy się drugi raz albo ty po prostu mnie śledzisz. - jej głos wyrwał mnie z przemyśleń. Uśmiechnąłem się tak jak to mam w zwyczaju.
- To przeznaczenie. - powiedziałem
- Nie powiedziała bym tak. Raczej pech. - odparła i uśmiechnęła się zadziornie.
- Przestań udawać, że cię nie pociągam.
- Pff... To, że jesteś " wielką gwiazdą "-pokazała w powietrzu cudzysłów- nie znaczy, że każda na ciebie poleci. A teraz suń się, ponieważ chcę przejść. - Stałem jak wryty. Ona pierwsza powiedziała mi coś takiego. No może jeszcze Luisa ale jej nie zaliczam do osób, które mnie obchodzą.
*Rose*
Znów ten sam pedał. Chodź może jestem mu trochę wdzięczna, bo dzięki nie mu mój tatuś się wściekł lecz to jest przesada. Stoi mi na drodze i nie chce ruszyć dupy. No błagam. I teraz jeszcze się tak na mnie gapi.
- Coś ci jest ? - zapytałam machając mu ręką przed twarzą. Chwycił ją i dalej się mi przyglądał. - Mam coś na twarzy ?
- Jak masz na imię ? Bo ostatnio mi się nie przedstawiłaś. - zapytał
- Piep... - już chciałam do kończyć lecz zauważyłam zbliżającego się w naszym kierunku dyrektora.
- Panno Violin nie powinnaś być przypadkiem na lekcjach ? - patrzył na mnie
- Ja ... Znaczy.... Zgubiłam się... - zaczęłam kłamać. Szczerze to chciałam się urwać ale jakoś mi to nie wyszło. - To przez niego ! - wrzasnęłam wskazując na Lokersa.
- Przeze mnie ?! To ty na mnie wpadłaś ! - odkrzyknął
- Nie tak nerwowo bo ci się zmarszczki porobią. - od prychnęłam
- Rosalie na lekcje. Pana proszę do siebie. - chcąc czy nie chcąc musiałam wrócić. Obiecuję, że się zemszczę. Posłałam piorunujące spojrzenie Styles'owi i ruszyłam w stronę sali lekcyjnej. Reszta zajęć upłynęła spokojnie. Po usłyszeniu dzwonka nie spiesząc się opuściłam salę i pognałam do szafki po mój płaszcz. Wychodząc z budynku poczułam orzeźwiający podmuch wiatru. Ruszyłam w stronę mojego domu. Kiedy byłam już w parku ktoś na mnie wpadł. Upadłam tak nie fortunnie, że wbiłam sobie kawałek rozbitej butelki w nogę.
- Aaa ! KURWA ! - wrzasnęłam z bólu, lecz powstrzymałam łzy - Człowieku co ty odpierdalasz ?! - krzyknęłam oburzona
- Ja.. ja...ja.. - usłyszałam głos, który miałam już nieprzyjemność usłyszeć dzisiaj.
- To znowu ty ! - moim oczom ukazał się wizerunek zielonookiego pedałka.
*Harry*
- Przepraszam ! Nic ci nie jest ?! - zdenerwowałem się
- Nie. - odparła zakrywając rękami kawałek nogi. Złapałem ją za dłoń odsłaniając ranę.
- Ty krwawisz ! - wrzasnąłem
- Mówisz ? Nie zauważyłam ! - powiedziała sarkastycznie. Próbowała się podnieść lecz nie dała rady. - Kurwa. - warknęła pod nosem
- Nie lubię jak dziewczyny przeklinają. - odparłem już się uspakajając
- Po pierwsze gówno mnie obchodzi co ty lubisz, a po drugie MAM W NODZE KAWAŁEK SZKŁA!!! Jak ty byś się zachowywał ?! - wrzasnęła. Bez zastanowienia wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę samochodu. - Zostaw mnie !
- Spoko ! A dasz radę iść sama ?! - postawiłem ją na ziemi i gdybym jej nie złapał to by upadła - Tak myślałem. - powiedziałem zwycięsko i znów chwyciłem ją na ręce.
- Dobra. - odparła nie chętnie a ja uśmiechnąłem się zwycięsko - Nie ciesz się ! To wszystko jest przez ciebie !
- Dlatego zabieram cię do szpitala. - włożyłem ją do samochodu i zamknąłem za nią drzwi. Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem z piskiem opon. - Niestety najbliższy jest godzinę drogi stąd, więc mamy czas się zapoznać. - popatrzyłem na nią kątem oka i zauważyłem jej grymas na twarzy.
- Super ! - odparła z udawanym entuzjazmem - Jestem uradowana jak nigdy.
*Rose*
- Więc masz na imię Rosali ? - zaczął rozmowę
- Ta. - odparłam wpatrując się w widoki za szybą
- Będę na ciebie mówić Ro ? Nie masz nic przeciwko ? - zapytał
- Mam. - odpowiedziałam
- I tak cię tak będę nazywał. To opowiedz mi coś o sobie. - ciągnął
- Po co ci to ? - odwróciłam się do niego i nasze spojrzenia się spotkały - Patrz na drogę ! - krzyknęłam z przerażeniem kiedy prawie spowodował wypadek
- Sorry ale to twoja wina. - odpowiedział patrząc już przez przednią szybę
- Moja ?! To ty kierujesz ! - wrzasnęłam
- Ale ty mnie rozpraszasz. - uśmiechnął się łobuzersko
- Błagam...
- No to opowiedz mi coś o sobie.
- Mam zjebane życie.
- Rozwiń temat.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Na pewno nie jest aż tak źle.
- Uwierz. Jest gorzej. Zostaw ten temat. - chciałam zakończyć rozmowę ale Harry miał inne plany.
- No.. to.... Masz kogoś ? - zapytał
- A co cię to interesuje ?
- Ja... No nic... Znaczy... - nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam - Co ?
- Sorry, ale podobno jesteś typem flirciarza i łamacza serc, a ty się ciągle jąkasz...
- W ogóle mnie nie znasz. - odwarknął. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Co jakiś czas na niego spoglądałam. Widać było, że nad czymś rozmyślał. Kiedy dotarliśmy do szpitala od razu się mną zajęli. Pozbyli się szkła, zatamowali krew i zawinęli nogę bandażem. Lekarz coś tam jeszcze wypisywał. Przy pomocy ramienia Harry'ego wyszłam z gabinetu.
- Gdzie mieszkasz ? - zadał pytanie , na które ja nie chciałam odpowiedzieć - No ?
- Nie odpowiem bo później będziesz mnie nękał. - odparłam.
- Okey ? W takim razie jedziesz do mnie. - stwierdził
- Nie !!!
- No to podaj swój adres. - uśmiechnął się łobuzersko. Spiorunowałam go wzrokiem i wsiadłam do jego pojazdu.
- Nienawidzę cie. - wysyczałam przez zęby
- Kierunek. Dom pedofila. - odparł ze śmiechem i ruszył z pod szpitala. Droga strasznie mi się dłużyła. Harry nie miał zamiaru się odezwać. Chyba wiedział, że to i tak źle by się skończyło. Znaleźliśmy się na ulicy nie daleko mojego domu. Zaparkowaliśmy pod jedną z tych willi. No super. Czyli mieszkam blisko NIEGO ! Rutynowo Styles wziął mnie na ręce i wyciągnął z samochodu. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Otworzył nam jakiś mulat. Popatrzył na nas miną typu WTF?! Ale nic nie powiedział. Harry posadził mnie na kanapie a sam ruszył na górę po schodach. Nagle usłyszałam huk otwierających się drzwi.
- Co tu się kurwa dzieje ?!?!? - usłyszałam krzyk Lokersa. Popatrzyłam na mulata i zerwałam się na równe nogi. Przysporzyło mi to bólu ale teraz on się nie liczył. Weszłam po schodach najszybciej jak mogłam i pokierowałam się w stronę krzyku. Wparowałam do pokoju w którym unosił się mocny zapach skrętów. Zobaczyłam tą dziewczynę z lekcji, Harry'ego, i chłopaka w bluzce w paski. Na ostatnim utkwiłam swój wzrok, ponieważ kogoś strasznie mi przypominał. Nie miałam jednak dużo czasu na rozmyślanie, ponieważ Lokers zaczął wrzeszczeć. - LUS ?! Co ty odpierdalasz ?!
- To nie twoja sprawa ! - odkrzyknęła mu.
- Nie moja sprawa ?! Obściskiwałaś się z moim przyjacielem ! I na dodatek na jarana jesteś ! Louis jak mogłeś jej na to pozwolić ?! - zwrócił się do chłopka. Louis ?! Omg ?! Czy to możliwe... ?! On jednak chyba mnie nie poznał, ponieważ nawet nie zwrócił na mnie uwagę.
- Hazza to nie tak jak myślisz ?! - próbował się bronić. Styles jednak wpadł w szał i rzucił na niego. Nie zastanawiając się długo złapałam go za rękę i próbowałam odciągnąć.
- Zostaw go ! - krzyknęła Luisa. Lecz on nie zareagował
- Harry... - powiedziałam stanowczym lecz spokojnym głosem. On spojrzał mi w oczy i przez chwile tak stał - Zostaw go. - odwróciłam wzrok na Louis, który z zaciekawieniem mi się przyglądał. Zauważyłam, że on był trzeźwy. Lokers wyszarpnął swoją rękę z mojego objęcia i odwrócił się do pasiastego.
- Masz 3 sekundy na opuszczenie tego pomieszczenia. - warknął do niego. Widziałam, że Lou chce coś powiedzieć ale pokiwałam głową przecząco żeby zamilkł. On to dostrzegł i wyszedł z pokoju. Potem usłyszałam odgłos zamykających się frontowych drzwi. Hazza przez chwile patrzył na swoją siostrę z pogardą, lecz po chwili chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z pomieszczenia.
- Ał... Ał... Ał... - mówiłam za każdym krokiem - Ał ! To boli ! - wrzasnęłam na niego kiedy doszliśmy już do salonu.
- Poczekaj tu. Idę po świeży opatrunek. - powiedział i zniknął w kuchni.
- Tak w ogóle to ja jestem Zayn. - nagle odezwał się mulat i przysiadł obok mnie.
- Rose. - odparłam kierując na niego swój wzrok. Moja mina była typu o_o
- Oni tak zawsze. - powiedział przewidując moje następne pytanie. Styles wszedł do pokoju i przez chwile tak się na nas gapił. - To ja lepiej pójdę. - wstał z kanapy i wyszedł z salonu. Hazza bez słowa usiadła na fotelu na przeciwko mnie i zaczął zmieniać mi opatrunek. Kiedy dotknął mojej nagiej nogi przeleciał mnie miły dreszcz ? Kiedy opatrywał mi ranę ciągle się mu przypatrywałam. Na końcu strasznie mocno zacisnął supeł.
- Ał ! - syknęłam z bólu
- Przepraszam. - otrząsnął się i rozluźnił uścisk.
- Spoko. - ja wciąż się w niego gapiłam.
- No co ?! - spojrzał na mnie
- To twoja siostra ? - zapytałam
- Tak. - odparł zakrywając bandaż nogawką od moich spodni, po czym usiadł obok.
-Więc jeśli jesteście rodzeństwem to dlaczego tak się kłócicie ? -zapytałam niemrawo
-Taaaaa mam siostrę która nie chce nią być. - odparł jakby go to nic a nic nie obchodziło.
- Na pewno się ułoży. Uwierz rodzina jest bardzo ważna. Zostanie z tobą do końca. - popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam pocieszająco. - To ja już idę. - byłam już przy drzwiach ale o czymś sobie przypomniałam. - Harry... ? - zaczęłam niepewnie. Odwrócił się do mnie i popatrzył wyczekująco. - Ja... chcę... powiedzieć... znacz. - zaczęłam się jąkać na co on się lekko uśmiechnął - Dziękuję. - w końcu wydusiłam i wyszłam z ich posiadłości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz