sobota, 9 marca 2013

Rozdział 6


*Rosalinda*
Leżę sobie tak w moim ciepłym łóżeczku o godzinie.... Chwila.... Na zegarku pisze, że 13 i zastanawiam się co będę dzisiaj czynić. Nie poszłam do szkoły gdyż uznałam, że skoro tata się mną nie interesuje to ja będę olewać wszystko co on mi będzie kazał robić. A po za tym jakoś nie miałam dzisiaj specjalnej ochoty na siedzenie w dusznej sali słuchania ględzenia jakiejś baby, której nie układa się w życiu i wyzywa się na nas ( czyt. uczniach ). Więc jak już mówiłam leniuchowałam sobie gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Zdziwiłam się gdyż nie miałam pojęcia, że ktoś się mną interesuje. Hmyy... Podejrzane ? Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do biurka aby odczytać wiadomość. Nieznany numer... Podniosłam jedną brew do góry i zaciekawieniem wymalowanym na twarzy kliknęłam na ekranie mojego czarnego BlackBerry otwórz. Treść wiadomości jeszcze bardziej mnie zdziwiła. A brzmiała ona tak. :
" Ej mam sprawę. Po pierwsze tak wziąłem ci telefon gdy nie patrzyłeś i spisałem numer. Po drugie proszę cię o spotkanie. Musimy chyba obgadać sprawy, które dotyczą nas obojgu... i muszę się komuś wyżalić.... Podjechał bym pod ciebie ale  ty nie chciałaś mi podać adresu więc podejć pode mnie najszybciej jak możesz. Nie przyjmuję odmowy. Hazza xxx. ;* "
W końcu nie mam nic do stracenia. Szczerze to mnie nie za bardzo obchodziło co o mnie piszą... Mało tego miałam to głęboko w dupie... Ale najpewniej on ma inne zdanie. Nie wiem czemu ale jakoś zgodziłam się na to spotkanie. Odpisałam krótki " OK " i ruszyłam w stronę garderoby. Wybierając ciuchy zastanawiałam się co o tym wszystkim myśli mój ojciec. Jeśli w ogóle dotarły do niego te plotki to czy on w zareaguje ? Nie no może rodzicem dobrym to on nie jest, ale na reputacji zależy mu strasznie. Wybrałam leginsy w nordycki wzorek, blado-brązowy sweter i buty emo. Poszłam do toalety gdzie uczesałam moje ciemne włosy. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone gdyż nie chciało mi się robić z nimi nie wiadomo jakich rzeczy. Umyłam zęby i ubrałam się. Mam taki plus, że nie nakładam tony makijażu na twarz. Lubię naturalność i uważam, że skoro nie mam zmarszczek ani jakichś innych niedoskonałości to nie muszę się ukrywać pod maską. Gotowa zbiegłam na dół do kuchni. Chwyciłam jabłko i po chwili się w nie wgryzłam. Była 14:02 więc postanowiłam, że czas najwyższy się zbierać. Zarzuciłam sobie jeszcze na ramiona płaszczyk i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Drogę pokonałam w zaledwie 9 minut i 25 sekund. Tak liczyłam dokładnie. Nie wiem po co hehe.  Gdybym nie utykała to zapewne zajęło by mi to o wiele mnie czasu.
Ale wracając. Stanęłam przed drzwiami do ich nie ukrywajmy olbrzymiego domu i przycisnęłam dwa razy dzwonek. Otworzył mi blondyn z kanapką w ręce. O ile dobrze pamiętam to Niall. Uśmiechnęłam się do niego uroczo co on odwzajemnił pokazując swoją pełną zapchaną buzię na co się roześmiałam. Zarumienił się troszkę więc przestałam rechotać i stanęłam już uspokojona.
- Hej. Jestem Rose i przyszłam zapytać czy zastałam Harry'ego, ponieważ... znacz... no wiesz... - zaczęłam się jąkać - Mamy do omówienia ważną sprawę. - w końcu wypaliłam
- Aha. - powiedział przełykając ostatni kęs swojego pożywienia - Harry jest w środku jeśli chcesz to wejdź i .... - szybko mu przerwałam
- Nie. To znaczy wolałabym nie. Po prostu poproś go tutaj. - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem on tylko wzruszył ramionami i zniknął w środku domu. Usłyszałam " Styles ! Przyszła Rose ! Ta o której ciągle gadasz ! " Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i już po chwili w drzwiach znalazł się oczekiwany przeze mnie Pan Styles.
- Nie słuchaj go. Ja wcale o tobie nic im nie mówiłem. - wypalił kiedy napotkał mój wwiercający wzrok.
- Tylko winny się tłumaczy. - odparłam z rozbawieniem.
- Chodź. Jedziemy do Milk Shake City i porozmawiamy. - szybko zmienił temat. Otworzył mi drzwi od swojego ( zapewne bardzo drogiego ) samochodu po czym usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy. Po niecałych 10 minutach byliśmy już na miejscu. Zamówiliśmy sobie po czekoladowym shaku i usiedliśmy w stoliku przy samym rogu. Zapewne po to by nas nie zauważono co i tak było mało prawdopodobne ale... Puki co się sprawdza więc nie chce zapeszyć.
- A więc... - zaczęłam temat - Ominę już fakt, że bez mojego pozwolenia i wiedzy zabrałeś mi mój telefon... - spiorunowałam go wzrokiem na co on się tylko niewinnie uśmiechnął - Po co chciałeś się spotkać ? Hymmm... ? - zapytałam
- A więc...
- Nie zaczyna się zdania od " A więc " - poprawiłam go
- Ty zaczęłaś ! - odparł oburzony
- Ponieważ ja mogę. - wystawiłam mu język
- Nie ważne. Jak pewnie wiesz w gazetach ujawniły się zdjęcia ze mną - pokazał na siebie - i z tobą - pokierował ręce na mnie - w roli głównej w dwuznacznej sytuacji do której tak naprawdę nie doszło, więc pomyślałem, że pewnie nie jest ci to na rękę i - przerwałam mu jego wypowiedź
- Wręcz przeciwnie. - wtrąciłam
- No właśnie. Więc pomyślałem, że moglibyśmy.... że co ?! - dopiero dotarły do niego moje słowa.
- Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie jest mi to na rękę. Mój kochany - namalowałam cudzysłów w powietrzu mówiąc to - ojciec nienawidzi jak jestem w gazetach i strasznie się denerwuje, dzięki czemu ja, automatycznie jestem szczęśliwa. - odparłam
- Że czyli ty mnie wykorzystałaś ?! - oburzył się znowu
- No tak jakby. - odparłam - Ale to ty mnie nachodzisz więc...
- Nikt mnie nie wykorzystuje. To ja mogę. Co ty sobie myślisz, że... że... że... - i się zaciął
- No że ? - poganiałam go
- Że ja ci tak pozwolę ?! - w końcu się wysłowił
- Posłuchaj. Ja nie chcę żebyś mi na coś pozwalał. To twoja wina. Trzeba było na mnie nie wpadać ciągle i ciągle i ciągle i jeszcze raz. Teraz z tymi zdjęciami i tak nic nie zrobisz. Każda próba przekonania ich, że to kłamstwo skończy się na kolejnym artykule i to nie będzie miało końca. A tak jeśli to zostawimy ta sprawa zniknie. Po jakimś czasie znajdą sobie inny ciekawszy temat i zapomną o naszym rzekomym  spotykaniu się. Rozumiesz? -  wyjaśniłam mu
- Ale, ale... - znów zaczął
- Skończ z tym jąkaniem się ! - wrzasnęłam na niego
- Ale czyli, że ci to nie przeszkadza ? - pytał z niedowierzaniem
- Nie. - odparłam krótko, ponieważ zauważyłam, że dłuższe wypowiedzi do niego nie docierają.
- Aha. - siedział osłupiały - Ale, że na pewno ? - zapytał jeszcze raz
- Styles ! - powiedziałam już poddenerwowana
- Dobra. Każda inna dziewczyna była by poddenerwowana tym faktem. - westchnął
- Po pierwsze nie jestem każda, po drugie jakoś nie specjalnie obchodzi mnie co myślą o mnie inni i po trzecie. Nie interesujesz mnie ty. - wskazałam palcem na lokersa.
- I właśnie nie mogę tego pojąć. Przecież jestem... no Harry Styles. - wskazał na siebie
- Ponieważ jesteś zadufaną w sobie gwiazdką, którą nie obchodzą uczucia innych. - odparłam chłodnym tonem
- Nawet mnie nie znasz. Nic o mnie nie wiesz. - powiedział prawie bez dźwięcznie.
- Może i ale czy obchodzi cię ktoś po za tobą ? - zapytałam opierając się łokciami o stół. Zdziwiłam się, że jeszcze na mnie nie wybuchnął no bo każdy normalny człowiek by tak zrobił. No tak. Normalny. To wszystko wyjaśnia.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to obchodzą mnie moi przyjaciele, rodzina, siostra i tyyyyy...... - przeciągał ostatnią literę - ..siące moich fanek na całym świecie. -dodał szybko i odetchnął.
- Siostra... - powtórzyłam - Właśnie podobno nie dogadujecie się najlepiej. - prychnął - Malik mi powiedział. - szybko się obroniłam
- Nie dogadujemy. To mało powiedziane. Ona mnie nienawidzi. Ciągle robi jakieś rzeczy, które w jej wieku są niedopuszczalne. Sama widziałaś wczoraj. - odparł
- Ale teraz mówisz o skrętach czy oooo... - popatrzył na mnie - A więc o to chodzi. Chodzi ci o to że ona z Lou... Rozumiem. - odparłam z triumfalnym uśmieszkiem
- Nie prawda. - wysyczał
- Właśnie, że tak. Boisz się, że stracisz przyjaciela albo siostrę. Przyznaj to. - naciskałam
- Nie ! - wrzasnął
- Dobra. Wychodzę. Radzę ci w końcu oprzytomnieć. - już chciałam wstać lecz on złapał mnie za nadgarstek i przygwoździł do krzesła.
- Może się trochę boje. - westchnął - Ale ona ma dopiero 16 lat a Louis 19 i on nie jest odpowiedni dla niej.
- Nie jest odpowiedni ? Przecież on jest miły, troskliwy, uroczy, zabawny... Myślisz, że kto był by lepszy ? - zapytałam podejrzliwie
- Skąd możesz wiedzieć jaki on jest ? - zadał pytanie, które zupełnie mnie zdezorientowało. Musiałam szybko coś wymyślić.
- No wiesz w końcu piszą różne rzeczy o was w gazetach i... - próbowałam się wyplątać z tego
- Skąd wiesz, że to prawda ? - dopytywał się
- A nią nie jest ? Może powiesz, że Louis ćpa, pije, pali i Bóg wie co jeszcze ? - milczał - Tak myślałam. Zrozum nie powinieneś się na niego złościć za to, że podoba mu się twoja siostra.
- Ale on jest. No wiesz...
- Nie ma żadnego ALE Harry. Widziałam jak on na nią patrzy. Zależy mu na Lus. Czy tego chcesz czy nie.
- A dlaczego on ? Dlaczego w niej ? - ciągle zadawał pytania
- Miłość nie wybiera. Ona jest albo po prostu jej nie ma. - odparłam - Ale zmieńmy temat - od razu humor się mu poprawił - Słyszałam, że twój zespół będzie grał w naszej szkole. - bardziej stwierdziłam niż spytałam
- Tak. A do której ty klasy chodzisz ?
- Z twoją siostrą. - odparłam na co on wytrzeszczył oczy - raz nie zdałam za to, że pobiłam jedną taką i w ogóle za całość. - szybko dodałam - Musiałam się nie źle na trudzić gdyż mój ojciec ma wpływa ale udało się ! - odpowiedziałam z radością - Ale teraz muszę tkwić w Londynie. - zrobiłam obrażoną minę
- Aha. Czekaj. Nie zwiedzałaś jeszcze ?
- Nop. Jakoś nie specjalnie mi do tego śpieszno.
- No weź. Chodź. Zaczniemy od London Eye. - uradowany chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Wiedziałam, że jaki każdy sprzeciw i tak zostanie odrzucony więc bez żadnego gadania ruszyłam za nim. Była już 16:35 więc było ciemno. Szliśmy oświetloną alejką w parku w stronę wielkiego koła z wagonikami zwanym London Eye. Wsiedliśmy do jednego i ruszyliśmy. Na szczęście byliśmy sami więc mieliśmy mnóstwo miejsca. Podeszłam do szyby i zaczęłam oglądać panoramę Londynu. Po ciemku była ona chyba jeszcze ładniejsza niż w dzień, te wszystkie światła dodawały uroku.
- Przepięknie. - westchnęłam dalej podziwiając. Poczułam jak Hazza obejmuje mnie od tyłu i mocno przytula
- Mam lekki lęk wysokości. - szepnął na usprawiedliwienie
- To po co mnie tu zabrałeś ? - zdziwiłam się
- Żeby móc się bez karnie do ciebie przytulać. - odparł i mogę się założyć, że się uśmiechnął.
- A więc to tak. - odwróciłam się do niego przodem. Chyba tego nie przemyślałam bo nasze twarze był strasznie blisko. Próbowałam się cofnąć lecz za mną była szyba.
- Nie masz mi gdzie uciec. - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem. Zaczął się do mnie przybliżać jeszcze bardziej, nasze usta były już od siebie zaledwie parę centymetrów, gdy poczułam, że wagonik staje. Szybko wyślizgnęłam się z jego objęć i podeszłam do drzwi, które po chwili się otworzył i ukazała się w niej postać...

1 komentarz:

  1. zapraszam do siebie - opowiadanie o Harrym :)
    http://you-are-carrying-changes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Statystyka

Obserwatorzy